6 sierpnia 2008 r. około południa kurs PGNiG zaczął szybko spadać, ostatecznie dzień zakończył spadkiem o prawie 8 proc., co dla tak dużej spółki jest rzadkością. Gdy „Puls Biznesu” zaczął szukać wyjaśnienia nagłego i niespodziewanego załamania kursu, otrzymał mrożące krew w żyłach wyjaśnienie. — Ze spółki na rynek wypłynęła negatywna informacja, która nie powinna ujrzeć światła dziennego — twierdził analityk jednego z biur maklerskich na łamach portalu pb.pl.

Kilka dni później rzeczywiście okazało się, że spółka miała zaskakująco słabe wyniki, więc plotka o wycieku nabrała rumieńców. Po kilku miesiącach Komisja Nadzoru Finansowego (KNF) ustaliła, że faktycznie kilka osób wiedziało o tym wcześniej, więc skierowała doniesienie do prokuratury i skreśliła z listy doradców inwestycyjnych dwie osoby, które wykorzystały informację poufną, oraz zawiesiła na rok licencję maklerowi, który tę informację przekazał. Ten od decyzji się odwołał, a ponieważ KNF nie zmieniła zdania, poszedł do sądu.
W pierwszej instancji przegrał, ale 29 kwietnia Naczelny Sąd Administracyjny (NSA) rozstrzygnął spór na jego korzyść. Nie badał przy tym, czy oskarżenie było słuszne, lecz skoncentrował się na kwestiach proceduralnych podnoszonych przez obrońcę. Wyrok może mieć dużo poważniejsze konsekwencje — podważa bowiem procedury obowiązujące w KNF, na mocy których nadzorca orzekł w kilkuset sprawach. Ale po kolei.
Obowiązkowe wyłączanie
W październiku 2011 r. znowelizowana została ustawa o nadzorze nad rynkiem finansowym, czyli prawny fundament działania KNF. W artykule 11 wpisano procedurę wyłączania członków komisji z orzekania w sprawach. W przypadku gdy w wyniku wyłączenia KNF nie może orzekać (tzn. wyłączonych zostanie 4 z 7 członków i nie ma kworum), premier ma wskazać „inny organ administracji publicznej”, który przejmie sprawę. To kluczowy dla tej sprawy zapis.
Jarosław Kołkowski, reprezentujący maklera przed NSA, dowodził, że w związku z tym odwołania jego klienta nie powinna rozpatrywać KNF, lecz organ wskazany przez premiera.
— Z Kodeksu postępowania administracyjnego wynika, że urzędnicy orzekający w jakiejś sprawie nie mogą rozpatrywać odwołania w tej sprawie. To logiczne — osoba, która wydała decyzję, nie powinna rozstrzygać, czy to była słuszna decyzja. To oznacza, że KNF nie powinna rozpatrywać odwołań w tym samym składzie — mówi Jarosław Kołkowski z kancelarii Weil, Gotshal & Manages.
Komisja widzi to inaczej
— Z istoty wniosku o ponowne rozpatrzenie sprawy wynika, że jest on rozpatrywany właśnie przez ten sam organ w tym samym składzie — mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik KNF. Jarosław Kołkowski przed sądem przekonywał, że rozpatrując odwołanie w tym samym składzie, KNF naruszyła procedurę. NSA podzielił ten pogląd, uchylił wyrok i nakazał Wojewódzkiemu Sądowi Administracyjnemu ponowne rozpoznanie. Problem w tym, że choć KNF składa się z siedmiu osób, to nie jest możliwe, by skład orzekający był różny.
— Zgodnie z ustawą w skład KNF wchodzi siedmiu członków, a kworum niezbędne do podjęcia decyzji przez komisję to czterech. Nie jest więc matematycznie możliwe wyodrębnienie z siedmioosobowej komisji dwóch czteroosobowych składów — tłumaczy Łukasz Dajnowicz. To by oznaczało, że w każdym takim przypadku premier powinien wskazać nowy organ do rozpatrzenia odwołania. Łatwo sobie wyobrazić, jak bardzo by to skomplikowało procedurę. Sędzia odczytujący wyrok podniósł, że rozwiązanie przygotowane przez ustawodawcę jest „niepraktyczne”, ale skoro jest zapisane w prawie, to należy je stosować. Zresztą precedens jest — odwołanie Investors TFI (dawniej DWS) od nałożonej kary rozpatruje Ministerstwo Finansów, bo sędziowie się wyłączyli, ale — jak podkreśla KNF — „z innej przyczyny niż rozpatrywanie sprawy w pierwszej instancji”.
Sprawy od nowa
Jarosław Kołkowski sugeruje, że wyrokowi powinni się przyjrzeć wszyscy, wobec których KNF podejmowała decyzje od października 2011 r. — Zła procedura rozpatrywania odwołań jest przesłanką do wznowienia postępowania. W każdym takim przypadku trzeba złożyć wniosek do KNF, a jeśli odmówi, trzeba iść do sądu i przejść tę drogę, jak mój klient — twierdzi Jarosław Kołkowski.
To oznacza, że co najmniej kilkadziesiąt spraw, w tym najważniejsze, m.in. dotyczące kar, pozwoleń na objęcie stanowisk prezesa czy przejęcia, mogą być wznowione. KNF ryzyka nie widzi.
— Ten wyrok jest odosobniony. Generalnie orzecznictwo NSA i WSA nie podziela tego argumentu, który był podnoszony w innych postępowaniach. Nie ma podstaw do twierdzenia, że inne składy sędziowskie będą orzekały podobnie — mówi Łukasz Dajnowicz. Jarosław Kołkowski uważa, że całego zamieszania można było uniknąć. — KNF wiedziała, że zapis wprowadzony nowelizacją jej dla niej problemem. Zamiast przez lata upierać się, że zapis ma inne znaczenie — czemu zaprzeczył NSA — mogła wystąpić do ministra finansów lub posłów z prośbą o poprawienie ustawy — mówi mecenas.
— Nie widzimy potrzeby zmian w prawie — odpowiada Łukasz Dajnowicz. Wyrok ma też ogromne znaczenie dla tych, których odwołania są w trakcie rozpatrywania. Prawnicy obawiają się, że KNF stanie w rozkroku — twierdzi, że procedur nie zmieni, a jednocześnie grozi jej to, że kolejne podmioty pójdą do sądu, podnosząc te same argumenty. To może oznaczać, że odwołania na długo utkną w komisji.