Nie chodzi już o to, jak działa najnowszy gadżet ani która aplikacja szybciej liczy kroki. Technologia, która wpycha się do biur, szkół i szpitali, decyduje o trendach na giełdzie, kształtuje emocje, relacje interpersonalne i demokrację. Niewidzialna, lecz wszechobecna. Czy nadążamy za jej tempem? Czy w ogóle wiemy, w czym uczestniczymy?
Poniższy zestaw książek to nie instrukcja obsługi technologii, lecz próba zrozumienia jej wpływu na politykę, ukrytych kosztów oraz moralnych dylematów. Od błyskotliwych analiz kapitalizmu danych przez geopolitykę litu i kobaltu po polską prowincję uwikłaną w globalne strategie big techów — to pięć lektur, które pozwalają nie tyle wyjść z cyfrowej bańki, ile wreszcie zauważyć, że w niej jesteśmy.
Shoshana Zuboff: „Wiek kapitalizmu inwigilacji”
Pod hasłem transformacji cyfrowej dzieje się coś znacznie głębszego i bardziej niepokojącego niż tylko wdrażanie nowych systemów i aplikacji. Jak przekonuje Shoshana Zuboff, emerytowana profesor Harvard Business School, rynek — a konkretnie wielkie korporacje technologiczne — coraz częściej traktuje nas nie jak obywateli, ale jak stado, które należy poprowadzić w określonym kierunku.
Pod pozorem wygody i innowacji kształtuje się nowy, pasożytniczy porządek, w którym nasze codzienne zachowania stają się surowcem, a ich przewidywanie towarem sprzedawanym na globalnych rynkach. Dolina Krzemowa nie tyle wspiera gospodarkę, ile próbuje ją zawłaszczyć. Z pomocą analityki danych i algorytmów wkracza w najbardziej intymne obszary życia, zbierając informacje o naszych wyborach, emocjach, relacjach.
Jeszcze bardziej niepokojące jest to, że firmy IT coraz częściej przejmują funkcje, które wcześniej należały do państw — bez demokratycznego mandatu, poza kontrolą obywateli, za to z ogromną siłą oddziaływania.
Jak do tego doszło? Zdaniem prof. Zuboff — przez uśpienie czujności społeczeństw. Bezrefleksyjnie uwierzyliśmy w opowieść o dobroczynnej sile postępu. Zafascynowani nowinkami IT — ostatnio głównie AI — nie zauważyliśmy, że cena, jaką płacimy, to prywatność, autonomia i coraz bardziej ograniczona wolność wyboru.
John Lennox: „2084”
Sztuczna inteligencja — niegdyś domena science fiction — dziś stała się codziennością. Towarzyszy nam w domu i pracy, analizuje, pisze teksty, tworzy obrazy i filmy. Algorytmy dyskretnie przenikają niemal każdy aspekt ludzkiego życia. Zatem powinniśmy patrzeć w przyszłość z nadzieją czy raczej z niepokojem?
Co przyniesie rok 2084? Czy stanie się lustrzanym odbiciem Orwellowskiej dystopii — pełnej inwigilacji, kontroli i utraty wolnej woli? A może zbudujemy świat, w którym technologia będzie sprzymierzeńcem człowieka, a nie jego panem? John Lennox, brytyjski matematyk i filozof, zaprasza czytelników w intelektualną podróż przez pejzaż przyszłości. Odsłania przed czytelnikiem kalejdoskop idei i moralnych dylematów — od osiągnięć inżynierii genetycznej przez rozwój AI aż po granice tego, co jeszcze można nazwać ludzkim.
Prof. Lennox zadaje pytania, które wiszą w powietrzu, ale zbyt rzadko je wypowiadamy. Jak daleko możemy posunąć się w wykorzystywaniu rozpoznawania twarzy i nadzoru, nie tracąc wolności? Czy zdajemy sobie sprawę, ile danych o nas krąży po cyfrowych ekosystemach i kto ma do nich dostęp? Czy technologia zdefiniuje na nowo pojęcie duszy, sumienia i wolnej woli? Pozycja byłego wykładowcy z Oksfordu to nie apokaliptyczna wizja, lecz błyskotliwa i głęboka próba zrozumienia, dokąd zmierzamy jako cywilizacja. Bo przyszłość to nie tylko kwestia inżynierii, ale także sumienia.
