Tym samym stopy u naszego wschodniego sąsiada nadal kształtować się będą na poziomie 6 proc., najniższym odkąd kraj uzyskał niepodległość w 1991 r.
Taka decyzja była oczekiwana przez większość ekonomistów, choć podkreślają, że Narodowy Bank Ukrainy musi ostrożnie balansować pomiędzy chęcią wsparcia gospodarki mocno dotkniętej kryzysem wywołanym przez pandemię koronawirusa, a perspektywą rosnącej presji inflacyjnej podsycaną podwyższeniem płacy minimalnej.
Od lipca NBU ma nowego szefa. Kirył Szewczenko zadeklarował, że instytucja będzie aktywnie wspierać gospodarkę, która ma w tym roku skurczyć się o 5,5 proc. O ile w szczytowym okresie pandemii na Ukrainie odnotowywano mniej zakażeń niż w Europie Zachodniej, w ostatnich dniach sytuacja uległa znaczącemu pogorszeniu z rekordowymi poziomami infekcji oraz zgonów.
Bank centralny oczekuje, że do końca 2020 r. inflacja przyspieszy do docelowego przedziału około 5 proc. napędzana częściowo przez wzrost płacy minimalnej o 5,9 proc. od 1 września. Kolejna podwyżka zatwierdzona przez parlament zaplanowana jest na styczeń 2021 r.
Tymczasem Międzynarodowy Fundusz Walutowy zgodził się wesprzeć Ukrainę pożyczką w kwocie 5 mld USD, uzależniając jednak jej wypłatę od kontynuowania reform przez Kijów.