Spółka z NewConnect była siedliskiem przestępstw. Już trzech jej szefów skazano na więzienie

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2025-11-20 09:16

Progres Investment był notowany na małym rynku GPW w latach 2011-15. W tym czasie miał trzech prezesów: Pawła J., Przemysława M. i Andrzeja Sz. Wszyscy mają na koncie wyroki, na razie nieprawomocne.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • za co i na jakie kary - w dwóch różnych procesach - został skazany Andrzej Sz., w latach 2014-16 prezes Progresu Investment (PI), a wcześniej m.in. wiceprezes Ganta i Inventum TFI?
  • jaką rolę w działalności PI odgrywał przed dekadą Janusz Sz., który w jednym z procesów Andrzeja Sz. również został skazany?
  • jakie wyroki, w innych sprawach, usłyszeli poprzednicy Andrzeja Sz. na stanowisku szefa Progresu - Paweł J. (był prezesem spółki w latach 2010-12) i Przemysław M. (prezes z lat 2012-14)?
  • i jak to, że PI był siedliskiem tak wielu przestępstw, przełożyło się na straty wierzycieli upadłej spółki, notowanej na NewConnect w latach 2011-15?
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

O podejrzanej działalności spółki Progres Investment, notowanej w latach 2011-15 na NewConnect i specjalizującej się w udzielaniu krótkoterminowego finansowania firmom, pisaliśmy w PB wielokrotnie. A niedawno poinformowaliśmy, że po latach jeden sąd uznał, że Progres Investment (PI) działał jak zorganizowana grupa przestępcza, która bezprawnie przejęła majątek klientów wart ponad 100 mln zł, a drugi – że zainwestowanie przez szefów życiowego ubezpieczyciela Benefia (dziś Vienna Life) aż 160 mln zł w PI i związane z nim spółki było wielką niegospodarnością (patrz ramka).

1,5 roku więzienia za niegospodarność na ponad 18,5 mln zł

Wśród kilkunastu skazanych, na razie nieprawomocnymi wyrokami, są dwaj kolejni prezesi Progresu: Paweł J. (z lat 2010-12) i Przemysław M. (z lat 2012-14, usłyszał wyrok w obu sprawach). Okazuje się, że tę specyficzną sztafetę uzupełnia Andrzej Sz., prezes PI w latach 2014-16, a wcześniej m.in. wiceprezes Ganta i Inventum TFI. Kilka tygodni temu został skazany na 1,5 roku bezwzględnego więzienia. A to już drugi nieprawomocny, związany z Progresem wyrok, który usłyszał w tym roku…

- Andrzej Sz. i Janusz Sz. za działanie na szkodę spółki Progres Investment, a także jej wierzycieli, zostali skazani na kary po 1,5 roku pozbawienia wolności. Dodatkowo sąd nałożył na Andrzeja Sz. 10 tys. zł grzywny za niezłożenie w terminie wniosku o upadłość tejże spółki, a na Janusza Sz. pięcioletni zakaz wykonywania zawodu adwokata. Obaj zostali też zobowiązani do naprawienia w całości szkody wyrządzonej przestępstwem poprzez zapłatę solidarnie na rzecz Progresu Investment w upadłości ponad 18,5 mln zł – informuje Anna Ptaszek, rzecznik prasowa ds. karnych Sądu Okręgowego w Warszawie.

Wieloletnie wyroki więzienia dla szefów Benefii i Progresu Investment

Ujawniony przed laty przez PB toksyczny romans życiowego ubezpieczyciela Benefia (dziś Vienna Life) i notowanego na NewConnect Progresu Investment (PI) zaowocował w 2025 r. dwoma wyjątkowo surowymi jak na sprawy gospodarcze wyrokami, na razie nieprawomocnymi.

W maju 2025 r. jeden sąd uznał, że wyłożenie przez Benefię aż 160 mln zł na akcje i obligacje PI oraz związanych z nim spółek było wielką niegospodarnością. I skazał za to trzy osoby: Tomasza T., byłego szefa Benefii, na 9 lat więzienia, Przemysława M., byłego członka zarządu ubezpieczyciela, a jednocześnie byłego prezesa PI, na 6 lat, a byłą pracownicę Benefii Annę B. na 2 lata.

Z kolei w październiku drugi sąd uznał, że PI działał jak zorganizowana grupa przestępcza i pod pozorem udzielania firmom krótkoterminowego finansowania bezprawnie przejął ich majątek wart ponad 100 mln zł. W tym procesie wyrok skazujący usłyszało 13 osób, z których sześć skazano na bezwzględne więzienie. Najwyższe kary dostali byli szefowie PI: Paweł J. (8 lat pozbawienia wolności) i Marek A. (6,5 roku), a także Tomasz T., były szef Benefii (4 lata i 10 miesięcy).

Dwie podejrzane transakcje z nieprzypadkowym kontrahentem

Kim jest Janusz Sz.? W 2014 r., po straceniu kontroli nad PI przez jego założyciela Pawła J., decydujący wpływ na spółkę zyskali jej nowy prezes Andrzej Sz. i właśnie Janusz Sz., prawnik reprezentujący dwóch akcjonariuszy Progresu posiadających łącznie ponad połowę kapitału spółki.

