Kupowanie krótkoterminowych kontraktów nastawionych na spadek tzw. indeks strachu VIX było jedną z najlepszych strategii tradingowych ostatniej dekady. Obrazujący oczekiwania traderów opcji co do przyszłej zmienności S&P500 VIX od lat porusza się tendencji spadkowej, co towarzyszy pięciu się głównego indeksu giełdy nowojorskiej na kolejne szczyty (wskaźnik ten określa się mianem indeksu strachu, ponieważ wzrost zmienności zwykle towarzyszy giełdowemu załamaniu lub co najmniej korekcie). Oparty na kontraktach obliczonych na spadek indeksu VIX amerykański fundusz ETF wypuszczony przez towarzystwo VelocityShares dał zarobić w sześć lat 1348 proc., wynika z danych Bloomberga.
Mimo to inwestorzy coraz bardziej agresywnie sięgają po dokładnie odwrotną strategię. Oferowany przez iPath fundusz ETF nastawiony na zwyżki indeksu VIX (czyli de facto na mocniejsze zawirowania na giełdzie nowojorskiej) zanotował siedem z rzędu kwartałów napływów netto. Od początku roku ten jeden z bardziej popularnych funduszy obliczonych na skok notowań VIX przyciągnął na czysto 500 mln USD napływów, nawet pomimo zanotowania w tym okresie straty sięgającej 50 proc.
Patrząc na wytrwałość grających pod tąpnięcie na giełdzie nowojorskiej nie sposób oprzeć się konkluzji, że z pewnością kiedyś (być może nawet niedługo) obstawiany przez nich scenariusz się ziści. Problem w tym, że w momencie, kiedy będą rzeczywiście mogli na nim zarobić, spora część z nich może już być niewypłacalnych.
