STRATEGIA PEKAO NIE PRZEKONUJE

Paweł Zielewski
opublikowano: 1999-10-14 00:00

STRATEGIA PEKAO NIE PRZEKONUJE

Mówiąc o planach rozwoju banku, analitycy wskazują wyłącznie jego niedociągnięcia

CIASNO: Tylko jeden podmiot może zająć miejsce na podium lidera bankowego detalu. Zdaniem analityków, może zdarzyć się, że nie stanie na nim ani Maria Wiśniewska z Pekao SA, ani Andrzej Topiński, prezes PKO BP. fot. ARC

Ogłoszona przez Marię Wiśniewską, prezes Pekao SA, strategia na najbliższe trzy lata ma niewielkie szanse powodzenia — uważają analitycy. Deklaracja osiągnięcia przez bank pozycji absolutnego lidera na finansowym rynku detalicznym nie jest przez nich traktowana poważnie. Niektórych obserwatorów dodatkowo zaczyna rozczarowywać zachowanie UniCredito Italiano — właściciela Pekao SA.

Ogłoszoną przez Pekao SA strategię analitycy postrzegają w kategoriach bezpośredniego starcia o palmę pierwszeństwa na rynku detalicznym z PKO BP.

— Cel jest jasny, ale jego osiągnięcie mało realne. Część oświadczeń nie ma realnych podstaw. Można odnieść wrażenie, że ogłoszona strategia jest zbiorem życzeń, bo bank nie przedstawił szczegółowych planów, jak zamierza osiągnąć prymat na rynku. Przypomina to trochę sytuację: teraz powiemy, a potem bądziemy się martwić — uważa Marek Juraś, analityk Erste Securities.

Wskaźniki nie skłamią

Większość obserwatorów nie zostawia na strategii banku suchej nitki. Tłumaczą oni, że polska instytucja jest zbyt ważnym elementem polskiego krajobrazu bankowego, by mogła pozwolić sobie na składanie obietnic bez pokrycia.

— Głównym kryterium sukcesu realizacji strategii ma być wskaźnik zwrotu na kapitale. ROE w 2002 roku ma na realnym poziomie wynosić 16 proc. (dzisiaj — 4,4 proc.). Pomocą w dojściu ROE do 16 proc. ma być w Pekao SA drastyczna obniżka kosztów, ale — moim zdaniem — niewiele to da. Bank planuje podwyższenie kapitału. Zawsze w takich przypadkach wskaźnik ROE przez dłuższy czas „siada”. Pekao SA nie będzie wyjątkiem od reguły — mówi Marcin Materna, analityk DM BIG BG.

Liczenie szans

Zagarnięcie każdego kolejnego procentu rynku będzie Pekao SA sporo kosztowało. Analitycy podkreślają jednak, że bank jest w znacznie lepszej sytuacji niż jego największy konkurent — PKO BP. Plusem niezaprzeczalnym jest posiadanie inwestora strategicznego.

— Pekao SA, mimo wszystko, ma szanse być największym detalistą. Ale jeżeli PKO BP zostanie sprywatyzowane do końca 2000 roku, a w dodatku otrzyma go jeden silny inwestor — Pekao SA będzie bez szans. Silna instytucja finansowa, która przejęłaby PKO BP, z pewnością wyrwałaby bank z obecnego marazmu, a obecne próby poprawienia oferty z pewnością zaczęłyby przynosić efekty — twierdzi jeden z analityków.

— Każda firma ogłaszająca strategię liczy się z tym, że musi stawić czoło przynajmniej dwóm--trzem konkurentom. W przypadku Pekao SA rywali jest znacznie więcej. Wygląda na to, że zarząd Pekao SA nie wziął pod uwagę banków zaliczanych, niesłusznie, do II ligi. BPH, WBK czy Kredyt Bank mają właścicieli, którzy wiedzą, czego chcą. To te właśnie banki w najbliższym czasie mogą zacząć odbierać klientów obu największym detalistom — tłumaczy Zbigniew Bentlewski, analityk BRE Brokers.

Problem w człowieku

— W banku obowiązuje umowa przedprywatyzacyjna. Jeszcze przez ponad rok niemożliwe będą zwolnienia pracowników. A zwolnienia są konieczne. Większość sfery back-office straci sens istnienia, gdy placówki banku zostaną zespolone zintegrowanym systemem informatycznym — dodaje Marek Juraś.

— Nie wierzę, by bankowi w dającym się przewidzieć czasie udało się zrównoważyć koszty osobowe dochodami z prowizji. O ile prowizje od wymagających klientów korporacyjnych są wysokie i wszyscy się na nie zgadzają, o tyle klienta detalicznego tak traktować nie można. Na razie zarówno Pekao SA, jak i PKO BP są relatywnie tanie, ale trzeba liczyć się z tym, że każde podwyższenie opłat za korzystanie z usług banków odciągnie od nich drobnych ciułaczy — twierdzi Marcin Materna.

Kto uderzy pierwszy

Gdzie zatem tkwi słabość strategii Pekao SA? Analitycy wskazują: nieliczenie się z istnieniem konkurencji II ligi polskich banków; brak precyzyjnego planu osiągnięcia zakładanych wskaźników; mało realne założenie zrównoważenia kosztów osobowych wpływami z prowizji; wątpliwe założenie, że bankowi uda się rosnąć szybciej niż rynek; brak wzięcia pod uwagę opcji „silny inwestor w PKO BP”.

— Na dodatek zarząd banku działa pod presją. UniCredito Italiano nie ukrywa, że chce mieć wyniki i będzie rozliczać Pekao SA przede wszystkim z kosztów. To musi spowodować wcześniej czy później napięcia w banku. Włosi już teraz praktycznie Pekao SA rządzą — to oni stali za czystką w zarządzie banku. Można z powodzeniem założyć, że UCI rozpocznie w banku porządki wcześniej, niż ktokolwiek się spodziewał — twierdzi jeden z obserwatorów.