Ernest Scheyder: „Wojna o minerały”
Rewolucja technologiczna — a zwłaszcza energetyczna — niekoniecznie jest przyjazna dla planety. Przeciwnie — może się okazać kolejnym etapem eksploatacji środowiska, tyle że opakowanym w zielony marketing i szlachetne intencje. Taką tezę stawia Ernest Scheyder, korespondent agencji Reuters, w książce poświęconej globalnej walce o kontrolę nad rynkiem surowców krytycznych. Autor wskazuje na paradoks — im więcej baterii, akumulatorów i niskoemisyjnych rozwiązań, tym większy popyt na lit, kobalt, nikiel czy miedź. To właśnie o te zasoby toczy się walka — geopolityczna i ideologiczna zarazem. Po jednej stronie Chiny i Ameryka rywalizują o wpływy, po drugiej aktywiści ekologiczni szarpią się z gigantami przemysłu wydobywczego.
Urzekła nas wizja czystej przyszłości — turbin wiatrowych na tle błękitnego nieba, paneli słonecznych rozświetlających dachy i powietrza wolnego od dymu i spalin. Rzeczywistość jest mniej fotogeniczna. Jeszcze długo będziemy skazani na paliwa kopalne, toksyczne związki chemiczne i gigantyczne wyrobiska niszczące krajobrazy. Z ekologiczną degradacją wiąże się też coś mniej widocznego, choć równie dotkliwego — łamanie praw pracowniczych i podstawowych praw człowieka. Jak to już bywało w historii postępu, największy koszt poniosą ci, którzy mają najmniej — społeczności najsłabsze, najbiedniejsze i najmniej słyszane.
Kai Strittmatter: „Chiny 5.0”
Chiny, niegdyś kraina podróbek, dziś kroczą w awangardzie technologicznej rewolucji, rzucając wyzwanie światu. Czy cokolwiek zatrzyma ich cichy, lecz nieubłagany marsz ku cyfrowej dominacji? Australijski Instytut Polityki Strategicznej wskazuje, że Państwo Środka przoduje w 37 z 44 najważniejszych technologii napędzających międzynarodowy rozwój. Tencent, Baidu, Alibaba czy Weibo nie ustępują już Amazonowi, Google’owi czy Facebookowi — to równorzędni gracze na cyfrowej szachownicy.
Powód do podziwu? Nie dla Zachodu. Kai Strittmatter, wieloletni korespondent „Süddeutsche Zeitung”, z chirurgiczną precyzją rozkłada na czynniki chiński boom technologiczny. Nie chodzi o postęp ludzkości, lecz o misternie tkany system kontroli — prawdopodobnie dużo groźniejszy od tego, który powstaje w USA.
Wygląda na to, że rzeczywistość może być równie ponura jak odmalowana w serialu „Black Mirror”. Komunistyczna partia wykorzystuje innowacje, by zbudować najdoskonalszy mechanizm nadzoru nad jednostką. Strittmatter pyta, a pytanie to brzmi jak dzwon na trwogę dla demokracji: co, jeśli wolny świat — na czele z UE i USA — nie znajdzie odpowiedzi na cyfrowe ambicje Chin?
Sylwia Czubkowska: „Bóg techy”
Gdzie Palo Alto, serce cyfrowych gigantów, a gdzie Gdańsk, Olsztyn czy Sanok? Nasza rzeczywistość zdaje się odległa od Doliny Krzemowej, a jednak — jak ujawnia Sylwia Czubkowska w swoim dziennikarskim śledztwie — big techy z USA sprytnie wplatają swoje strategie nawet w polskie powiaty i gminy. Manipulują nie tylko politykami czy liderami opinii, ale również lokalnymi samorządowcami, przenikając w tkankę codzienności.
Przestańmy jednak myśleć, że negatywne zmiany spod znaku chmury, mobilności i dużych modeli językowych są nie do zatrzymania. Tam, gdzie analizy często malują mroczny obraz, Czubkowska wnosi powiew nadziei. Nie ufa naiwnie intencjom technogigantów, ale dostrzega szansę w zmianie perspektywy — z globalnej na lokalną. Zwykli Kowalscy — rodzice, nauczyciele, psycholodzy i aktywiści społeczni — zaczynają pytać, czy nowe technologie służą ich dzieciom. Domagają się od polityków przejrzystości w relacjach z korporacjami IT. To budzi optymizm. W świecie zdominowanym przez algorytmy lokalna czujność staje się cichą rewolucją. I to jest naprawdę dobra wiadomość.
Z radością ogłaszamy, że przystępujemy do wyboru najlepszych książek biznesowych 2025 roku. Zachęcamy wydawców do przesyłania propozycji, z których wyłonimy tytuły zachwycające głęboką analizą, warsztatem literackim i oryginalnością. Czytelników zapraszamy, by towarzyszyli nam w tym przedsięwzięciu. Wybitne książki nie powinny przejść bez echa, skoro dzięki nim menedżer może się stać skuteczniejszym liderem. Więcej informacji na stronie: https://bkr.pb.pl/