Komisja Europejska ma w połowie czerwca podjąć decyzję o odebraniu stoczniom w Gdyni i Szczecinie pomocy publicznej przyznanej im już przez polski rząd - dowiedziała się TVN24. Taka decyzja może oznaczać dla tych zakładów bankructwo.
"To jest sytuacja nieoficjalna, naszym partnerem jest właściciel, my takich informacji od właściciela nie mamy, w tej chwili bazujemy na ustaleniach, które obowiązują, a te ustalenia z KE dotyczyły ograniczenia mocy produkcyjnych" - powiedział PAP rzecznik prasowy Stoczni Janusz Wikowski.
Dodał, że zakład ma przygotowaną strategię funkcjonowania właśnie w sytuacji ograniczenia zdolności produkcji.
Podkreślił również, że pomimo wycofania się niedawno potencjalnego inwestora, cały czas trwają rozmowy z nowymi partnerami, którzy są zainteresowani przejęciem stoczni.
"Projekcje ekonomiczne na kolejne lata, które mają doprowadzić do uzyskania rentowności (...) idą w kierunku zgody z KE w zakresie ograniczenia mocy produkcyjnych" - powiedział rzecznik Stoczni Gdynia S.A.
Według TVN CNBC Biznes minister skarbu Aleksander Grad jeszcze w czwartek może udać się do Brukseli, by rozmawiać o przyszłości stoczni w Szczecinie i Gdyni. "Minister wyraził gotowość pilnego spotkania, czekamy na odpowiedź Komisji Europejskiej" - poinformowało źródło w resorcie skarbu państwa.
W połowie maja firma Amber, która uczestniczyła w negocjacjach dotyczących zakupu akcji Stoczni Gdynia i udziałów Stoczni Szczecińskiej Nowa, wycofała się z udziału w tych inwestycjach. Twierdziła, że byłyby nierentowne.
W środę wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik
powiedział posłom z sejmowej komisji skarbu, że szuka inwestorów między innymi
poprzez wysyłanie zaproszeń do składania ofert. Pierwsze oferty dla stoczni w
Gdyni powinny wpłynąć do 2 czerwca - powiedział Gawlik.