Spedytorzy krytykują nasze atlasy

Ewa Bęczkowska
opublikowano: 2002-06-13 00:00

Dotychczas polscy spedytorzy zmuszeni byli do korzystania z publikowanych na Zachodzie atlasów kodowych. Wydania polskiego po prostu nie było. Firmy transportowe zabiegały więc o opracowanie krajowej edycji.

Atlas kodowy umożliwia spedytorom i kierowcom dokładne określenie miejsca załadunku bądź rozładunku. Używanie kodów wyklucza pomyłki, które, w związku z powtarzaniem się tych samych nazw w przypadku różnych miejsc, mogłyby spowodować określone straty.

— Jest rzeczą niedopuszczalną, aby spedytor mylił miejsca dostarczenia towaru. Kodowy atlas Europy dla polskich firm zajmujących się międzynarodowym transportem jest jednym z najbardziej użytecznych i niezbędnych narzędzi pracy kierowcy — wyjaśnia Tadeusz Gruba, dyrektor transportu w firmie Euroad.

Do niedawna kierowcy najczęściej kupowali atlasy zachodnie lub korzystali z dostępnych w Polsce map poszczególnych krajów. Wydany niedawno atlas Wydawnictwa Beaty Piętki wreszcie wypełnił tę lukę.

— Niestety, przy jego przygotowaniu koncentrując się na kodach zapomniano o użyteczności informacji. Najważniejszym zarzutem, stawianym temu wydaniu, jest zły podział map, który utrudnia wyszukiwanie kodów i zlokalizowanie ich na mapie danego kraju. Tego uporządkowania chyba nie konsultowano z potencjalnymi użytkownikami — twierdzi Tadeusz Gruba.

Przedstawiciele wydawnictwa twierdzą, że uwzględniali uwagi przyszłych użytkowników. Wiesław Piętka, właściciel Wydawnictwa Kartograficznego Mapy Ścienne Beata Piętka, wyjaśnia, że podział map nastąpił zgodnie z kodami przypisanymi poszczególnym miejscowościom. Reszta została po prostu dostosowana automatycznie do przyjętego formatu.

Spedytorów razi również cena. Atlas kodowy w krajach UE kosztuje od 15 z 20 EUR (60-80 zł).

— Polski atlas ma europejską jakość, ale niestety za ten sam standard trzeba zapłacić drożej — twierdzi Tadeusz Gruba.

Za atlas Polski, zależnie od formatu, trzeba zapłacić 90 lub 180 zł, a Europy 140 zł.