We wniosku złożonym późnym wieczorem w środę administracja zwróciła się do sędziów o szybką decyzję i orzeczenie, że prezydent ma prawo nakładać takie cła jak wprowadził wcześniej w tym roku.
- Błędna decyzja sądu niższej instancji zakłóciła niezwykle istotne, delikatne, trwające negocjacje dyplomatyczne w sprawie handlu i rzuciła cień niepewności prawnej na wysiłki prezydenta zmierzające do ochrony naszego kraju poprzez zapobieżenie bezprecedensowemu kryzysowi gospodarczemu i w polityce zagranicznej – głosi wniosek złożony do Sądu Najwyższego przez prokuratora generalnego Johna Sauera. - W opinii prezydenta, pozostawiona bez zmian, decyzja sądu doprowadziłaby do jednostronnego rozbrojenia Stanów Zjednoczonych i pozwoliłaby innym państwom uczynić amerykańską gospodarkę zakładnikiem ich odwetowej polityki handlowej - dodaje.
Bloomberg informuje, że rozprawa na początku listopada umożliwiłaby Sądowi Najwyższemu wydanie orzeczenia do końca roku. Agencja zauważa, że sędziowie muszą się jeszcze zgodzić na zajęcie tą sprawą. Administracja zwróciła się do Sądu Najwyższego o podjęcie tego kroku do 10 września.
W ubiegłym tygodniu federalny sąd apelacyjny stosunkiem głosów 7 do 4 zdecydował, że cła wprowadzone przez Trumpa na mocy ustawy o nadzwyczajnych uprawnieniach gospodarczych nie mieszczą się w zakresie uprawnień prezydenta, bo jest to „podstawowe uprawnienie Kongresu”. Sąd federalny zdecydował, że cła będą obowiązywać co najmniej do 14 października, aby dać czas rządowi na odwołanie się do Sądu Najwyższego.
Decyzja sądu federalnego uznała za nielegalne tzw. cła wzajemne oraz dodatkowe, nałożone na Kanadę, Meksyk i Chiny, które Trump tłumaczył walką ze sprowadzaniem fentantylu do USA.
Apelacja będzie testem dla Sądu Najwyższego, kontrolowanego przez konserwatystów. Bloomberg przypomina, że do tej pory w dużej mierze przychylnie odnosił się do Trumpa, który powoływał się na uprawnienia, których nigdy nie rościli sobie jego poprzednicy.