Dwie informacje dla sektora bankowego — obydwie złe. W środę Rada Polityki Pieniężnej (RPP) obniżyła stopy procentowe, w tym lombardową, aż o 1 pkt proc. Od nowego roku, jak wynika z naszych informacji, w dół, do 0,2-0,3 proc., pójdą prowizje kartowe. Dotarliśmy do projektu nowelizacji ustawy, przewidującej taki spadek interchange i to już od stycznia 2015 r. (więcej czytaj na str. 6). Podstawowym zmartwieniem bankowców są jednak stopy procentowe, ponieważ wpływy z odsetek stanowią dwie trzecie przychodów sektora. Po ogłoszeniu decyzji przez RPP w dół poleciały kursy kilku banków, najbardziej, zdaniem inwestorów, wystawionych na ryzyko stopy. Czy branża rzeczywiście zostanie tak mocno dotknięta obniżkami w NBP? Analitycy DM BZ WBK „na gorąco” sporządzili krótką analizę, z której wynika, że uderzenie niską stopą najbardziej poczują Alior i Getin Noble, a najmniej mBank oraz ING Bank Śląski. Dariusz Górski, współautor analizy, wyjaśnia, że obliczenia oparte są na zgrubnych szacunkach.
— Zrobiliśmy bardzo prostą symulację, jak spadek stopy lombardowej wpłynie na przychody z kredytów gotówkowych i kart kredytowych, patrząc na ich udziały w bilansach banków. Szacunki mogą być nieco przesadzone, ale pokazują, że uderzenie może być dość mocne — mówi Dariusz Górski.
Najbardziej przecenę w NBP odczuje w jego ocenie Alior, w którego portfelu kredytowym gotówki i karty kredytowe mają 30-procentowy udział. Ujemny wpływ na przychody netto może wynieść 85 mln zł, co stanowi 22 proc. tegorocznego zysku (liczonego do konsensu). W portfelu Getinu kredyty konsumpcyjne stanowią 10 proc., co jednak przełoży się na spadek przychodów rzędu 102 mln zł, co stanowi 17 proc. zysku za 2014 r. W Handlowym, który na bilansie ma sporo kredytów kartowych (25 proc. portfela), przewidywany wpływ na zysk może wynieść 7 proc., w Millennium 5 proc., w PKO BP 4 proc. Cięć stopy lombardowej właściwie nie odczują Pekao i mBank (2-procentowy spadek zysku) oraz Bank Śląski (1 proc.).
Depozyt jeszcze atrakcyjny
Dariusz Górski wyjaśnia, że wpływ decyzji RPP na rachunek wyników branży w rzeczywistości może być jeszcze mniejszy. Analiza oparta jest tylko na stronie przychodowej związanej z kredytami najbardziej wrażliwymi na spadek stopy lombardowej. Banki mają natomiast możliwość (z której pewnie skorzystają) poprawy rachunku wyników, zwiększając przychody z opłat i prowizji, a także dopasowując do nowej rzeczywistości politykę depozytową.
— Banki sporo nauczyły się w poprzednim cyklu obniżki stóp. Wydaje mi się, że trochę nie doceniamy skali hedgingu, po jaki sięgnął sektor — duża część pozycji została zabezpieczona. Poza tym banki zmieniły strukturę finansowania. Na bilansie więcej jest rachunków bieżących niż terminowych. Ten bufor złagodzi w pierwszym okresie ból związany z cięciami stóp — mówi Dariusz Górski.
Trend związany z powiększaniem się bazy darmowych albo nisko oprocentowanych kont osobistych może się dodatkowo wzmocnić, bo jak pokazują historyczne dane, w długim okresie, gdy spadają stopy, rośnie udział bieżących depozytów.
— Problem z lokatami terminowymi pojawi się dopiero wczesną wiosną przyszłego roku, gdy wygasną 3-6-miesięczne depozyty. Sądzę, że beneficjentami staną się fundusze inwestycyjne. Wydaje się jednak, że oferta depozytowa również może być atrakcyjna. Banki, w ramach małej wojenki depozytowej, od pewnego czasu licytują powyżej WIBOR, co przy zerowej inflacji może dać całkiem przyzwoity przychód — mówi Dariusz Górski.
Napędzanie popytu
Marta Jeżewska-Wasilewska, analityk Wood & Company oszacowała wpływ cięć stopy lombardowej na rachunek wyników banków na ponad minus 5 proc., przy założeniu, że banki nie zareagują na decyzje RPP i nie podejmą żadnych środków zaradczych oraz że popyt na kredyt nie zmieni się w przyszłym roku i wyniesie, jak zakłada konsensus, 6-7 proc.
— Banki oczywiście nie będą siedziały bezczynnie i z pewnością podejmą działania ograniczające negatywny wpływ. Obniżki stóp, na co liczy RPP, powinny też wygenerować większy popyt na kredyt — mówi Marta Jeżewska-Wasilewska.
Specjalistka zastrzega, że wyjątkowo atrakcyjne oprocentowanie, wynoszące 12 proc. (cztery razy stopa lombardowa) zarówno może napędzać popyt, jak i stanowić barierę hamującą akcję kredytową. Banki mogą uznać, że odsetki nie pokrywają kosztów ryzyka bardziej ryzykownych klientów i odprawić ich z kwitkiem albo zażądać dodatkowego zabezpieczenia, polisy itp. To może nieco przestudzić zapał kredytobiorców do zadłużania się.
— Z drugiej strony patrząc, mamy lepsze dane o zatrudnieniu, a to wpływa na luzowanie polityki kredytowej w bankach — podkreśla Marta Jeżewska- -Wasilewska.
Większe wolumeny
Piotr Palenik, analityk ING Securities, na pytanie, czy czas łatwych zysków banków już się kończy, odpowiada, że nigdy łatwy nie był. Może tak było w przypadku kredytów gotówkowych, niektórych produktów inwestycyjnych, ubezpieczeń. Ale w kredytach korporacyjnych, rachunkach osobistych i depozytach trwała wciąż ciężka walka.
— Teraz rzeczywiście może być trochę trudniej, banki będą mniej agresywne i dla całej branży dostosowanie się do środowiska niskich stóp stanowi spore wyzwanie. Z drugiej strony PKB w porównaniu z poprzednimi latami jest lepsze i w 2015 r. dynamika będzie jeszcze wyższa i takie też będą wolumeny — mówi Piotr Palenik.