Za czasów tego duetu, w 2014 r., PI przeprowadził dwie kontrowersyjne transakcje ze spółką Polmozbyt Szczecin (PS). Kupił od niej za 20,3 mln zł certyfikaty inwestycyjne Capital Insurance FIZAN (płacąc wierzytelnościami), a także sprzedał PS nieruchomość położoną w pobliżu warszawskiego lotniska Okęcie za 5 mln zł (przy czym faktycznie wpłynęły do PI jedynie 374 tys. zł).

Niedługo po tych transakcjach ujawniliśmy w PB, że PS nie był przypadkowym kontrahentem Progresu. Za pośrednictwem dwóch kolejnych firm – Polmozbyt Group i KDS Commimmo – kontrolowała go była żona Janusza Sz., a on sam był prokurentem PS i KDS Commimmo oraz prezesem Polmozbyt Group.

Kolejny proces karny

W sierpniu 2015 r. sąd ogłosił upadłość PI i władzę w firmie przejął syndyk Maksymilian Wrzesiński. Kilka miesięcy później zawiadomił prokuraturę o obu transakcjach z PS. Stwierdził, że certyfikaty były warte nie 20,3 mln zł, lecz… 0 zł, oraz że stołeczna nieruchomość została sprzedana za cenę wielokrotnie niższą niż rynkowa. Ostatecznie prokuratura za przestępczą uznała jedynie pierwszą z transakcji.

I to właśnie sprawa certyfikatów zaowocowała niedawnym wyrokiem po 1,5 roku więzienia dla Andrzeja Sz. i Janusza Sz. Sąd podzielił zdanie prokuratury, że transakcja była nieuzasadniona ekonomicznie i nakierowana na wyprowadzenie z PI majątku o wartości ponad 18,5 mln zł (zdaniem śledczych papiery były bowiem warte nie 0 zł, ale ponad 1,7 mln zł).

Dodatkowe 10 tys. zł grzywny dla Andrzeja Sz. to efekt niezłożenia na czas wniosku o ogłoszenie upadłości Progresu. Zdaniem prokuratury spółka spełniała przesłanki bankructwa co najmniej od początku 2014 r. - i dlatego te same zarzuty usłyszeli członkowie wcześniejszego zarządu PI: Bartłomiej Z., Przemysław M. i Marek A. Ich osobny proces, w którym dwaj ostatni są dodatkowo podejrzani o podanie nieprawdy w prospekcie emisyjnym Progresu, trwa przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa.

Nieugięty syndyk i... jeszcze jedno śledztwo

A co się stało ze sprawą sprzedaży działki zlokalizowanej przy stołecznym lotnisku Okęcie? Syndyk Progresu nie zgodził się z prokuraturą, która nie doszukała się w tej transakcji przestępstwa, i złożył w sądzie subsydiarny akt oskarżenia przeciwko Andrzejowi Sz. i Januszowi Sz.

Rozpatrujący sprawę Sąd Okręgowy w Warszawie szybko umorzył sprawę drugiego z nich, ale proces byłego szefa PI doprowadził do końca. I w maju 2025 r. uznał, że Andrzej Sz. przy sprzedaży działki dopuścił się niegospodarności, za co skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na 2 lata. Szkodę PI oszacował na co najmniej 3,86 mln zł i zobowiązał Andrzeja Sz. do zwrotu spółce takiej właśnie kwoty.

To ostatnie może budzić kontrowersje, bo zgodnie z innym wyrokiem - uznającym, że w PI działała zorganizowana grupa przestępcza - ta właśnie działka trafiła do Progresu w rezultacie oszustwa. Innymi słowy: spółka nie mogła ponieść szkody, skoro wcześniej w sposób nieuprawniony stała się właścicielem nieruchomości.

Droga do ewentualnego odzyskania działki przez jej pierwotnego właściciela (a właściwie jego spadkobierców) jest jednak daleka. Warszawska nieruchomość bowiem w międzyczasie jeszcze dwa razy zmieniała właściciela i ewentualne odkręcenie wszystkich transakcji będzie z pewnością długotrwałe. Przy czym z ustaleń PB wynika, że dalszy obrót działką przy stołecznym lotnisku jest od kilku miesięcy przedmiotem... kolejnego śledztwa (na razie nikt nie usłyszał zarzutów).

Wierzyciele zostali na lodzie

W sierpniu 2015 r. sąd ogłosił upadłość Progresu Investment (PI), a w styczniu 2016 r. jego spółki zależnej Progres Marbella (PM). Na listach wierzytelności obu firm syndyk Maksymilian Wrzesiński oraz nadzorujący go sędzia komisarz uznali wierzytelności na ponad 100 mln zł. Bałagan prawny, jaki zostawiły po sobie kolejne zarządy PI i PM, zaowocował tym, że przez dekadę do wierzycieli obu spółek trafiło jedynie… 4,7 mln zł, a kolejne 3,6 mln zł znajduje się w kasach ich mas upadłości.

Najwięcej pieniędzy w PI i PM utopili ich obligatariusze, m.in. firmy ubezpieczeniowe (takie jak HDI Gerling Życie i AXA Życie), oraz inwestorzy prywatni. Straciły też banki: PKO BP, Idea Bank, Getin Noble Bank i Bank Polskiej Spółdzielczości. Najwyżej na liście poszkodowanych jest jednak życiowa Benefia (dziś Vienna Life), która na akcje i obligacje PI wyłożyła po ponad 30 mln zł.