Minister skarbu sonduje zainteresowanie inwestorów obligacjami zamiennymi na akcje państwowych spółek, takich jak PKO BP, PZU czy Tauron — podała wczoraj na stronach internetowych agencja Reuters.

— Główny powód to chęć zmniejszenia presji, jaką na ceny akcji tych spółek ma wisząca nad notowaniami groźba podaży akcji ze strony skarbu — powiedział anonimowo jeden z bankierów, cytowany przez agencję. MSP zadeklarowało, że stopniowo chce ograniczać udział w akcjonariacie firm do 25 proc. W przypadku PZU oznaczałoby to konieczność sprzedaży pakietu, który wart jest na rynku ponad 2,7 mld zł. W przypadku PKO BP — nawet ponad 10 mld zł. Potencjalna podaż skutecznie zbija wyceny nie tylko tych instytucji, ale też kilku innych firm, jak PGE czy Tauron. Skarb nie chce sprzedawać ich akcji po niskich cenach i koło się zamyka.
Poprawić notowania
Pomysł emisji obligacji zamiennych na akcje państwowych gigantów promuje Paweł Tamborski, wiceminister skarbu. W Polsce byłaby to nowość, w regionie już niekoniecznie: w 2009 r. węgierski rząd sprzedał papiery dłużne warte 833 mln EUR, które można zamienić na akcje koncernu farmaceutycznego Gedeon Richter. Podobne transakcje były też popularne choćby we Francji i Niemczech. Analitycy dobrze oceniają ten zamiar.
— To ma sens. Z pewnością sytuacja skarbu jako akcjonariusza spółek byłaby bardziej elastyczna. Teraz, kiedy ceny są nisko, resort ma w pewnym sensie związane ręce. Nie mając szczegółów instrumentu, w tym przede wszystkim ceny konwersji, trudno ocenić, czy taka operacja mogłaby pozytywnie wpłynąć na postrzeganie akcji państwowych spółek — komentuje Andrzej Knigawka, szef analityków ING Securities.
— Z punktu widzenia skarbu państwa to dobry pomysł, bo wbudowanie opcji zamiany w obligacje obniży ich oprocentowanie.
Jednocześnie ceny konwersji spółek przewidzianych do prywatyzacji zostaną ustalone na poziomie satysfakcjonujących dla skarbu państwa. Inwestorzy też powinni skorzystać. Jeśli skarb zadeklaruje, że zarezerwuje pewną pulą akcji pod ewentualną zamianę obligacji, nawis podażowy będzie ograniczony. Oczywiście zawsze istnieje możliwość, że podaż tę dostarczą ci, którzy zamienią obligacje na akcje, ale z pewnością część inwestorów pozostawi walory w portfelach. Dla OFE, które nie mogą nabywać instrumentów pochodnych, takie obligacje będą substytutem opcji kupna, będą mogły ograniczyć ryzyko utraty wartości i zachować ekspozycję na wzrost kursów — mówi Szymon Ożóg, szef analityków Espirito Santo Investment Bank.
Po jakiej cenie
Zdaniem Szymona Ożoga, można oczekiwać cen konwersji istotnie wyższych od obecnych wycen rynkowych PKO BP, PZU czy Tauronu.
— Spodziewałbym się też, że obligacje będą wyemitowane na okres do trzech lat — mówi Szymon Ożóg. Specjalista uważa, że wprowadzenie planu w życie może pozytywnie wpłynąć na notowania państwowych spółek.
Według Roberta Hryciuka, szefa tradingu w BNP Paribas Polska, obligacje zamienne to ciekawy instrument, który pewnie zainteresuje część inwestorów.
— To byłaby nowa konstrukcja, która łączyłaby cechy rynku akcji z cechami rynku obligacji i innych aktywów o zdefiniowanym dochodzie. Taka hybryda mogłaby przyciągać instytucje, które prowadzą działalność na obu tych rynkach. Ryzyko przy takiej inwestycji byłoby podwyższone, ale potencjalne dochody prawdopodobnie też byłyby wyższe — mówi Robert Hryciuk.
Czym są obligacje zamienne
Obligacje zamienne na akcje dają posiadaczowi prawo do ich konwersji na akcje spółek, które je emitują lub — jak chce MSP — na akcje spółek z jego portfela. Instrumentu te przynoszą dochód w postaci odsetek (kuponu), ale ze względu na wbudowaną opcje, oprocentowanie jest zwykle niższe, niż w przypadku tradycyjnej obligacji. Zamiana na akcje jest dla posiadacza korzystna, jeśli kurs przekroczy ustaloną wcześniej cenę konwersji.