Szpadą po wielkiej szachownicy

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2017-09-28 22:00
zaktualizowano: 2017-09-28 20:31

Marcin Ornass-Kubacki w biznesie stawia na energię, taktykę i strategię. Widać to w jego gabinecie, gdzie Sun Tzu tworzy spójną całość z modelami rakiet.

Po tym poznaje się wybitną architekturę — uwierzycie państwo, że biurowiec Metropolitan przy warszawskim placu Piłsudskiego liczy sobie już 14 wiosen? Wyceniany na rynku nieruchomości na około 1 mld zł budynek od zarania pomyślany był jako miejsce premium. Najlepsze materiały, adres, no i architekt — sir Norman Foster. Nic zatem dziwnego, że przyciąga firmy, mające unikatowość w swym DNA i nie tak znowu wielkie zespoły, realizujące wielkie projekty. Astra CEE (spółka córka SES), operator dziesiątków satelitów systemu satelitarnego Astra, krążących 36 tys. km nad Ziemią, tu właśnie ma naziemną siedzibę.

— Centrala firmy znajduje się w gustownym pałacu w macierzystym Luksemburgu. Ale to z Warszawy zawiadujemy kilkunastoma rynkami: od Polski przez Beneluks po Bułgarię — twierdzi Marcin Ornass-Kubacki, prezes Astry CEE. Okna jego gabinetu wychodzą na budynek Opery Narodowej, jednak tym, co przykuwa wzrok, jest wielobarwny, wręcz krzykliwy obraz za jego plecami. Sztuka nowoczesna? Pudło!

Skok na fortel

— To koloryzowane zdjęcie satelitarne. Wybrałem dorzecze Leny, urzekły mnie właśnie barwy. W biurze mamy też m.in. rewelacyjne zdjęcia Sahary — wyjaśnia gospodarz. Zaskakujące, ale w jego gabinecie nie miga żaden ekran telewizyjny. Wielki zakrzywiony telewizor działający w technologii 4K prezentuje swoje możliwości przy wejściu do siedziby firmy. Nadawany na żywo obraz satelitarny imponuje kolorystyką i umiłowaniem szczegółu: można bez mała policzyć długie rzęsy długonogich modelek akurat przewijających się w kadrze. Zamiast pilota Marcin Ornass-Kubacki trzyma w ręku szermierczą szpadę. Od kilkunastu miesięcy fechtunek jest dla prezesa Astry sportem numer jeden.

— Niegdyś, jako nastolatek, trenowałem szermierkę. Teraz to moja odskocznia od problemów biznesowych. Szermierka to szybki sport, trzeba być całym ciałem i głową tu i teraz, walczyć na sto procent. Jednocześnie to niezły trening umysłu, także w kontekście zarządzania. W końcu Francuzi mawiają, że szermierka to gra w szachy całym ciałem. Tu są fortele, blefy, odczytywanie zamiarów przeciwnika — podkreśla Marcin Ornass-Kubacki. Pytany o stojące na szafce pamiątki z gali bokserskiej, potwierdza, że boks, owszem, trenował — w Stoczniowcu Gdynia, jeszcze jako nastolatek.

Sztuka udawania

— Spędzam bardzo dużo czasu w biurze, więc starałem się je maksymalnie udomowić — przyznaje prezes Astry, prezentując m.in. model stylowej łodzi (pamiątka po żeglarskiej pasji) i tablicę, do której poprzypinał nie tylko rodzinne fotografie.

— To moja córka w szermierczym stroju. Jest lepsza ode mnie, może legalnie sprawiać ojcu manto — śmieje się menedżer. Obok m.in. przedruk ogłoszenia z brytyjskiej prasy o sprzedaży kilkudziesięciu tomów Encyklopedii Britanniki. „Ożeniłem się. Żona wie wszystko” — tłumaczy ogłoszeniodawca. Marcin Ornass-Kubacki, choć w CV ma m.in. budowanie potęgi Wizji TV i dziennikarski epizod, przyznaje, że to nie jego ogłoszenie: on książki woli gromadzić i czytać. Na biurku leży egzemplarz „Sztuki wojny” Sun Tzu, noszący ślady regularnego używania. „Strategia wojny polega na przebiegłości i stwarzaniu złudzeń. Dlatego, jeśli jesteś do czegoś zdolny, udawaj niezręcznego, jeśli jesteś aktywny, stwarzaj pozory bierności” — radzi chiński mędrzec. Zdaniem jednego z najważniejszych menedżerów firmy, osiągającej rocznie 2 mld euro przychodów, te rady w codziennej biznesowej szermierce sprawdzają się bez pudła. &

 

Perła w rakiecie

Skonstruowanie i wysłanie na orbitę jednego satelity telewizyjnego kosztuje około 300 mln dolarów. Nic dziwnego, że rakiety, wynoszące w kosmos technologiczne cacka, są dla Astry, spółki córki SES, najważniejsze. Trzy modele tychże rakiet zdobią gabinet Marcina Ornassa-Kubackiego.

— Mamy trzy miejsca, z których wystrzeliwujemy nasze satelity. To Cape Canaveral na Florydzie, centrum wyniesień w Gujanie Francuskiej i Bajkonur w Kazachstanie — tłumaczy prezes. Dodaje, że Astra i SES to dumy luksemburskiej gospodarki, o której powstało kilka książek. Wszystko zaczęło się w latach 80., gdy grupa naukowców złożyła na ręce tamtejszych notabli odważny projekt rewolucji spod znaku komunikacji satelitarnej. Luksemburski rząd dał im finanse i zielone światło. Rezultat? SES szybko się stała perłą innowacji na skalę światową.