Syndyk Krzysztof Gołąb jest już wolny

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2025-05-15 12:29

Znany doradca restrukturyzacyjny usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień i niegospodarności na ponad 13 mln zł, przyjęcia łapówki i prania pieniędzy

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Wyrządzenie szkody, w toku prowadzonych postępowań upadłościowych i restrukturyzacyjnych, sześciu różnym podmiotom na łącznie ponad 13 mln zł, przyjęcie korzyści majątkowej wielkiej wartości, a także pranie pieniędzy, pochodzących z tych przestępstw. Takie zarzuty przedstawiła Krzysztofowi Gołąbowi (wyraził zgodę na podawanie pełnych danych osobowych), do niedawna jednemu z najbardziej rozchwytywanych syndyków w kraju, Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, rozpracowująca tzw. aferę upadłościową. Zarzuty usłyszeli też dwaj radcowie prawni, których tożsamości śledczy nie ujawniają (jeden z nich podejrzany jest m.in. o wręczenie korzyści majątkowej).

- Po przedstawieniu zarzutów i przesłuchaniu wobec wszystkich trzech podejrzanych zastosowano poręczenia majątkowe i dozory policji, w ramach których orzeczono zakazy kontaktowania się z określonymi osobami - informuje Karolina Staros z Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie.

Dodaje, że podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzuconych im czynów i złożyli obszerne wyjaśnienia, które będą weryfikowane w toku śledztwa.

Bolesne skutki afery upadłościowej

Jak informowaliśmy wczoraj, Krzysztof Gołąb, który pełnił różne funkcje w ponad 100 upadłościach i restrukturyzacjach, m.in. tak znanych firm jak Hawe, Action, Rafako, Matras, Praktiker Polska, Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury, Śródmiejska Spółdzielnia Mieszkaniowa, Pol-Mot Holding, Port Lotniczy „Radom”, SKOK Kujawiak czy Warszawska Wytwórnia Wódek „Koneser”, wraz dwoma innymi osobami został zatrzymany przez funkcjonariuszy Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA) "w związku z nieprawidłowościami w prowadzonych przez niego postępowaniach upadłościowych i restrukturyzacyjnych".

Zatrzymanie przez CBA i prokuratorskie zarzuty to kolejne z serii złych informacji dla warszawskiego adwokata. Na początku 2025 r. Minister Sprawiedliwości (MS) cofnął mu bowiem licencję doradcy restukturyzacyjnego. Decyzja ta była pokłosiem rekordowej pod względem skali kontroli działalności Krzysztofa Gołąba, która potwierdziła, że dopuścił się licznych nadużyć. Audyt obejmował analizę ponad 250 tys. dokumentów, a zarzuty wobec syndyka opisano na ponad 40 stronach. Chodziło m.in. o kreowanie nadmiarowych kosztów postępowań, tworzenie zbędnych dla ich przebiegu wydatków, czy wielokrotne rozliczanie kosztów tego samego typu pod różnymi pozycjami (np. obsługa prawna, usługi prawne, opinie prawne).

Zarówno śledztwo prokuratury, jak i kontrola resortu sprawiedliwości zostały wszczęte jeszcze za rządów PiS, w październiku 2022 r., po pierwszej z serii publikacji Onetu o tzw. aferze upadłościowej, której głównym negatywnym bohaterem był właśnie Krzysztof Gołąb. Portal zarzucił mu m.in., że współpracuje z byłymi sędziami, którzy wcześniej powoływali go na syndyka, a także drenuje majątek obsługiwanych firm, m.in. poprzez duże wydatki na obsługę prawną i księgowo-administracyjną czy niepotrzebny wynajem biur w swojej kancelarii adwokackiej.

Pyrrusowy sukcesikr

Od decyzji MS o cofnięciu licencji Krzysztof Gołąb się odwołał do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego (WSA) w Warszawie (sprawa czeka na rozpoznanie). W ubiegłym roku ten właśnie sąd, co ujawniliśmy w PB, stwierdził, że nie było żadnej przesłanki do wcześniejszej decyzji resortu sprawiedliwości: o zawieszeniu licencji Krzysztofa Gołąba. I wytknął wiceministrowi Marcinowi Warchołowi z PiS liczne naruszenia prawa (o wątpliwościach, dotyczących uzasadnienia tamtej decyzji pisaliśmy już w czerwcu 2023 r.).

Już po zawieszeniu licencji Krzysztof Gołąb został odwołany z pełnionych funkcji syndyka, nadzorcy i zarządcy we wszystkich kilkudziesięciu prowadzonych wówczas postępowaniach upadłościowych i restrukturyzacyjnych. Jeszcze w sierpniu 2024 r. mówił, że żaden z jego licznych następców nie zarzucał mu jakichkolwiek nieprawidłowości, a sądy zatwierdzały jego sprawozdania i przyznawały mu wynagrodzenia. I pytał: to gdzie ta afera, którą wymyślili minister Warchoł i przedstawiciele upadłych firm, kreujący się na poszkodowanych? Prokuratura najwyraźniej afery się jednak dopatrzyła.