Syndyk katowickiego Budrusu wniósł o umorzenie postępowania upadłościowego spółki. Budrus to przechrzczony w 2012 r. lubelski Prim — producent rur, który stał się pierwszym dużym nabytkiem Józefa Jędrucha, twórcy Colloseum, skazanego w 2013 r. za wyłudzenie 425 mln zł. Wniosek o umorzenie postępowania syndyk motywuje brakiem pieniędzy na prowadzenie upadłości. Obwinia przy tym Sąd Rejonowy w Mikołowie, który nie wydał mu pół miliona złotych z depozytu sądowego. Bez tego nie jest w stanie opłacić podatku od nieruchomości za 2015 i 2016 r. (po około 200 tys. zł) ani ochraniać nieruchomości, które realnie są obecnie jedynym majątkiem Budrusu. Ich zabezpieczenie ma kosztować około 10 tys. zł miesięcznie. — Na koncie jest około 1,5 tys. zł — podkreśla Jarosław Wieczorek, syndyk. Zaznacza, że jeszcze w lipcu złożył odwołanie od decyzji sądu w Mikołowie, ale wedle jego wiedzy, dwa tygodnie temu akta z Mikołowa nie zostały jeszcze przekazane do Sądu Okręgowego w Katowicach, co oznacza, że dalsze procedury mogą potrwać pół roku. Syndyk twierdzi, że w planie likwidacji założył sprzedaż w tym roku nieruchomości, uzyskanie pieniędzy z depozytu i zapłacenie podatków. Zwraca uwagę, że informował już, że w innym wypadku dojdzie do umorzenia postępowania. Z naszych informacji wynika, że nie doszło do tego poprzez nieoczekiwane uzyskanie 60 tys. zł od warszawskiej Dalkii. Syndyk ma też żal do spółki ATS, Banku BGŻ BNP Paribas i SEB Commercial Finance. To wierzyciele hipoteczni, którzy zaskarżyli wycenę firmy sporządzoną przez współpracującego z syndykiem rzeczoznawcę. Wedle syndyka utrudniło mu to sprzedaż rzeczy objętych wyceną w krótkim czasie.
— Ale jedynym powodem wniosku jest oddalenie wniosku o zwrot z depozytu — podkreśla Jarosław Wieczorek. © Ⓟ