Stocznia idzie na dno i na… zakupy

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2013-10-23 00:00

Stocznia Gdańsk albo jej ukraiński właściciel chcą kupić majątek Mostostalu Chojnice. Na złość ARP albo na wypadek bankructwa

— Dni, nie miesiące zostały na uratowanie Stoczni Gdańsk — powiedział Siergiej Taruta, jeden z ukraińskich właścicieli Gdańsk Shipyard Group (GSG), mający prawie 75 proc. akcji kolebki Solidarności. Od tego czasu minęły już trzy tygodnie. Tymczasem stocznia przedstawiła właśnie… plany akwizycji. Zamierza kupić majątek Mostostalu Chojnice w upadłości, który od wielu miesięcy dzierżawi.

Tylko nie agencja

— Wierzymy, że uda się nam wdrożyć plan restrukturyzacji i wyjść na prostą. Nie chcemy, aby majątek Mostostalu Chojnice sprzątnęła nam sprzed nosa Agencja Rozwoju Przemysłu (ARP), więc zasygnalizowaliśmy chęć jego zakupu — mówi Jacek Łęski, rzecznik GSG.

ARP ma prawie 25 proc. akcji Stoczni Gdańsk. Kilka tygodni temu poinformowała jej zarząd, że planuje kupić majątek chojnickiego przedsiębiorstwa. Władze stoczni uznały, że współwłaściciel wbija kolebce Solidarności nóż w plecy i medianie oprotestowały transakcję. W efekcie ARP, przynajmniej na razie, nie złożyła oferty. Pytanie, czy stojąca na skraju bankructwa stocznia (wniosek o jej upadłość złożyła niedawnonorweska korporacja Bergen) rzeczywiście może sobie pozwolić na taki zakup.

— Stocznia dała sygnał, ale transakcję zrealizuje prawdopodobnie GSG albo wskazany przez grupę podmiot — precyzuje Jacek Łęski. Z rynkowych spekulacji wynika, że ukraiński inwestor, kupując majątek Mostostalu, chce się zabezpieczyć na wypadek upadłości stoczni. Wówczas będzie mógł realizować kontrakty w Chojnicach.

Okiem audytorów

Siergiej Taruta twierdzi, że na uratowanie stoczni potrzeba 180 mln zł. Pieniądze miałyby pochodzić ze sprzedaży części majątku (Ukraińcy liczyli na pomoc ARP) i proporcjonalnego podwyższenia kapitału przez udziałowców. Strony od miesięcy nie mogą jednak dojść do porozumienia w sprawie biznesplanu. Języczkiem u wagi jest audyt programu przez PwC. Poprosiła o niego GSG, bo agencja po zbadaniu biznesplanu przez firmę Nexus odrzuciła go, uznając, że prognozy przychodów i marży są zbyt optymistyczne, więc nie widzi szans na realizację. Jacek Socha, prezes PwC, nie komentuje wyników audytu. Mówi tylko, że zarówno analiza PwC, jak i ocena biznesplanu przygotowana dla ARP mogą być podstawą dalszych rozmów akcjonariuszy o restrukturyzacji stoczni. Problem w tym, że akcjonariusze, zamiast rozmawiać, toczą medialne spory.

Do cudzej kieszeni

ARP odrzuciła biznesplan m.in. dlatego, że dotyczy on nie tylko Stoczni Gdańsk, ale całej GSG. Przedstawiciele rządowej instytucji oraz resortu skarbu obawiają się, że jeśli zgodzą się współpracować przy finansowaniu stoczni, to publiczne pieniądze trafią do Ukraińców. Problem stanowi spółka GSG Towers. — GSG Towers produkuje wieże wiatrowe, komercyjnie wykorzystując aktywa Stoczni Gdańsk. Nie jest spółką zależną od ARP [należy do GSG — red.]. Agencja nie może jej finansować tylko dlatego, że jest współudziałowcem gdańskiej stoczni. Ewentualne finansowanie GSG Towers musi podlegać osobnym procedurom, opartym oczywiście na zasadach komercyjnych — podkreśla Wojciech Dąbrowski, prezes ARP. Jacek Łęski, rzecznik GSG, twierdzi, że Ukraińcy proponowali agencji kapitałowy udział w całej grupie. Z informacji „PB” wynika jednak, że nie zgodzili się na due diligence, a ARP nie chciała inwestować w ciemno.