PB: Są banki, które zawsze są kupującymi, i są banki, które zawsze są na sprzedaż. Kieruje pan bankiem, który wszyscy chcieliby kupić. I to od kiedy pamiętam. Ostatnio te pogłoski się nasiliły w związku z planami sprzedaży Novo Banco w Portugalii. Miałby go kupić BCP Millennium, a pieniądze zapewnić sprzedaż banku w Polsce.
João Jorge Brás: CEO BCP Millennium przy okazji prezentacji wyników kwartalnych powiedział, że nie potrzebuje fuzji i przejęć, aby być konkurencyjny. Dodał, że oczywiście będzie rozpatrywać wszystkie możliwości, które pojawią się na rynku, ale skrupulatnie.
Mamy ten komfort, że wspiera nas stabilny akcjonariusz obecny w Polsce od ponad 20 lat. Mamy radę nadzorczą, która w większości składa się z niezależnych członków. Możemy skoncentrować się na realizacji strategii opartej na wzroście organicznym i powiększaniu udziałów w rynku.
Sytuacja na rynku M&A po ostatniej transakcji Erste na akcjach Santander Banku Polska nabrała nowej dynamiki. To pierwsza duża inwestycja na rynku bankowym od 10 lat. Spekulacje o możliwych kolejnych transakcjach mocno się nasiliły.
Jest to ważna transakcja dla sektora i gospodarki, ponieważ pokazuje, że Polska jest atrakcyjnym krajem, w którym można realizować duże transakcje. Santander to bardzo dobry bank, w którym pracuje świetny zespół. Erste to również mocny zawodnik, którego wejście na rynek na pewno zwiększy konkurencję.
Czy polski sektor bankowy nadal jest za bardzo rozdrobniony, czy też poziom koncentracji jest odpowiedni?
Według europejskich standardów jest on zbyt rozdrobniony. W Portugalii np. działa kilka dużych banków. Wyższy poziom koncentracji jest pozytywny dla akcjonariuszy, ponieważ mogą skorzystać z ekonomii skali, co przekłada się na wzrost wartości. Z punktu widzenia klientów koncentracja może oznaczać mniejszą konkurencję cenową, więc z ich perspektywy może być mniej korzystna, chociaż większe banki są bardziej odporne w trudnych czasach, co jest istotne dla bezpieczeństwa deponentów. Myślę, że polski sektor bankowy jest już wystarczająco efektywny i nie sądzę, by mniejsza liczba graczy znacząco wpłynęła na poziom konkurencyjności. Nie widzę w tym wiele zysków ani dla klienta, ani dla sektora.
Ponad połowę aktywów bankowych w Polsce kontroluje państwo. Jak to wpływa na poziom konkurencyjności i sposób funkcjonowania sektora?
Banki państwowe są dobrze zorganizowane i zarządzane. Nie jest to problem polskiego rynku bankowego, natomiast jako liberalny ekonomista wierzę, że rola państwa w gospodarce powinna być ograniczona do funkcji regulacyjnych i kontrolnych. Im mniej państwa jako właściciela, tym lepiej dla rynku i klientów.
Polska dopiero buduje kapitał narodowy, a potrzebnych inwestycji jest bardzo dużo. W mojej opinii z punktu widzenia państwa lepiej jest gromadzić kapitał, budować infrastrukturę niż zarządzać bankami.
Jednak polskie banki będące spółkami grup międzynarodowych odczuwały ograniczenia, na przykład w postaci limitów kredytowych wprowadzonych przez zagraniczne centrale w czasie kryzysu. Ponadto poza Czechami i Słowacją nie ma w zasadzie kraju w Europie, gdzie sektor bankowy byłby całkowicie sprywatyzowany. Kontrola nad sektorem finansowym może być elementem bezpieczeństwa systemowego...
Tak jak powiedziałem — Polska ma za mało kapitału prywatnego i dlatego państwo sprawuje kontrolę nad największymi spółkami. Państwowe banki są dobrze zorganizowane, więc tu nie ma problemu. Gdyby działały źle, wtedy byłby to problem istotny. Warto mieć to na uwadze.
Pytanie brzmi, czy państwo powinno przeznaczać kapitał na rozwój gospodarczy i inwestowanie w infrastrukturę. czy też inwestować państwowy kapitał w posiadanie banków lub firm jakiegokolwiek innego sektora. Na liberalnym rynku jest to rola prywatnego kapitału.
Czy taka struktura właścicielska nie osłabia pozycji sektora w relacji z regulatorem? Dwa lata temu, kiedy stopy procentowe zaczęły rosnąć, a premier, były bankowiec, zaczął grozić palcem, że oprocentowanie depozytów jest za niskie, Pekao, a potem PKO BP natychmiast zaczęły je podnosić. Może powinniście założyć Związek Banków Prywatnych?
