Dystrybutor sprzętu medycznego zwiększa przychody i widzi rosnący popyt na systemy robotyki chirurgicznej.
W polskiej ochronie zdrowia rośnie rola robotów. W ubiegłym roku wartość rynku robotyki chirurgicznej wzrosła o prawie jedną trzecią i - jak szacuje firma doradcza Upper Finance oraz Polska Federacja Szpitali - sięgnęła 310 mln zł. Według prognoz za cztery lata wartość rynku może być trzy razy wyższa.
Sporą rolę odgrywają w tym roboty chirurgiczne da Vinci, produkowane przez amerykańską grupę Intuitive Surgical. Ich wyłącznym dystrybutorem w Polsce jest giełdowy Synektik, który dzięki sprzedaży robotów oraz instrumentów do nich, a także usług serwisowych, znacznie zwiększył przychody w ostatnich latach.
Polska spółka w ostatnim kwartale (formalnie pierwszym kwartale jej roku finansowego) miała według wstępnych szacunków 130 mln zł przychodów. To o 267 proc. więcej niż rok wcześniej, gdy nie konsolidowano jeszcze sprzedaży i serwisowania robotów w Czechach i na Słowacji.
- W pierwszym kwartale roku finansowego [zakończonym w grudniu – red.] niemal potroiliśmy sprzedaż. To wynika z dostarczenia aż siedmiu systemów robotycznych: czterech w Czechach i trzech w Polsce. Nie mogę obiecać, że w kolejnych kwartałach tempo będzie równie wysokie, ale zawarliśmy już kilka kolejnych umów i bierzemy udział w postępowaniach przetargowych, które zaowocują kolejnymi dostawami. To będzie się też przekładać na rosnące przychody ze sprzedaży instrumentów i usług serwisowych - mówi Dariusz Korecki, wiceprezes Synektika.

Czeski dopalacz
Synektik w lutym 2022 r. przejął dystrybucję robotów da Vinci w Czechach i na Słowacji, którą Intuitive Surgical wcześniej zajmowało się samodzielnie. Za południową granicą liczba urządzeń tego typu w przeliczeniu na milion mieszkańców jest znacznie wyższa niż w Polsce.
- Zwłaszcza Czechy to rynek bardziej rozwinięty pod tym względem od Polski, co wynika m.in. z tego, że zabiegi przy pomocy robotów są refundowane we wszystkich podstawowych zastosowaniach urologicznych, ginekologicznych, laryngologicznych i chirurgii ogólnej, podczas gdy w Polsce refundowane są tylko zabiegi usunięcia prostaty, i to od kwietnia ubiegłego roku - tłumaczy Dariusz Korecki.
Obecnie w Czechach i na Słowacji jest 19 autoryzowanych robotów chirurgicznych da Vinci, podczas gdy w Polsce - 26.
- Rynek czeski nadal rozwija się w szybkim tempie mimo większego nasycenia. Gdy przejmowaliśmy tę działalność, zakładaliśmy, że średniorocznie będziemy w stanie sprzedać w Czechach i na Słowacji cztery urządzenia. W ostatnim roku kalendarzowym było ich pięć, a w tym roku ostrożnie zakładamy, że dostarczamy ich więcej. W wielu tamtejszych szpitalach roboty operują na pełnej wydolności, więc szpitale dokupują kolejne - jest już kilka szpitali, które mają dwa, a największy klient przygotowuje się do zakupu trzeciego - mówi członek zarządu Synektika.
Różnicę w rozwoju rynków dobrze widać na przykładzie zabiegów usunięcia prostaty, których wykonywanie przy pomocy robota jest refundowane i w Polsce, i w Czechach.
- W Polsce ok. 35 proc. takich zabiegów wykonuje się przy pomocy robotów. W Czechach to ponad 50 proc. Pole do rozwoju jest spore, bo na dojrzałych rynkach z wykorzystaniem robotów przeprowadza się nawet do 90 proc. prostatektomii radykalnych - mówi Dariusz Korecki.
