
“Kryzys pracowników służby w Europie nie jest już zagrożeniem, które nad nami wisi. On się dzieje tu i teraz” - alarmował Hans Kluge, dyrektor regionalny WHO na Europę. “Jeśli dalej normą będą akcje protestacyjne, wypalenie zawodowe i drenaż mózgów, to nasze systemy zdrowotne znajdą się w naprawdę w głębokich tarapatach” - powiedział.
Jak skomentował, strajki pracowników służby zdrowia odzwierciedlają nie tylko “rosnącą frustrację i niepokój”, ale również są przeszkodą w przyciąganiu nowych talentów do sektora.
Deklaracja Bukaresztańska
Urzędnik zwrócił uwagę, że pracownicy w czwartym roku pandemii są przemęczeni i przeciążeni pracą, za którą często otrzymują nieproporcjonalnie niskie zarobki.
“Jeśli chcemy zmierzyć się z wieloma wyzwaniami zdrowotnymi, które stoją przed nami - od starzejącej się populacji, po zmiany klimatyczne, od odporności na środki przeciwdrobnoustrojowe do kolejnej pandemii - to potrzebujemy dużej, dobrze wyszkolonej i zmotywowanej siły roboczej w służbie zdrowia” - podkreślił.
Kluge wygłosił przemówienie w Rumunii, gdzie kraje europejskie przyjęły plan zwany Deklaracją Bukaresztańską, który ma pomóc chronić i wspierać pracowników służby zdrowia. Strajki dotyczące warunków pracy i niewystarczających zasobów w sektorze zdrowia są coraz bardziej powszechne w regionie.
W dokumencie zawarty jest apel do rządów europejskich państw o przeprowadzenie szeregu działań, takich jak poprawa rekrutacji i utrzymania personelu, czy zwiększenie inwestycji publicznych.
“Tykająca bomba zegarowa”
W listopadzie ubiegłego roku ponad 100 tys. lekarzy i pielęgniarek strajkowało we Francji, a kilka miesięcy wcześniej na ulice w Niemczech wyszły tysiące pracowników służby zdrowia. Kryzys nie ominął również Wielkiej Brytanii, gdzie protesty medyków odbywają się seriami od połowy grudnia 2022 r.
Raport dotyczący regionu opublikowany we wrześniu przez WHO ostrzegał przed “tykającą bombą zegarową”, czyli nieuchronną zapaścią w kluczowych obszarach zagrażającą systemom zdrowotnym w Europie i Azji Środkowej,