Nasz kraj właśnie zakończył spłacać długi zaciągnięte przez ekipę Edwarda Gierka, która w spadku po komunizmie pozostawiła nam wielomiliardowe zadłużenie. W 1991 r. już po zmianach ustrojowych wierzyciele Polski zgodzili się na redukcję swoich wierzytelności stawiając jednak warunek, jakim była konieczność przeprowadzenia odpowiednich reform.
Tak samo, zdaniem The Economics, powinna postąpić Grecja. Targownie się tego kraju z oficjalnymi wierzycielami powinno przyjąć podobne pryncypia jak w przypadku Polski. Porozumienie z kredytodawcami zostanie osiągnięte jeśli Grecja podejmie się przeprowadzenia reform, jej oficjalne zadłużenie zostanie stopniowo zredukowane do poziomu, na którym będzie już można nim zarządzać i obsługiwać (powiedzmy około 120 proc. PKB w 2020 r.) przy czym ciężar obciążeń będzie znośny a harmonogram spłat realny.
Redukcja mogłaby być poprowadzona poprzez redukcję stóp procentowych i przesunięciem terminów zapadalności, może nawet do 50 lat. W ten sposób kanclerz Angela Merkel mogłaby wyjaśnić wyborcom, że głównym celem jest spłata greckich zobowiązań w całości. Również ECB, posiadający niezrestrukturyzowane prywatne obligacje greckie, powinien działać jak najszybciej i przyjąć podobne warunki jak w przypadku prywatnych wierzycieli.
Tego typu działania tchnęłyby wiarę w Greków, że są w stanie wyjść z kryzysu. Wzrosłaby też wiarygodność kraju, zagraniczny inwestorzy wpłacaliby z większą pewnością pieniądze w kraju. To mogłoby stworzyć pozytywny krąg zaufania i wzrostu. Bez tego perspektywy dla Grecji są tragiczne.