Co na temat kontroli w WGI Domu Maklerskim (WGI DM) ma do powiedzenia pracownica Komisji Nadzoru Finansowego (KNF), która jeszcze w ramach Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (KPWiG — poprzedniczka prawna KNF) kontrolowała firmę? Opinia publiczna tego się nie dowie. Sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska, prowadząca ponowny proces trzech menedżerów Warszawskiej Grupy Inwestycyjnej (WGI), utajniła bowiem wyjaśnienia Hanny B., która jako świadek zeznawała w procesie mającym rozstrzygnąć o odpowiedzialności szefów WGI za to, że w 2006 r. 1156 klientów WGI straciło 247,9 mln zł (na dzisiejsze pieniądze około 660 mln zł).
O wyłączeniu jawności rozprawy sędzia zdecydowała po poinformowaniu, że w trakcie śledztwa w 2011 r. pracownica KNF została zwolniona z obowiązku zachowania tajemnicy służbowej przez prokuratora. Takie postanowienie zostało także wydane przez sąd w 2013 r., podczas pierwotnego procesu szefów WGI.
Menedżerowie WGI strat klientów nie negują. Zarówno podczas pierwszego procesu, jak też obecnie twierdzą jednak, że straty zostały spowodowane nieudolnymi działaniami KPWiG związanymi z odebraniem licencji maklerskiej WGI.
W pierwotnym procesie szefowie WGI zostali zresztą w 2020 r. uniewinnieni przez sędzię Annę Bator-Ciesielską. Stało się to 14,5 roku po upadku WGI, w tym ośmiu latach postępowania sądowego (wcześniej sprawa latami tkwiła w prokuraturze).
— To jest nawet nie porażka, ale klęska wymiaru sprawiedliwości. To jest przykład, jak sąd nie powinien pracować — oceniał w 2022 r. Jerzy Leder, przewodniczący trzyosobowego składu orzekającego sądu apelacyjnego, który uchylił pierwotny wyrok i odesłał sprawę do ponownego rozpatrzenia.
Tajemnica wieloletniego dyrektora KNF
Nowy proces ruszył w maju 2023 r., niemal równo 17 lat po odebraniu WGI licencji maklerskiej przez KPWiG. Na kwiecień 2024 r. zaplanowano przesłuchania świadków, w tym członków rady nadzorczej WGI, a wśród nich Tomasza S., byłego rektora Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, oraz Bohdana W., swego czasu prezesa Głównego Urzędu Statystycznego. Po nich mieli zeznawać Hanna B. i Marek S. Ten ostatni to długoletni szef departamentu domów maklerskich w KPWiG, a potem KNF. Był jednym z dyrektorów, którzy zakończyli pracę w urzędzie po ujawnieniu problemów GetBacku. Po opuszczeniu nadzoru objął stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej Prosper Capital Domu Maklerskiego, któremu KNF… odebrała licencję w 2023 r.
Co Marek S. ma obecnie do powiedzenia w sprawie firmy, która straciła licencję, gdy pracował w nadzorze? Tego nie wiadomo, bo do sądu nie przyszedł. Sąd nie miał zresztą informacji o doręczeniu mu wezwania na dwa adresy, które przedstawiła KNF na podstawie danych, jakimi dysponowała z czasów, gdy tam pracował.
W tej sytuacji prokurator Marek Skrzetuski zaproponował wystąpienie do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych (ZUS) o udostępnienie adresu byłego urzędnika KNF i ewentualnie obecnego płatnika składek na ubezpieczenie społeczne.
— Wydaje się, że aktualny płatnik składek będzie miał najbardziej aktualne informacje — argumentował Marek Skrzetuski.
— Nie widzę jeszcze powodów wszczynania poszukiwań pana S. przez takie podmioty jak choćby policja — studziła emocje Anna Wierciszewska-Chojnowska.
