Według Mislava Matejki inwestor zamykający pozycje w obawie przed skutkami inwazji Rosji na Ukrainę naraża się na poważne straty. Historycznie większość konfliktów militarnych, szczególnie tych, które utrzymały się na poziomie lokalnym, nie wpływała negatywnie na sentyment inwestorów w długim terminie. Przeradzały się one raczej w znakomitą okazję do kupowania akcji.
Ucieczka inwestorów do bezpiecznych aktywów wywołana została przez kolejną falę obaw o dalsze losy konfliktu za wschodnią flanką NATO. Coraz bardziej agresywne ruchy Władimira Putina, który postawił siły nuklearne Federacji Rosyjskiej w gotowość powodują wyprzedaż na rynkach akcji po obu stronach Atlantyku.
W poniedziałek 28 lutego największymi giełdowymi przegranymi w Europie były banki, których kursy spadły do najniższego poziomu od dwóch miesięcy, w wyniku nowych sankcji nałożonych na Rosję. Stany Zjednoczone oraz państwa europejskie zdecydowały się na odcięcie części moskiewskich banków od międzynarodowego systemu SWIFT.
“Zdajemy sobie sprawę, że nasze długie pozycje w Europie, szczególnie banki, nie będą przynosić dodatnich stóp zwrotu w krótkim okresie, dopóki kryzys na wschodzi dominuje w nagłówkach gazet. W perspektywie dłuższej niż miesiąc pozostajemy jednak pewni co do naszego wyboru, szczególnie jeśli rosyjskie surowce nadal będą płynąć do Europy” - napisali stratedzy banku JP Morgan w liście do klientów.
Podobnego zdania są zarządzający z banku inwestycyjnego UBS. W liście do klientów Mark Haefele, główny strateg, przestrzegł przed zbyt gwałtowną relokacją aktywów w obliczu ostatnich wydarzeń.
- Uważamy za bardzo istotne, aby inwestorzy zachowali spokój i długoterminowa perspektywę. Radzimy dywersyfikować portfele ze względu na region, sektor i rodzaj aktywa. Surowce będą dobrym zabezpieczeniem przed geopolitycznymi zawirowaniami, podobnie jak mocny dolar amerykański - dodaje Mark Haefele.