Wielka Brytania wychodzi z Unii Europejskiej, a brytyjskie sklepy zamykają się w Polsce. Tesco, które prowadzi w naszym kraju ponad 400 sklepów, poinformowało, że w najbliższym czasie zamknie 18. To kolejny etap restrukturyzacji sieci, która już zamknęła około 30 nierentownych marketów i znacznie ograniczyła zasięg terytorialny e-sklepu.

— Kontynuujemy proces zmian w naszym biznesie, które pozwolą nam przełożyć poprawiające się wyniki sprzedażowe na dalszy rozwój, oparty na wyższej zyskowności. Chcemy być bardziej elastyczni. Częścią procesu będzie zmniejszenie liczby kierowników zespołów w dużych sklepach. Chcemy zaoferować wszystkim pracownikom, których dotyczy zmiana, pomoc w przeniesieniu się na inne stanowiska, by zminimalizować liczbę osób, które opuszczą firmę — mówi Martin Behan, dyrektor zarządzający Tesco w Polsce.
Najwięcej sklepów zostanie zamkniętych w województwie śląskim — do marca powinno zniknąć siedem placówek z brytyjskim szyldem. Po trzy sklepy znikną z Małopolski i Podkarpacia, dwa z województwa łódzkiego, a po jednym — z Wielkopolski, Mazowsza i Dolnego Śląska.
Na początku stycznia działające w Tesco związki zawodowe poinformowały, że zatrudniającaw Polsce około 28 tys. osób spółka zamierza zwolnić też 70 pracowników z krakowskiej centrali. Systematyczne zamykanie sklepów i zmniejszanie zatrudnienia sprawiły, że nie milkną pogłoski o możliwym wycofaniu się Tesco z Polski i całej środkowej Europy. Zarząd sieci zdecydowanie je jednak dementował.
— Nie zamierzamy się wycofywać. Musimy natomiast dostosować operacje do nowych warunków rynkowych i realizować strategię, która pozwoli nam na wzrost — mówił jesienią w rozmowie z „PB” Matt Simister, CEO Tesco w środkowej Europie. Rok finansowy Tesco kończy się w lutym. W poprzednim brytyjska sieć miała w Polsce około 10,8 mld zł przychodów, co oznaczało 3-procentowy spadek.