Wysoka sprzedaż urządzeń jest główną przyczyną szybkiego wzrostu wyników Synektika — w pierwszym kwartale tego roku finansowego dostarczanie nowych systemów da Vinci odpowiadało za połowę ze 130 mln zł przychodów. Powtarzalne przychody ze sprzedaży materiałów zużywalnych na razie są mniejsze, ale liczba operacji wykonywanych za pomocą robotów się rozkręca. Tu spory potencjał wzrostu oferuje rynek polski, na którym zabiegów z wykorzystaniem robotów wykonuje się mniej niż na bardziej dojrzałym rynku czeskim. Liczba zabiegów może znacznie wzrosnąć, jeśli zaczną być refundowane w ginekologii czy chirurgii ogólnej. W Czechach natomiast widać już trend dokupowania kolejnych urządzeń przez szpitale, w których pierwsze roboty wykorzystywane są na 100 proc. możliwości. Pieniądze na takie inwestycje są z funduszy unijnych, więc w Polsce bodźcem do kolejnych zakupów, a pośrednio dobrą informacją dla Synektika, byłoby odblokowanie KPO.
Rosnąca skala
W Polsce w ostatnim kwartale po raz pierwszy liczba zabiegów wykonanych z wykorzystaniem robotów da Vinci przekroczyła 1 tys.
- To 88-procentowy wzrost rok do roku, co wynika tak z większej liczby systemów, jak i ze spłacania pandemicznego długu zdrowotnego, gdy diagnozowano mniej pacjentów i wstrzymywano zabiegi. Spodziewamy się, że w kolejnych kwartałach liczba procedur w Polsce będzie rosła w tempie ok. 40 proc. - zapowiada Dariusz Korecki.
Synektik startuje w przetargach na zakup lub dzierżawę systemów robotów chirurgicznych.
- Dzierżawa wymaga od nas nieco większego zaangażowania kapitałowego. W tym modelu generujemy przychody ze sprzedaży instrumentów i serwisu. Szpitale weryfikują technologię, a lekarze uczą się jej zastosowań. W tej chwili z dzierżawą jesteśmy w dwóch szpitalach, a może będzie ich więcej - mówi wiceprezes Synektika.
Docelowo Synektik, którego umowy na wyłączność z Intuitive Surgical obowiązują do 30 kwietnia 2026 r., zamierza większość przychodów generować ze sprzedaży instrumentów i serwisu. Zaczął też sprzedawać inne roboty – do Olsztyna trafiło zaawansowane urządzenie ZAP Surgical, wykorzystywane w zabiegach onkologicznych, a do jednej z prywatnych klinik: system neurochirugiczny, który stosuje się u pacjentów z chorobą Parkinsona i drżeniem samoistnym.
- Robot w Olsztynie to szóste takie urządzenie w Europie, w ramach tego kontraktu zbudowaliśmy nowy pawilon dla szpitala. Spodziewamy się, że rocznie będziemy realizować jeden tego typu kontrakt. Sprzedaż robotów generuje wysokie jednorazowe przychody, ale marże generuje się również na wieloletniej obsłudze ośrodków, które zainstalowały roboty – tłumaczy menedżer.
Amerykańskie badania
Spółka z GPW spore nadzieje wiąże z inną gałęzią działalności – opracowanym przez nią kardioznacznikiem, który ma być wykorzystywany podczas badania przepływów krwi przez serce z wykorzystaniem pozytonowej tomografii emisyjnej (PET). Prace nad nim, finansowane m.in. z dotacji, trwają od blisko dekady. Docelowo spółka może pozyskać partnera branżowego lub sprzedać licencje na produkcję znacznika.
- Prowadzimy badania kliniczne w Polsce, będziemy też przeprowadzać je w innych krajach europejskich. Kluczowy jest jednak dla nas rynek amerykański. Negocjujemy tam z partnerami, którzy mogą produkować kardioznacznik najpierw na potrzeby badań klinicznych, a potem - komercyjnie – mówi Dariusz Korecki.
Spółka wraz z doradcami jest w trakcie konsultacji z FDA (Agencją ds. Żywności i Leków), dotyczących kształtu i zakresu badań klinicznych trzeciej fazy w USA.
- Spodziewamy się wydania zgody na rozpoczęcie badań w perspektywie sześciu miesięcy. Im szerszy będzie ich zakres, z tym większym kosztem będziemy musieli się liczyć. Chcemy prowadzić ten projekt samodzielnie jak najdłużej – na pewno przed rozpoczęciem badań w USA nie podpiszemy umowy z partnerem, bo im bliżej rejestracji, tym wyższa wartość projektu – mówi Dariusz Korecki.