TECHNIKA SELEKCJONUJE BIURA TŁUMACZEŃ
Nadawcy telewizyjni przeważnie zlecają usługi translatorskie zewnętrznym firmom
NADCHODZI ZMIANA: Studia tłumaczeniowe będą się musiały przestawić na technikę cyfrową, bo po prostu nie mają innego wyjścia. W samej pracy tłumaczy nic się jednak nie zmieni — uważa Jerzy Jacek Tomczak, dyrektor Studia Publishing. fot. Tomasz Zieliński
Bogactwo stacji telewizyjnych spowodowało, że wzrósł popyt na tłumaczenia zagranicznych filmów i programów. Największym rynkiem jest Warszawa, bo tu najczęściej znajdują się centrale nadawców. Firmy, które dokonują tłumaczeń, nie mogą jednak spać spokojnie. Wprowadzenie techniki cyfrowej zmusi je do zastosowania tej drogiej technologii u siebie.
Jeszcze kilka lat temu sytuacja na rynku była stosunkowo prosta. Programy telewizyjne były dwa, a tłumaczeniami filmów zagranicznych zajmowały się państwowe studia filmowe. Sytuacja zmieniła się w latach 90. wraz z powstaniem prywatnych stacji telewizyjnych i sieci kablowych, które zaczęły nadawać programy zachodnie w polskiej wersji językowej. Stworzyło to szansę dla małych firm prywatnych, zajmujących się tłumaczeniem i opracowywaniem filmów.
Walka o zlecenia
Z usług podmiotów zewnętrznych nadal nie korzysta największy nadawca — TVP. Telewizja Polska ma na Myśliwieckiej własne studio opracowań filmów, które kosztuje bez względu na to, czy się go używa czy nie. Dlatego zatrudniani są tylko indywidualni tłumacze na umowę-zlecenie. Podobnie postępuje płatna telewizja kodowana HBO. Zdaniem Joanny Smoczyńskiej, współpraca z indywidualnymi tłumaczami jest tańsza, a stacja ma kontrolę nad opracowaniami. Pozostałe telewizje prywatne w mniejszym lub większym stopniu korzystają z usług studiów tłumaczeniowych. Akt (czyli dziesięć minut filmu) kosztuje w przypadku fabuły 130-150 zł, a w przypadku filmu dokumentalnego — kilkadziesiąt złotych drożej. Prywatne telewizje emitują kilkadziesiąt godzin zagranicznych filmów i programów dziennie, do tego trzeba jeszcze dodać rosnącą liczbę tłumaczonych programów dostępnych w sieci kablowej lub przez satelitę. Jest więc się o co bić.
Wprost z lotniska
Na rynku działa kilkadziesiąt studiów zajmujących się opracowywaniem filmów. Większość znajduje się w Warszawie. Są to zwykle małe firmy zatrudniające na stałe kilka osób. Tłumacze i lektorzy pracują w ramach umowy o dzieło.
— Taka forma działalności jest najefektywniejsza. Studio tłumaczeniowe musi dostosowywać się do warunków zleceniodawcy. Bywa, że kaseta z filmem jest jeszcze na lotnisku, a film ma zostać wyemitowany następnego dnia. Wtedy trzeba znaleźć tłumacza, który zrobi film „na wczoraj”. Małe firmy łatwiej sobie w takich sytuacjach radzą — mówi Julita Isakowska z Polsatu.
Wśród tłumaczy preferowani są absolwenci filologii, a także ci, którzy mają wiedzę w konkretnej dziedzinie — na przykład biologii czy techniki. Ułatwia to zadanie, zwłaszcza przy tłumaczeniu filmów dokumentalnych. Zdaniem Katarzyny Balcerek z TVN, jakość tłumaczenia jest kluczowa przy ocenie firmy, bo większość studiów oferuje zbliżone ceny za usługi.
— Dużo uwagi poświęcamy szkoleniu tłumaczy. Procentuje to uznaniem zleceniodawców, którzy dbają o jakość tłumaczeń, jakie pojawiają się na antenie — uważa Ewa Choba z ITI Film Studio.
O poziom tłumaczeń i kwalifikacje tłumaczy dbają jednak tylko niektóre studia. Mniej solidne, by obniżyć koszty, przyjmują ludzi „z ulicy”. W efekcie z ekranu wieje potem grozą.
Cyfra dokona selekcji
Część firm wykonuje nie tylko tłumaczenia, ale także dubbingi.
— Dubbing teraz wraca do łask. Ludzi potrafiących go zrobić jest niewielu, są więc na wagę złota. To elita — twierdzi Ewa Choba.
Studiów tłumaczeniowych nie ominie rewolucja cyfrowa, jaka dokonuje się obecnie w technice telewizyjnej. Firmy współpracujące z Wizją TV już musiały się przestawić na technikę cyfrową. Pozostałe czeka to wkrótce.
— Wszystkie współpracujące z nami firmy uprzedzamy, że wymiana sprzętu będzie konieczna — tłumaczy Artur Olszewski z Canal+.
Zakup sprzętu do nagrywania na kasetach cyfrowych typu Beta to wydatek od stu do trzystu tysięcy złotych. Wiadomo, że mniejszych studiów opracowań filmów nie będzie na to stać. Będą więc musiały łączyć siły lub znikną z rynku.
TYLKO ZAUFANIE: Na rynku tłumaczeń filmów w relacjach stacja telewizyjna — studio tłumaczeniowe najistotniejsze jest wzajemne zaufanie. Zleceniodawcy wybierają przede wszystkim te firmy, co do których mają gwarancję, że ich nie zawiodą — mówi Ewa Choba z ITI Film Studio. fot. Borys Skrzyński