Po ubiegłorocznych doświadczeniach, jednostki samorządu terytorialnego ze strachem oczekują nocy sylwestrowej. Już rok temu minister Jacek Rostowski pokazał co potrafi, wydając 23 grudnia rozporządzenie, ogłoszone 29 grudnia, a wchodzące w życie od 1 stycznia. Bez upoważnienia ustawowego, w tajnej dla samorządu procedurze wprowadził nową definicję kredytów i pożyczek zaliczanych do długu publicznego. Niektóre gminy, od lat trzymające zadłużenie poniżej granicy 60 proc. dochodów, obudziły się w Nowy Rok księgowo… powyżej 100 proc.
O przygotowywanych przez resort finansów kolejnych kagańcowych zmianach „PB” pisał ostatnio kilkakrotnie. Ustawowo od 1 stycznia już się nic nie da przeprowadzić, ale napisanym cichcem i ogłoszonym w ostatniej chwili rozporządzeniem — jak najbardziej! Brak upoważnienia ustawowego nie będzie dla ministra Rostowskiego żadną przeszkodą, tak jak nie był rok temu. Tamtym rozporządzeniem Trybunał Konstytucyjny zajmie się nie wiadomo kiedy, w orzeczeniu zaś da czas na poprawę i wprowadzenie nowej definicji prawidłową drogą ustawową, z vacatio legis. Nagłego paraliżu budżetów wielu samorządów i tak to nie cofnie.
W tym kontekście zdumiewa, że minister finansów namawia biedujący samorząd do… kupowania bonów skarbowych. Ledwie wiążące koniec z końcem jednostki pomysł generalnie obśmiały. Ale na przykład Warszawa, która nie umie wydać pieniędzy na inwestycje, w końcówce roku zasili budżet państwa wolną kwotą ponad 0,5 mld zł. Na kilkanaście dni, zaraz po sylwestrze sobie te pieniądze odbierze z oprocentowaniem. Takie polityczno-księgowe zagrywki, których celem jest fikcyjne zbicie za wszelką cenę długu budżetu centralnego na 31 grudnia, odsłaniają realia polskich finansów publicznych.