Podstawową sprawą jest dialog. Uważam za rzecz bardzo dobrą i bardzo przydatną, kiedy rząd zaprasza sektor i mówi, co z jego perspektywy jest dobre dla gospodarki i społeczeństwa. Wtedy wiemy, jak współpracować, żeby osiągnąć te cele. Może to być finansowanie sektora obrony czy wsparcie dla polskich firm w odbudowie Ukrainy albo inne inicjatywy. Chcemy być informowani, a nie zaskakiwani.
Jak taki dialog wygląda w Portugalii?
Kooperacja w wielu krajach europejskich jest większa niż w Polsce. Myślę, że moglibyśmy zrobić dużo więcej, gdyby współpraca sektora prywatnego z publicznym była bliższa. Polska gospodarka potrzebuje inwestycji. Same banki nie są w stanie ich pobudzić. Jesteśmy bardzo zainteresowani kredytowaniem, ale nie ma popytu wśród firm. Moim zdaniem jest to problem strukturalny, którego banki same nie są w stanie rozwiązać.
Ma pan pomysł, jak można to zrobić?
Być może trzeba stworzyć publiczno-prywatną platformę promującą inwestycje, opracować plan długoterminowych linii kredytowych, gwarancji, ulg dla firm, które decydują się na inwestycje. Banki już podejmują szczególne wysiłki, aby stymulować inwestycje korporacyjne, rozpowszechniając informacje i zapewniając wsparcie dla wykorzystania funduszy unijnych i transformacji energetycznej. Mają płynność, kapitał i apetyt na ryzyko, aby sfinansować nowy cykl inwestycyjny dla polskich przedsiębiorców.
Brunon Bartkiewicz, były prezes ING Banku Śląskiego, proponuje, żeby firmy polskie inwestujące w kraju miały taki sam system wsparcia jak w przypadku inwestycji zagranicznych.
Musimy znaleźć rozwiązanie. Może warto zaprosić stowarzyszenia przedsiębiorców, żeby zrozumieć, dlaczego przedsiębiorcy w Polsce inwestują mniej, niż są w stanie. Sektor bankowy może pomóc w szukaniu rozwiązań. Dobrze byłoby, gdyby również państwo włączyło się w ten proces.
Coraz poważniejszym wyzwaniem jest demografia. Potrzebujemy inwestycji, aby wzmocnić efektywność i konkurencyjność polskich firm poprzez robotyzację, automatyzację, wykorzystanie zaawansowanych technologii. Aby to osiągnąć, rząd, stowarzyszenia biznesowe i sektor finansowy muszą ze sobą współpracować.
Wracając do sektora bankowego — udział przychodu prowizyjnego w Polsce jest niższy niż w Unii Europejskiej. Moim zdaniem w części wynika to z wojny cenowej i utwierdzenia klienta w przeświadczeniu, że bankowość w Polsce jest za darmo w podstawowym zakresie usług. Czy okres wysokich stóp nie był dobrym czasem na przebudowę tej struktury?
Z pewnością taki model jest nie do utrzymania na dłuższą metę. Myślę, że to nie będzie rewolucja, więc nie spodziewam się całkowitej zmiany struktury, w której nagle wszystko w bankowości w Polsce stanie się płatne. Być może zmienią się nawyki, może pojawi się trochę więcej oszczędności ulokowanych w funduszach inwestycyjnych, które są usługami zapewniającymi opłaty zamiast marży odsetkowej. Mam nadzieję, że jakość i dostępność usług oraz usługi o wartości dodanej świadczone przez banki klientom będą bardziej doceniane i uzasadnione, co przełoży się na prowizje.
No właśnie, gdzie będziecie szukać przychodów, skoro akcja kredytowa jest bardzo słaba, oprocentowanie spada, a wynik prowizyjny jest ograniczony?
Przychody mogą pochodzić ze sprzedaży inwestycji oraz produktów ubezpieczeniowych — na życie, zdrowotnych, produktów inwestycyjnych, kont emerytalnych. Myślę, że tu jest coraz więcej miejsca na budowę wyniku. Polacy są coraz zamożniejsi i potrzebują już nieco innych rozwiązań finansowych. Wierzę w ewolucyjną zmianę modelu biznesowego. Przy tak konkurencyjnym rynku nie widzę wiele przestrzeni na podwyżki cen za podstawowe usługi bankowe.
