Decyzja o wejściu na rynek Catalyst musi być w przypadku każdego samorządu poprzedzona dogłębną analizą. Jak to w biznesie – trzeba najpierw sprawdzić, czy przychody będą wyższe niż koszty. Warszawa postawiła sobie to pytanie trzy lata temu. Uznała, że skorzystaniu z oferty Catalyst raczej zarobi niż straci i we wrześniu 2009 r. wypuściła w ten sposób po raz pierwszy swoje obligacje. Dziś, po sześciu emisjach, ratusz jest przekonany, że to by ł dobry krok.
- Decyzja była słuszna. Koszty związane z uczestnictwem w rynku okazują są znacznie niższe niż zyski, które czerpiemy z uzyskiwanych dzięki temu niższych rentowności obligacji. Bilans jest korzystny, czyli zdobywamy tańsze finansowanie – przekonuje Bogdan Nawrocki, zastępca dyrektora Biura Polityki Długu i Zarządzania Płynnością Urzędu Miasta Warszawy.
Jak własną kieszeń
Kiedy kilka lat temu miasto przygotowywało swoją prognozę finansową na lata 2008-11, zaplanowało swoje potrzeby pożyczkowe na ten okres na 4,7 mld zł.
- Mieliśmy ambitne plany inwestycyjne, więc potrzeby pożyczkowe były znaczące. Musieliśmy opracować dokładny, przemyślany plan, skąd pozyskać tak dużą kwotę i jak jednocześnie zapłacić za taką pożyczkę rozsądną cenę – mówi Bogdan Nawrocki.
Ratusz postanowił szukać finansowania w kilku źródłach – zarówno w kraju, jak i za granicą. Jednym z podstawowych sposobów zdobycia potrzebnego kapitału miały być obligacje notowane na parkiecie Catalyst. Łącznie tą drogą pozyskał od inwestorów 2,1 mld zł.
- Wybraliśmy rynek regulowany, bo chcieliśmy przekonać inwestorów, że nasze obligacje będą emitowane według pewnego określonego, wysokiego standardu, którego będziemy się trzymać przez lata. Inwestorzy dostali zapewnienie, że będą mogli brać udział w kolejnych emisjach na niezmienianych zasadach. Nie będą musieli wgryzać się za każdym razem w specyfikę jakiegoś nowego instrumentu – przekonuje Bogdan Nawrocki.
Miasto liczyło, że ten komfort przyciągnie do emitowanych obligacji większe grono potencjalnych inwestorów, a ten zwiększony popyt pomoże obniżyć koszt zaciąganego długu.
- Plusem takiego rozwiązania było też to, że Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych (KDPW) ułatwia rozliczanie obligacji, np. pomaga pilnować terminów wykupu obligacji. Przy tak dużej liczbie zobowiązań trzeba te sprawy bardzo uważnie monitorować, a KDPW tę pracę za nas wykonuje – mówi Bogdan Nawrocki.
Przetarta ścieżka
Stołeczny ratusz przekonuje, że przed każdą z sześciu emisji obligacji na Catalyst bardzo dokładnie analizował zestawienie zysków i kosztów takiego przedsięwzięcia. Jak twierdzi, za każdym razem ten bilans okazywały się dodatni.
- Posłużmy się przykładem: emisją dziesięcioletnich obligacji za 300 mln zł. Roczny koszt związany z funkcjonowaniem takich papierów na rynku Catalyst wynosi 9,4 tys. zł. Jakie są zyski? Obniżenie oprocentowania obligacji o każdy pojedynczy punkt bazowy to zysk równy 30 tys. zł. Tymczasem my szacujemy, że dzięki Catalyst udało nam się uzyskać oprocentowanie przynajmniej o 10 punktów bazowych niższe, niż gdybyśmy pożyczali pieniądze poza tym rynkiem. Udało nam się uzyskać oprocentowanie tylko o 30 pkt bazowych powyżej oprocentowania analogicznych papierów rządowych. To bardzo dobry wynik – przekonuje Bogdan Nawrocki.
Na korzystnych rentownościach obligacji tej pojedynczej emisji miasto zarabia więc rocznie przynajmniej 300 tys. zł. Po uwzględnieniu 9,4 tys. zł kosztów zysk netto to więc około 291 tys. zł. Biorąc pod uwagę dziesięcioletni okres zapadalności tych obligacji, na samej tej jednej emisji Warszawa zarobi na czysto 2,9 mln zł.
Co ważne, każda kolejna emisja obligacji przeprowadzana była sprawniej. Z jednej strony, inwestorzy znali ten instrument i byli do niego przyzwyczajeni, więc bardziej mu ufali. Z drugiej, formalności były coraz łatwiejsze do przebrnięcia.
- Przygotowanie ostatniej emisji zajęło nam już tylko dwa tygodnie. Pracowaliśmy z GPW i KDPW na tej samej dokumentacji, a więc ścieżka, którą musieliśmy przejść, była nam już bardzo dobrze znana – mówi Bogdan Nawrocki.
Stolica zarobiła na wejściu na giełdę
Zaufanie inwestorów popłaca. Korzyści z wpuszczenia obligacji na Catalyst są wyższe niż koszty – przekonuje Warszawa.