Świat znów kupuje polski dług

Bartek GodusławskiBartek Godusławski
opublikowano: 2017-05-03 22:00
zaktualizowano: 2017-05-03 16:48

Resort finansów przekonuje kapitał od USA przez Bliski Wschód po daleką Azję do kupowania obligacji. Zakupom nad Wisłą sprzyja wzrost apetytu na ryzyko

Po obniżce ratingu przez S&P w styczniu 2016 r. w ciągu zaledwie dwóch miesięcy portfel obligacji złotowych należący do inwestorów zagranicznych skurczył się o ponad 20 mld zł. Część z nich odpłynęła, a reszta nie reinwestowała pieniędzy z wykupionych przez rząd papierów. Rok po tych wydarzeniach sentyment do Polski się zmienił, a kapitał zagranicznych wszedł w marcu na lokalny rynek długu najmocniej od połowy 2014 r.

— Inwestorzy zwiększyli zaangażowanie o 9,9 mld zł, przede wszystkim w segmencie obligacji powyżej 7 lat — mówi Piotr Nowak, wiceminister finansów. Najwięcej kapitału napłynęło z Azji i Europy, a w kwietniu statystyki też były obiecujące.

Poszukiwania kupców

Urzędnicy Ministerstwa Finansów (MF) od wielu miesięcy podróżują po świecie i zapewniają, że Polska to dobre miejsce do poszukiwania stopy zwrotu i bezpieczna przystań do lokowania kapitału. Zachwalają nasz dług od lat pod różnymi szerokościami geograficznymi, ale w ostatnich miesiącach organizują road show na większą skalę.

Obok tradycyjnych odwiedzin w USA, londyńskim City czy Japonii resort finansów zachwalał nasz dług w Ameryce Południowej, Skandynawii, Algierii czy Chinach. W tym roku polską ofertę poznali już rynkowi gracze z Omanu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Arabii Saudyjskiej, a już szykuje się kolejna podróż na Daleki Wschód. Oprócz sektora prywatnego MF zachęca do pożyczania także banki centralne i instytucje państwowe. Gra jest warta świeczki, bo ze statystyk fiskusa wynika, że tylko w marcu ich zaangażowanie wyniosło 4,5 mld zł.

— Ważne jest, aby pokazać ofertę i sytuację ekonomiczną w Polsce. To może tworzyć pozytywny wizerunek i budować długoterminowe relacje. Inwestorzy nie podejmują jednak decyzji tylko po spotkaniu z MF, patrzą też na fundamenty gospodarki i finansów — podkreśla Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium.

Apetyt na ryzyko

Chociaż reklama jest dźwignią handlu, to — zdaniem ekspertów — wyjaśnienia przyczyn popytu na polski dług należy szukać gdzie indziej. — Korzystamy z poprawy sentymentu globalnego. Początek roku był dobry dla rynków wschodzących, na atrakcyjności zyskiwał też dług w naszym regionie — przyznaje Grzegorz Maliszewski.

Podkreślają, że w porównaniu z Węgrami czy Czechami polski rynek jest duży i płynny. Łatwo więc na niego wejść i wyjść, gdy rośnie awersja do ryzyka. Ta na razie jednak jest w odwrocie i inwestorzy łaskawszym okiem patrzą na kraje rozwijające się. Mniejsze są obawy o politykę Donalda Trumpa, choć tuż po jego wyborze na prezydenta USA inwestorzy byli raczej w minorowych nastrojach.

— Odpływ kapitału zagranicznego z polskich papierów sięgnął w listopadzie 10 mld zł. To ryzyko geopolityczne jednak zelżało, a ponadto mamy dobre dane z krajowej gospodarki, agencje ratingowe nie zmieniają naszych perspektyw. Nie widać fundamentalnych czynników zniechęcających do kupowania naszych obligacji — uważa Marcin Sulewski, ekonomista BZ WBK.

Sprzyjać nam powinna też sytuacja polityczna nad Sekwaną i spadek obaw, że wybory wygra Marine Le Pen, liderka Frontu Narodowego. Z punktu widzenia rynków finansowych kandydatem pierwszego wyboru od początku był Emmanuel Macron.

Koniunktura sprzyja

Ekonomiści nie mają wątpliwości, że inwestorzy zwrócili też uwagę na poprawę perspektyw dla polskiej gospodarki. Już w I kw. wzrost PKB może być imponujący i zbliżyć się do 4 proc. r/r. Podobna dynamika spodziewana jest przez coraz więcej zespołów analitycznych na cały rok. Pojawiły się ponadto lepsze widoki na kondycję budżetu państwa.

Chociaż dług sektora instytucji rządowych i samorządowych jeszcze w tym roku będzie rósł, podobnie jak deficyt, to MF zapowiada od przyszłego roku jego ograniczanie. W 2016 r. roku deficyt spadł do 2,4 proc. PKB i chociaż przy ul. Świętokrzyskiej przewidują, że w tym roku zwiększy się do 2,9 proc., to eksperci widzą szanse na pozytywne zaskoczenie. Analitycy PKO BP prognozują, że może wynieść 2,3 proc.