Start-up, w który zainwestowały fundusze dwóch najmłodszych polskich miliarderów, wkrótce poszuka pieniędzy na komercjalizację.
Idee czasem sprawdzają się w praktyce. Ideą finansowanego z unijnych funduszy programu BRidge Alfa jest wspieranie innowacyjnych spółek na najwcześniejszym etapie rozwoju. Potem można pozyskiwać coraz większe granty i dotacje z innych funduszy, aż w końcu spółka — przy wsparciu prywatnych inwestorów — staje się gotowa do sprzedaży produktów. Taką drogę ma przejść poznański start-up StethoMe. Pierwsze pieniądze, z funduszu SpeedUp korzystającego z unijnej puli, umożliwiły stworzenie prototypu urządzenia, będącego bezprzewodowym stetoskopem połączonym ze smartfonem.
— Potem od Narodowego Centrum Badań i Rozwoju w ramach Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego pozyskaliśmy prawie 6,5 mln zł na wart ponad 9 mln zł projekt, dotyczący przede wszystkim opracowania kluczowych algorytmów sztucznej inteligencji, wspierających analizę dźwięków i danych zebranych przez stetoskop — mówi Wojciech Radomski, prezes i współtwórca StethoMe.
W kolejnej rundzie inwestycyjnej, w ubiegłym roku, start-up dostał 1,5 mln USD od TDJ Pitango (stworzonego przez izraelski fundusz venture Pitango i spółkę TDJ, należącą do rodziny Domogałów, znanychm.in. z Famuru), a także 0,5 mln USD od wehikułu inwestycyjnego Sebastiana Kulczyka — Manta Ray. Spółka liczy na kolejnych inwestorów, którzy wyłożą jeszcze większe pieniądze. Nie będzie ich szukać na giełdzie.
— Pieniądze od dotychczasowych inwestorów powinny wystarczyć na prace rozwojowe do końca roku. Urządzenie jest w trakcie certyfikacji na rynkach unijnych, powinniśmy ją uzyskać w pierwszym półroczu. Komercjalizacja to perspektywa początku 2020 r. Od połowy 2019 r. chcemy rozpocząć poszukiwania kolejnych inwestorów, którzy będą mogli ją wesprzeć. Chodzi głównie o europejskie i amerykańskie fundusze. Chcemy pozyskać około 10 mln USD — mówi Wojciech Radomski.
Start-up na razie testował urządzenie we współpracy z kilkudziesięcioma lekarzami, głównie z Polski, ale ma ambicje międzynarodowe. Docelowo przeznaczone jest do użytku domowego i umożliwiać ocenę stanu zdrowia w przypadku infekcji przy zdalnej konsultacji z lekarzem, ograniczając jednocześnie liczbę wizyt w gabinecie.
— Poszukujemy partnerów do testów i pilotaży w całej Europie. Telemedycyna dopiero tu startuje, a w Polsce właściwie raczkuje, dlatego komercjalizację planujemy w modelu B2B2C, czyli za pośrednictwem dużych firm medycznych i ubezpieczycieli, mogących oferować swoim klientom nasze urządzenie, np. w ramach pakietów medycznych — mówi Sławomir Kmak, dyrektor ds. rozwoju biznesu w StethoMe.
Podpis: Marcel Zatoński