Ile szparagów zbieranych jest co roku w Polsce — dokładnie nie wiadomo. Polski Związek Producentów Szparaga (PZPS) mówi o kilku tysiącach ton i ciągłym wzroście.



— Wielokrotnie próbowaliśmy to wyliczyć, ale to niemożliwe. Wciąż przybywa producentów, również z zagranicy, i urywają się telefony od klientów. Branża na pewno się rozwija, a popyt — poza krótkim momentem wysypu w szczycie sezonu — jest wyższy niż podaż — twierdzi Marian Jakobsze, szef PZPS i plantator.
Cały świat na półce
— Kiedyś produkcja w Polsce rosła, bo można ją było sprzedać w Europie Zachodniej. Teraz wzrasta krajowe spożycie i to jest główny czynnik wpływający na rozwój produkcji. Szparagi kojarzą się Polakom z luksusem, więc wraz ze wzrostem zamożności kupują ich coraz więcej. Dziś sprowadza się również szparagi z krajów południowych, aby zapewnić ich dostępność już wczesną wiosną — mówi Paweł Kraciński, ekspert Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej.
Na sklepowych półkach widać teraz produkty z Meksyku i Peru.
— Za chwilę pojawią się szparagi hiszpańskie, a nasze powinny być dostępne za kilka dni. Szykujemy się na kolejny udany sezon. Krajowe spożycie nie tylko rośnie, ale też ewoluuje jakościowo — ze szparagów białych odbiorcy przestawiają się na zielone i zwracają coraz większą uwagę na jakość warzyw — twierdzi Marian Jakobsze.
— Pojawiają się szparagi z kolejnych krajów, np. Włoch i Węgier. Stały się dostępne, a konsumenci się do nich przyzwyczaili, co napędza spożycie — zaznacza Andrzej Mierzejewski z firmy Cool Fruit.
Dwa lata temu Marian Jakobsze ostrożnie szacował konsumpcję statystycznego Polaka na około 10 gramów. Teraz mówi o 15 gramach.
— Oczywiście to wciąż bardzo małe ilości, a zielone stanowią około jednej czwartej — podkreśla szef PZPS.
Wiele małych
Paweł Kraciński uważa, że w przyszłości szparagi mogą odgrywać większą rolę w polskiej produkcji warzyw.
— Jest to uprawa wymagająca lekkich ziem, których w Polsce nie brakuje. Jednocześnie produkcja jest kapitałochłonna i pracochłonna. To bariery i szanse. Większe nakłady na produkcję zwykle generują większe przychody i, co za tym idzie, zyski. Produkcja szaragów jest intensywna w stosunku do powierzchni uprawy, co daje szanse na wypracowanie zysku nawet z małej plantacji. Rosnące koszty produkcji, w tym pracy, i problemy ze znalezieniom pracowników, będą negatywnie oddziaływać na wielkość produkcji części warzyw w kraju, ale w przypadku szparagów mają nieco mniejsze znaczenie, bo większy przychód ze sprzedaży pozwala rolnikom zaoferować wyższe stawki, co może przyciągnąć chętnych do pracy — uważa Paweł Kraciński.
Marian Jakobsze szacuje, że hektar plantacji to inwestycja rzędu 50 tys. zł.
— Pierwszy zbiór następuje w trzecim roku. Z samych szparagów nikt nie jest w stanie się utrzymać, więc ich uprawa często jest łączona z uprawą truskawek czy borówek amerykańskich. Mimo to jest to jeden z bardziej perspektywicznych segmentów, w którym kolejni producenci nie powodują tłoku. Plantacje należące do zagranicznych właścicieli są zakładane z wizją eksportu na ich rodzimy rynek, więc nie czuć ich w krajowej podaży — tłumaczy szef PZPS.
— Ponadto koszty sprawiają, że trudno założyć ot tak kilkudziesięciohektarową plantację. Pojawiają się małe szparagarnie, więc produkcja rośnie bez skokowych zmian — mówi Andrzej Mierzejewski.
Szef PZPS zaznacza, że w sezonie zdarzają się krótkie momenty nadpodaży.
— Wtedy cena spada — to moment skupu większych ilości przez zakłady przetwórcze. Większość zebranych warzyw trafia jednak do bezpośredniej konsumpcji w wersji świeżej — wyjaśnia Marian Jakobsze. © Ⓟ