Spokój zapewnia tłum marszałków

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2011-10-25 00:00

Ponieważ PO potrzebuje, oprócz głównego marszałka, także własnego wice — prezydium będzie aż sześcioosobowe, co wyrówna rekord III RP.

Inauguracyjnym posiedzeniem Sejmu, które odbędzie się 8 listopada, czyli równo za dwa tygodnie, najbardziej emocjonują się wybrani pierwszy raz posłowie. Od poniedziałku przechodzą szkolenie praktyczne, zapoznają się z kompleksem gmachów przy ul. Wiejskiej etc. Społeczeństwo o wyborach z 9 października już prawie zapomniało, bo praktycznie nic one nie zmieniły.

Koalicyjne utarczki związane z podziałem resortów schowały się do gabinetów. Napięcie radykalnie wzrośnie dopiero przed zaprzysiężeniem rządu 22 listopada, ale gabinet Donalda Tuska z całą pewnością powstanie. I bez problemów otrzyma na początku grudnia wotum zaufania. Prawo i Sprawiedliwość będzie przeciw, ale na drugiej szali rząd zapewne zbierze znacznie więcej szabel niż 236 koalicji Platformy Obywatelskiej z Polskim Stronnictwem Ludowym (i posłem Mniejszości Niemieckiej). Na dobry początek kurtuazyjnie i taktycznie dołożą się także Ruch Palikota oraz Sojusz Lewicy Demokratycznej.

Krokiem ku takiemu rozwiązaniu było niedawne spotkanie Donalda Tuska z Leszkiem Millerem.

Rozmowa „między nami premierami” zaowocowała obiecaniem najmniejszemu klubowi SLD wicemarszałka Sejmu. A ponieważ PO potrzebuje, oprócz głównego marszałka, także własnego wice — prezydium będzie aż sześcioosobowe, co wyrówna rekord III RP. Zgodnie z zasadami organizacji i zarządzania, do sprawnego kierowania izbą poselską całkowicie wystarcza prezydium czteroosobowe. Każde zwiększenie liczebności tego organu służy wyłącznie zaspokojeniu politycznych ambicji i roztrwania publiczne pieniądze — wszak wicemarszałek Sejmu obciąża budżet nieporównanie więcej od posła szeregowego. Cóż, demokracja kosztuje.