Jesteśmy dopiero 44. partnerem handlowym Tajwanu, a w ubiegłym roku ten kraj spadł na piąte miejsce wśród krajów azjatyckich, z którymi handluje Polska. Nic dziwnego: barier nie brakuje. Od 1996 r. nie udało się podpisać umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, Tajwan chroni swoją żywność i inne produkty wysokimi cłami (np. 25-procentowe na alkohol) i nie uwzględnia europejskich certyfikatów na wiele produktów. Ale są pierwsze jaskółki.

Mięsny jeż
— Miesiąc temu inspekcja weterynaryjna z Tajwanu przez dwa tygodnie zbadała w Polsce osiem zakładów przetwórstwa. Jej raport powinien być gotowy do końca grudnia. Od wiosny polska wieprzowina może zostać dopuszczona na tajwański rynek — mówi Marek Wejtko, dyrektor generalny Warszawskiego Biura Handlowego w Tajpej.
Byłoby to wydarzenie wielkiej rangi. Z Europy wieprzowinę mogą eksportować tylko Dania i Holandia, które postarały się o to dekadę temu, przed zamrożeniem rynku. Potem zmian nie dopuszczało lobby tajwańskich producentów wieprzowiny. O dopuszczenie wieprzowiny ubiegają się także Francja, Austria, Szwecja i Hiszpania oraz Wielka Brytania, Belgia i Włochy. Te kraje razem z Polską rozpoczęły starania kilka lat temu (z naszego kraju startowały 33 firmy, ale spora część się wykruszyła).
— Urzędnicy tajwańskiego inspektoratu weterynaryjnego uważają, że ze wszystkich państw UE najlepiej współpracuje im się z Polakami, odpowiedzi z Głównego Inspektoratu Weterynaryjnego były wręcz modelowe. Chociaż zaczęliśmy starania znacznie później niż inne państwa, wyprzedziliśmy unijnych kolegów — inspekcja przyjechała tylko do Polski i w tym roku na pewno kolejnej w Europie nie będzie, najbliższa najpewniej pojedzie do Austrii w marcu 2013 r. — opowiada Marek Wejtko.
— Nawet, jeśli rynek tajwański jest mniej chłonny niż japoński czy chiński, to te kilka tysięcy ton zwiększa stabilność naszych producentów. Część firm nawiązało wstępne kontakty i rynek jest dość atrakcyjny — komentuje Witold Choiński, prezes Związku Polskie Mięso.
O tym, jak ważną kwestią jest eksport mięsa na Tajwan, niewielki kraju z 23 mln mieszkańców, świadczy fakt, że Waszyngton opóźniał przyznanie Tajwanowi statusu kraju objętego ruchem bezwizowym, dopóki władze w Tajpej nie wyraziły zgody na dopuszczenie na rynek wołowiny z raktopaminą (środek przeciwdziałający otłuszczaniu się mięsa, dopuszczalny w USA, ale nie w UE). Tajwan zgodził się na to po długich bojach w parlamencie latem tego roku i od listopada dołączył jako 36. państwo na świecie do grupy krajów, których mieszkańcy nie potrzebują wiz do USA. Nogami przebierają producenci drobiu.
— W sierpniu Tajwan uznał Polskę za kraj wolny od ptasiej grypy. Zaczynamy proces starania się o dopuszczenie na rynek. Zakładamy, że będzie szybciej niż z wieprzowiną, może moglibyśmy odblokować eksport pod koniec przyszłego roku — zastanawia się Marek Wejtko.
— Chodzi o umowę między PLL LOT a tajwańskimi liniami Eva Air, które we wrześniu 2013 r. wejdą do sojuszu Star Alliance, w którym jest też polski przewoźnik. Tajwańczykom na porozumieniu zależy, sprawa toczyła się od dawna, ale ospale. W końcu w październiku przedstawiciele Eva Air spotkali się w Warszawie z pracownikami Urzędu Lotnictwa Cywilnego i PLL LOT. Sprawa trafiła do MSZ — mówi Marek Wejtko.
Ponieważ Tajwan nie ma oficjalnego statusu państwa, nie może być mowy o traktacie międzyrządowym. W Niemczech taki dokument podpisało stowarzyszenie linii lotniczych, a w Wielkiej Brytanii — porty lotnicze.
— MSZ jest pozytywnie nastawione do sprawy. Po zawarciu umowy możliwe będzie podpisanie aneksu do niej dotyczącego code share. To oznacza, że w rozkładach LOT pojawi się Tajpej. Eva Air lata np. do Wiednia, Frankfurtu, Paryża i Londynu. Połączenia z Warszawy do tych miast realizowaneprzez LOT, a potem na Tajwan przez Eva Air, będą tańsze. Dziś wszyscy latają Lufhansą czy KLM, bo jest taniej — wyjaśnia Marek Wejtko. Co ciekawe, o planach nic nie wiadomo w Warszawie.
— Nie planujemy w najblizszym czasie umowy code-share z Eva Air. Współpracujemy z tą linią lotniczą na bazie innych porozumień — poinfomowało biuro prasowe LOT.
Podatkowy szlaban
Jest szansa, że umowa lotnicza przetrze szlaki dla kolejnego ważnego dokumentu: umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania, której od 1996 r., gdy powstał odpowiedni projekt, nasze kraje wciąż nie podpisały.
— Takie umowy ma z Tajwanem 20 krajów, w tym siedem z UE. Kiedy biznesmen z Tajwanu chce wejść do Europy Środkowej, najczęściej wybiera Węgry albo Czechy kojarzące się z przychylnym prawem. Ta sprawa musi być jak najszybciej załatwiona — uważa poseł Marek Matuszewski z PiS. Dotychczas Rządowe Centrum Legislacyjne stało na stanowisku, że nie można podpisać dokumentu bez zmiany ustawy o umowach międzynarodowych. W sierpniu okazało się jednak, że to możliwe. Ten dokument niewątpliwie odblokowałby napływ tajwańskich inwestycji do Polski. Warszawskie Biuro Handlowe zostało założone w 1995 r., jest placówką MSZ, pełni funkcje konsularne, ekonomiczne i kulturalne.
W 2011 r. miało z Ministerstwa Gospodarki 22 tys. EUR na promocję handlu i inwestycji. W konkursie na najlepszą placówkę zagraniczną otrzymało złoty medal tajwańskiej General Chamber of Commerce.
Kilka niewypałów
Na koniec 2011 r. tajwańskie bezpośrednie inwestycje w Polsce wyniosły zaledwie 24,5 mln EUR, jak wynika z danych NBP. Wartość jest nieco wyższa, bo firmy z Tajwanu inwestują przez spółki z innych krajów, np. Holandii, z którą Tajwan ma podpisaną umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania. W 2008 r. na horyzoncie pojawił się Foxconn, który miał kupić fabrykę Della w Łodzi, ale ostatecznie firma wycofała się z transakcji. Niewypałem okazała się na razie inwestycja BriVictory, joint venture TPV i AU Optronics, które w fabryce TPV w Gorzowie Wielkopolskim miało zatrudniać nawet 2 tys. osób przy produkcji paneli (są szanse, że do inwestycji jednak dojdzie). Tajwańskie firmy obecne w Polsce to m.in. TPV, Ideal Bikes czy Compal.