Szkoły nie zarabiają na kursach szwedzkiego
Biznesmeni i turyści wolą kupić samouczek
Zainteresowanie nauką języka szwedzkiego jest w Polsce znikome. Nauka odbywa się z reguły w trybie indywidualnym, bo trudno skompletować grupę.
PARADOKS: Od 7 lat prowadzimy kursy dla IKEI, a nie otrzymaliśmy żadnego zlecenia na naukę szwedzkiego, chociaż oprócz angielskiego uczyliśmy tam m.in. języka niemieckiego i niderlandz-kiego.Także w Ericssonie uczymy tylko angielskiego, a szkoda — mówi Wojciech Gajewski, prezes Centrum Oświatowego Akademos. fot. Borys Skrzyński
Szkoły nie zarabiają kroci na nauce języka szwedzkiego.
— Udzielamy lekcji indywidualnych, głównie osobom prywatnym. Obecnie nie mamy nikogo chętnego — informuje Barbara Piekart, koordynator kursów w Szkole Językowej B.S.A.
Także do Bydgoskiego Zespołu Szkół Oświata od dwóch lat nie zgłosił się ani jeden zainteresowany poznaniem języka szwedzkiego.
— Obecnie uczymy tego języka jednego słuchacza indywidualnego i jedną firmę — opowiada Elżbieta Kozłowska z Albion Language Services.
Zdaniem Magdaleny Derlikowskiej, dyrektora Poligloty, największe zainteresowanie nauką szwedzkiego jej szkoła odnotowała w latach 1988-92.
— Stale są chętni na kurs dla początkujących. Po roku lub dwóch można wystarczająco opanować szwedzki, żeby porozumiewać się bez trudności. Większości kursantów to wystarcza — dodaje Magdalena Derlikowska.
Wojciech Gajewski, prezes Centrum Oświatowego Akademos, zauważa, że istnieje większe zapotrzebowanie na tłumaczenia ze szwedzkiego, niż na kursy językowe. Szkoły mają także problem z lektorami.
— Wykładających ten język jest znacznie mniej niż anglistów, germanistów czy nawet niderlandystów — informuje Wojciech Gajewski.
— Obawiam się, że popyt na naukę szwedzkiego nie wzrośnie, chyba że pojawi się chwilowe zafascynowanie Szwecją — podsumowuje Dominika Staniewicz, dyrektor działu szkoleń w Context Language Center.
O studenta łatwiej
Filologię szwedzką można studiować na trzech uniwersytetach: Jagiellońskim, Adama Mickiewicza w Poznaniu oraz na Uniwersytecie Gdańskim.
— Co roku przyjmujemy około 20 osób na pierwszy rok studiów. Nasi absolwenci pracują nie tylko jako przewodnicy turystyczni i tłumacze, ale również w takich dziedzinach jak bankowość — wyjaśnia Magdalena Wasilewska-Chmura, literaturoznawca z Zakładu Filologii Szwedzkiej UJ.
— Firmy szwedzkie, w których starają się o pracę nasi absolwenci, to głównie międzynarodowe korporacje, jak np. IKEA. Wymagają one znajomości angielskiego. Posługiwanie się szwedzkim nie stawia pracowników na lepszej pozycji — uważa Magdalena Wasilewska-Chmura.
Jej zdaniem, małe zapotrzebowanie na naukę szwedzkiego wypływa m.in. z faktu, że Szwedzi, walcząc z bezrobociem, zamknęli dla cudzoziemców rynek pracy.
— Są dziedziny, np. ochrona środowiska, gdzie prężnie rozwija się współpraca. Możliwości istnieją też w służbie zdrowia. W Szwecji potrzebne są pielęgniarki. Gdyby współpraca w tej dziedzinie przybrała formy zorganizowane, wzrosłoby zainteresowane nauką szwedzkiego — mówi Magdalena Wasilewska-Chmura.
Szwedzki jest obecnie jednym z języków urzędowych UE. Z tego względu zapotrzebowanie na tłumaczy powinno wzrosnąć.
Ucz się sam
W Polsce dostępne są samouczki języka szwedzkiego. Książkę, adresowaną do osób udających się do Szwecji w celach zawodowych lub turystycznych, wydało Wydawnictwo Literackie w Krakowie. Samouczek kosztuje 21 zł.
— Książka cieszy się zainteresowaniem. Miesięcznie sprzedawanych jest kilkaset egzemplarzy — twierdzi Piotr Majorczyk z działu handlowego Wydawnictwa Literackiego.
Karolina Guzińska