Zaczął się lipiec, a wielu przedsiębiorców wciąż czeka na dofinansowanie do wynagrodzeń ich pracowników przewidziane w tzw. przepisach antykryzysowych — mimo że wystąpili o to w kwietniu. Do tej pory nie otrzymali żadnej informacji o przyznaniu wnioskowanych pieniędzy — alarmuje Business Centre Club (BCC).
Komisja prawa pracy, działająca przy Związku Pracodawców tej organizacji, apeluje w związku z tym o odformalizowanie postępowania w tych sprawach i przyspieszenie rozpatrywania wniosków o wsparcie — bo tylko szybko udzielone będzie realną pomocą dla firm. Komisja postuluje podjęcie pilnej inicjatywy legislacyjnej dla zmiany ustawy o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych. Przepisy te były kilkakrotnie nowelizowane, jednak nadal nie spełniają oczekiwań firm znajdujących się w trudnej sytuacji spowodowanej pandemią koronawirusa.
Ten dziurawy art. 15g
— Istnieje szereg niedogodności związanych z funkcjonowaniem tarczy antykryzysowej. Zwracamy uwagę na niektóre z nich, a szczególnie na rozwiązania zawarte w jej art. 15g — podkreśla Zbigniew Żurek, ekspert ds. prawa pracy, wiceprezes BCC.
W zasadzie wymieniony artykuł ma podstawowe znaczenie dla ustalenia, komu pomoc z tarczy przysługuje. Jednak zawarte tam główne kryterium ubiegania się o dofinansowanie od państwa, czyli limit spadku obrotów, odcina szanse uzyskania wsparcia firmom, które według BCC bezapelacyjnie na to zasługują, i sprawia, że przewidziana w tym przepisie pomoc nie spełnia przypisanej jej roli. Tarcza określa na dwa sposoby wysokość spadku sprzedaży towarów lub usług (w ujęciu ilościowym lub wartościowym) uprawniającą do dofinansowania przedsiębiorcy. Musi to być nie mniej niż 15 proc. w ciągu dowolnie wskazanych dwóch kolejnych miesięcy, przypadających po 31 grudnia 2019 r. do dnia poprzedzającego złożenie wniosku, w porównaniu do łącznych obrotów z analogicznych dwóch miesięcy ubiegłego roku.
Drugi wariant do wyboru to spadek nie mniejszy niż o 25 proc., licząc obroty z dowolnie wskazanego miesiąca przypadającego po 31 grudnia 2019 r. do dnia poprzedzającego złożenie wniosku w stosunku do obrotów z poprzedniego miesiąca. Zbigniew Żurek wskazuje, że według BCC należy te progi spadkowe zmniejszyć, bo uchwalone są zbyt wysokie, prowadzą do likwidacji działalności gospodarczej i tym samym do zwalniania pracowników, a przecież pomoc zapisana w art. 15g specustawy miała w założeniu działać prewencyjnie i pomóc w utrzymaniu miejsc pracy. W praktyce jednak — podkreśla w stanowisku komisja — zanim przedsiębiorca osiągnie wymagany próg, rozpoczyna działania zmierzające do ograniczania kosztów działalności, co wiąże się najczęściej ze zmniejszeniem zatrudnienia, często w trybie zwolnień grupowych.
Utrzymujący się spadek w wysokości 25 proc. obrotów miesięcznie oznacza, że duży przedsiębiorca w ciągu czterech miesięcy będzie musiał zamknąć biznes. Na takie zmniejszenie sprzedaży firmy nie mogą sobie pozwolić. W ocenie BCC właściwe byłoby uzależnienie spadku obrotów od wielkości firm. Niższe progi należałoby ustanowić dla średnich i dużych, a dotychczasowe pozostawić jedynie dla małych. To jednak nie wszystko.
Biznes na przedpłatach
Komisja zwraca uwagę, że ustawodawca zapomniał o podmiotach realizujących wieloletnie cykle produkcyjne. Niemal normą są tam przedpłaty lub zaliczki stanowiące systematyczne wpłaty na poczet ceny przez cały okres realizacji kontraktu, zgodnie z przyjętym harmonogramem. W takich biznesach umowy są zawierane z wieloletnim wyprzedzeniem w stosunku do realizacji przedmiotu transakcji albo te poprzedzające finalne umowy sprzedaży dokonywane są w rocznym lub dwuletnim okresie, co jest typowe m.in. w działalności deweloperskiej.
Art. 15g specustawy nie jest dostosowany do biznesów, w których zapłata wynagrodzenia następuje po zakończeniu dłuższego cyklu realizacji zamówienia. Tym samym tarcza w zasadzie wyklucza z możliwości dofinansowania przedsiębiorców,