Moim zdaniem banki będą próbowały kompensować niższe przychody z odsetek przez zwiększanie wolumenów kredytowych, akwizycję klientów. Poza tym nasza prognoza na 2026 r. zakłada docelowy poziom stopy procentowej w granicach 3,5 proc., a to oznacza, że biznes nadal będzie rentowny. W dłuższej perspektywie wyzwaniem będzie utrzymanie przychodów przy niższych stopach procentowych, ale też utrzymanie kosztów na akceptowalnym poziomie. Pytanie, jak to zrobić bez utraty rentowności? To nie jest łatwe zadanie.
Gdzie w tym wszystkim jest miejsce na inwestycje? Mam wrażenie, że przez problem frankowy sektor bankowy w Polsce zaczął wyraźnie zwalniać, jeśli chodzi o wdrażanie innowacji. Wbrew temu, co mówi Związek Banków Polskich, że mamy jedne z najnowocześniejszych banków na świecie, wydaje mi się, że za chwilę zaczniemy mieć poważne opóźnienia względem prawdziwie innowacyjnych instytucji.
Polski rynek jest niezwykle konkurencyjny również pod względem rozwiązań technologicznych. W procesie transformacji cyfrowej banki nie tylko stworzyły narzędzia dla nowoczesnej i wydajnej bankowości, ale także wyedukowały konsumentów, rozdystrybuowały świadczenia państwowe, umożliwiły płatności mobilne, ustanowiły centra kompetencji, rozwinęły utalentowane kadry i pomogły zbudować rynek dla wielu małych i średnich firm technologicznych jako dostawców i partnerów. Było to niezwykle ważne dla transformacji cyfrowej. Banki rozwinęły kompetencje ludzi, wspierały ekosystemy i włączyły konsumentów do szerszej digitalizacji tysięcy usług i firm w całej Polsce.
Konkurencja wam rośnie, bo poważnym rywalem staje się Revolut, gracz spoza krajowego rynku.
W całej Europie obserwujemy wyraźny wzrost cyfryzacji usług finansowych. Sądzę, że polskie banki nadal są w czołówce, jeśli chodzi o poziom digitalizacji. W coraz większym stopniu są też zorientowane na klienta. Zaangażowanie w poprawę jakości usług, user experience w polskich bankach jest naprawę niezwykłe. To wiąże się z dużymi nakładami inwestycyjnymi, ponieważ potrzebujemy nowych technologii. W naszym banku testujemy dziś wiele narzędzi AI — od botów w call center, tworzonych we współpracy z topowymi firmami na świecie, po silniki rekomendacyjne, modele ryzyka, systemy wykrywania oszustw.
A propos AI — dwa tygodnie temu odebrałem telefon. Pani przedstawiła się, że jest asystentką automatyczną, dzwoni w imieniu polskiej kancelarii należącej do amerykańskiej firmy. Zapytała mnie, czy zaciągnąłem kredyt złotowy w latach 2009–24. To był świetnie przygotowany algorytm — płynnie odpowiadał nawet na skomplikowane pytania. Nie obawia się pan, że AI zostanie wykorzystana do szukania luk w umowach kredytowych?
Odpowiem w ten sposób — dziś udział kredytów hipotecznych w PKB to tylko 15 proc., podczas gdy średnia europejska to 45 proc. Chciałbym, żebyśmy mogli rozwijać ten rynek, żeby młodzi ludzie mogli kupować mieszkania i zaczynać życie na własny rachunek. Szukanie kruczków prawnych w umowach nie sprzyja rynkowi. Prawo i środowisko legislacyjne powinno być stabilne niezależnie od krótkoterminowych interesów grupy społecznej czy jakiejś części rynku. To musi być wola społeczeństwa wspierana przez rząd i ustawodawstwo.
Jesteście jednym z udziałowców Blika. Mam wrażenie, że czasami staje się on tematem zastępczym na zasadzie: jak to nie inwestujemy, skoro mamy Blika? Rozmawiałem z bankowcem, który powiedział, że ma już dość Blika, że warto wprowadzić licznik: im ktoś więcej razy powie Blik, tym mniej ma do powiedzenia. Czy Polski Standard Płatności (PSP) powinien dalej działać jako spółka bankowa podobnie jak SIBS w Portugalii, czy może warto ją wprowadzić na giełdę?
To są pytania do zarządu PSP, którego rolą jest wskazywanie kierunków rozwoju spółki. Banki zapewniają wsparcie kapitałowe oraz swój czas — od niedawna w radzie nadzorczej PSP zasiadają prezesi banków. W najbliższych kilku latach systemy płatnicze w Europie z całą pewnością będą intensywnie się rozwijać i uważam, że Blik może odegrać istotną rolę w tym procesie.
Teraz wszystko zależy od zespołu zarządzającego i od wsparcia ze strony akcjonariuszy. Moment jest dobry — Blik jest dobrze spozycjonowany na rynku, ma kompetencje, kapitał, doświadczenie i zaangażowanych udziałowców.
