Stara Unia daje i odbiera

Sylwester SacharczukSylwester Sacharczuk
opublikowano: 2012-02-01 00:00

Z każdego euro na politykę spójności kraje unijnej „15” odzyskują 61 centów.

Inwestycje w programy, które mają wyrównywać różnice między krajami „15” a nowymi państwami Unii Europejskiej, przynoszą korzyści nie tylko tym drugim. Pieniądze przeznaczone przez największych płatników unijnego budżetu na inwestycje w krajach V4, czyli Grupie Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry) nie płyną tylko w jednym kierunku. Wracają do nich w postaci dodatkowego eksportu. I to wartkim strumieniem. Z każdego euro przeznaczonegoprzez państwa „15” na politykę spójności w krajach V4 jako dodatkowy eksport wraca 61 centów — wynika z badań zleconych przez Ministerstwo Rozwoju Regionalnego.

— Co ciekawe, trzy kraje dostają więcej, niż wydają. W przypadku Niemiec, Irlandii i Luksemburga wartość dodatkowego eksportu kierowana do grupy V4 dzięki programom polityki spójności jest wyższa niż rzeczywiste koszty — mówi Marceli Niezgoda, wiceminister rozwoju regionalnego odpowiedzialny m.in. za Europejską Współpracę Terytorialną.

Rekordzistą jest Irlandia, u której wskaźnik korzyści sięga aż 299 proc. Ten wynik to efekt bardzo niskiego udziału kraju w finansowaniu polityk spójnościowych przy wysokim eksporcie. W przypadku Niemiec, które są głównym partnerem handlowym Grupy Wyszehradzkiej, ten wskaźnik wyniósł 125 proc. Na wprowadzaniu polityki spójności w Polsce, Czechach, na Słowacji i Węgrzech kraje starej Unii Europejskiej zarobią w latach 2004-15 łącznie 74,69 mld EUR, z czego 11 proc. to korzyści bezpośrednie w postaci kontraktów. Reszta to zyski z eksportu. Najwięcej dodatkowych umów zdobyły przedsiębiorstwa z Niemiec (aż 56 proc., wartościowo). Drugie miejsce zajmują firmy hiszpańskie, które korzystają z silnej pozycji na rynkachkrajów Europy Środkowej. Podium uzupełniają przedsiębiorcy z Austrii.

— Te dane pokazują, że polityka spójności służy nie tylko wyrównywaniu zapóźnień, ale przyczynia się do przyśpieszenia wzrostu gospodarczego w całej Unii Europejskiej. Tego argumentu Polska będzie używać w negocjacjach, przekonując zagranicznych partnerów o zasadności dalszego prowadzenia tego typu działań — mówi Konrad Niklewicz, wiceminister rozwoju regionalnego, który zajmuje się m.in. podziałem budżetu z UE na finansowanie programów.