Poinformowała ponadto o problemach z kompletnością protokołu ze stycznia 2014 r., gdy pracując jeszcze w KNF Marek S. z wyłączeniem jawności składał wyjaśnienia w trakcie poprzedniego procesu WGI. Mimo zachowania kompletnej numeracji stron brakowało jej logiki w wątkach przechodzących z jednej strony na drugą.
— Numeracja stron jest zachowana. Natomiast jest to nielogiczne. Moje doświadczenie zawodowe wskazuje, że tak nie powinien wyglądać ten protokół — mówiła sędzia.
Anna Wierciszewska-Chojnowska odrzuciła wnioski oskarżycieli posiłkowych, czyli poszkodowanych, o ustanowienie dodatkowych zabezpieczeń na majątku oskarżonych. Tłumaczyła, że wnioskodawcy nie wskazali żadnych nowych składników majątku oskarżonych, a ci przez lata nie podejmowali zaś żadnych działań torpedujących tok postępowania sądowego.
Skłonił oskarżonych do milczenia
Sędzia przyjęła natomiast dwa kolejne wnioski dowodowe radcy prawnego Roberta Nogackiego reprezentującego część pokrzywdzonych. Jeden dotyczy wykazania, że amerykańska Wachovia, z którą współpracowała WGI, miała w grupie licencję bankową. Ma to związek z obligacjami WGI Consulting. Oskarżony M.S. tłumaczył dotychczas, że WGI Consulting powstała tylko dlatego, by kontynuować współpracę z Wachovią Securities, która jako dom maklerski nie mogła prowadzić rachunku dla innego domu maklerskiego, jakim w pewnym momencie stała się WGI. Drugi z przyjętych 10 kwietnia 2024 r. wniosków dowodowych Roberta Nogackiego dotyczy wniosku o wykreślenie z rejestru spółki WGI Europe motywowanego tym, że nie ma ona żadnego majątku, podczas gdy udzieliła dwóm oskarżonym pożyczek.
Wcześniej Robert Nogacki złożył trzy inne wnioski dowodowe uwzględnione przez sąd. W ich wyniku do akt został dołączony komplet egzemplarzy czasopisma „Inwestor” wydawanego przez WGI dla klientów. Wydawnictwo ma być argumentem za tym, że zagadnienie uzyskania licencji maklerskiej było przedstawiane klientom WGI w sposób drastycznie odmienny od obecnej linii obrony oskarżonych.
Kolejny wniosek dowodowy dotyczy domu maklerskiego Trade Wall Street Financial. Robert Nogacki chce dowieść, że pieniądze klientów WGI DM wytransferowane do WGI Europe zostały wykorzystane do zakupu kolejnego domu maklerskiego — czyli właśnie Trade Wall Street Financial w Stanach Zjednoczonych — o czym klientów WGI nie informowano.
Na bazie wyciągów z rachunku WGI Consulting w amerykańskiej Wachovii Securities Robert Nogacki chce zaś udowodnić, że nie jest prawdą, jakoby rachunek zawierał instrumenty trudne do zbycia przez ich małą płynność lub przez fakt, że ich zbycie wiązałoby się ze stratą. Tym samym chce obalić twierdzenia oskarżonych M.S. i Ł.K., jakoby jednoczesne wcześniejsze umorzenie wszystkich obligacji WGI Consulting było problematyczne z tych powodów, a udowodnić, że rzeczywistym problemem byłoby odkrycie wtedy braków w kasie WGI.
Po tym jak Robert Nogacki złożył te wnioski, oskarżeni M.S i Ł.K. odmówili odpowiedzi na jego pytania. Wcześniej odpowiadali na pytania sądu, prokuratury czy innych prawników występujących po stronie oskarżenia. Różniło to obecny proces od tego, w którym zostali uniewinnieni. Wtedy nie odpowiadali na pytania oskarżenia. W obecnym procesie brak odpowiedzi na pytania drugiej strony na samym początku zadeklarował tylko oskarżony A.S. Tak jak dwaj pozostali oskarżeni skorzystał jednak z prawa do swobodnej wypowiedzi na początku procesu.