Prawo upadłościowe i naprawcze jest OK — mówią nasi rozmówcy. Jeśli poprawki, to tylko drobne i redakcyjne.
Jutro upłynie rok od obowiązywania w Polsce prawa upadłościowego i naprawczego. Ustawa weszła w życie 1 października 2003 r. W założeniach miała skuteczniej i szybciej wybronić firmy przed plajtą, np. poprzez usprawnienie procedur. Przez rok przedsiębiorcy, sędziowie mieli okazję stosować te regulacje w praktyce. Czy cel został osiągnięty?
Jest dobrze
Zdaniem Wojciecha Błaszczyka, wiceprezydenta Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych, to dobra ustawa i sprawdza się w praktyce lepiej niż poprzednie regulacje w tym zakresie.
— Po pierwsze, większe zabezpieczenia zyskali wierzyciele. Po drugie, ustawa przyczyniła się do przyśpieszenia postępowania upadłościowego. A im krócej ono trwa, tym lepiej. Minusem jest nie najlepsze uregulowanie dotyczące wyznaczania syndyków. Ustawa pozostawiła tutaj zbyt duże pole praktyce — wskazuje Wojciech Błaszczyk.
Regulację chwali także prof. Feliks Zedler, współautor ustawy.
— Bank Światowy ocenił polskie prawo upadłościowe i naprawcze jako dobry efekt przemian gospodarczych. Oczywiście, po roku obowiązywania ustawy pewne jej przepisy można by doprecyzować, ale z drugiej strony można je także pozostawić orzecznictwu sądów. Absolutnie jednak nie widzę potrzeby dokonywania tutaj głębszych zmian — mówi Feliks Zedler.
Więcej odwagi
Podczas prac nad ustawą wiele mówiono, że szansą dla firm zagrożonych niewypłacalnością, ale mających płynność finansową, będzie możliwość skorzystania z procedury naprawczej, novum w polskim systemie prawa.
— To rozwiązanie dla uczciwych przedsiębiorców, którzy szybko i bez konieczności udawania się do sądu mogą zawrzeć układ z wierzycielami. Jednak niewiele firm skorzystało z tego rozwiązania. Wynika to głównie z tego, że niektórzy przedsiębiorcy przypominają sobie, że istnieje taka procedura, gdy firma jest już zbyt zadłużona — wskazuje Feliks Zedler.
Na temat ustawy dyskutowali sędziowie podczas wtorkowego seminarium „Prawo upadłościowe i naprawcze po roku obowiązywania”, zorganizowanego przez „Monitor Prawniczy” i Okręgową Izbę Radców Prawnych w Warszawie.
Duże kontrowersje wzbudził między innymi art. 90. Zgodnie z nim, wierzyciel nie może wypowiedzieć np. umowy najmu nieruchomości, w której jest prowadzone przedsiębiorstwo upadłego w czasie trwania postępowania upadłościowego, bez zgody rady wierzycieli.
— Ten przepis ogranicza prawa wynajmującego — wskazywała Dorota Zienkiewicz, sędzia Sądu Rejonowego w Katowicach.
Przepisy dotyczące upadłości funkcjonują także w innych krajach, m.in. w Niemczech, Szwecji. Jak tam wygląda praktyka?
— W Szwecji takie uregulowania istnieją od wielu lat i funkcjonują dość sprawnie. W zasadzie przeprowadzenie upadłości trwa tam kilka miesięcy, ale są i sprawy skomplikowane, a wtedy ten proces może trwać nawet kilka lat. Na szczęście, takich przypadków jest niewiele — mówi Conrad Wallenrodhe, adwokat w Szwecji, partner w kancelarii Linklaters.
Okiem przedsiębiorcy
Obniżyć koszty
Jakość prawa to nie wszystko. Ważna rolę odgrywają też praca sądów i koszty. W przypadku najmniejszych uchybień w dokumentacji sądy zwracają wniosek, co wydłuża postępowanie. Wydatki na syndyków i pozostałe koszty są często sumami zaporowymi. Ich obniżenie w połączeniu z poprawą pracy sądów ucieszyłoby przedsiębiorców.
Arkadiusz Rutkowski pełnomocnik PPHU Rutkowski