Od początku roku bitcoin zdrożał o 167 proc., mimo że na rynku nic się fundamentalnie nie zmieniło. Korzystając z dobrego sentymentu dla ryzykownych aktywów, inwestorzy zaczęli rozgrywać przyszłe wydarzenia, licząc na ich pozytywny obrót. Rozmiar zwyżki wskazuje, że niepowodzenie nie wchodzi w grę. To czyni inwestowanie jeszcze bardziej ryzykownym. Stawka jest wysoka i jakiekolwiek informacje – pozytywne czy negatywne - mogą zatrząść kursami. Postanowiliśmy więc przyjrzeć się, na co przede wszystkim liczą inwestorzy w 2024 r. i kiedy szczególnie warto obserwować rynek kryptowalut.
Decyzja w sprawie ETF
Po długim okresie marazmu, spowodowanym serią bankructw giełd kryptowalut, bitcoin odżył na początku 2023 r. Pojawiła się szansa, że rynek odzyska wiarygodność i zaufanie szerokiej publiki dzięki obecności funduszy z Wall Street. BlackRock, największa na świecie firma zarządzająca kapitałem, zgłosiła chęć utworzenia ETF inwestującego bezpośrednio w bitcoina.
Instytucja ma świetne kontakty z SEC, amerykańskim odpowiednikiem KNF i ponosi koszty związane z wnioskiem o dopuszczenie wehikułów do obrotu tylko wtedy, gdy jest pewna pozytywnej decyzji. Nic dziwnego, że inwestorzy zaczęli pompować kurs bitcoina, widząc już oczami wyobraźni kapitał napływający na rynek. Szczególnie, że wiele innych dużych firm, takich jak Fidelity czy Invesco, również zgłosiło regulatorowi chęć utworzenia bitcoinowego funduszu.
Analitycy Bloomberg Intelligence w I półroczu 2023 r. szacowali, że jest 50 proc. szans, iż ETF inwestujące w bitcoina zostaną dopuszczone do obrotu. Teraz wskaźnik wynosi już ponad 90 proc., bo pojawiły się kolejne argumenty wspierające tezę. Najważniejszy z nich ma genezę na sali sądowej w stanie Nowy Jork- Grayscale Investments, firma zarządzająca aktywami o wartości 50 mld USD wygrała sprawę, w której zaskarżyła decyzję SEC o odrzuceniu wniosku o przekształcenie funduszu powierniczego na ETF oparty na bitcoinie. Sędzia w orzeczeniu stwierdziła, że regulator nie był w stanie uargumentować, dlaczego ETF inwestujący w bitcoina byłby bardziej podatny na oszustwa i manipulacje, niż jego odpowiednik inwestujący w derywaty bitcoina.
Podważony został więc główny argument SEC przeciw emisji nowych funduszy. Rynek zareagował z entuzjazmem i pojawiło się przekonanie, że dopuszczenie do obrotu na nowojorskiej giełdzie instrumentów umożliwiających inwestowanie w kryptowalutę jest już formalnością. W amerykańskich mediach zaczęły krążyć plotki, że ETF mają już nawet wyznaczone tickery. O tym, czy to prawda, możemy się dowiedzieć już za parę tygodni.
Dokładnie 10 stycznia minie okres, w którym regulator będzie musiał zdecydować, czy akceptuje bądź odrzuca najstarsze istniejące wnioski o utworzenie bitcoinowych ETF. Chodzi o wnioski złożone przez firmy 21 Shares i ARK Investment, które wielokrotnie w przeszłości spotkały się z odmową i składają wnioski cyklicznie. Tym razem miały tyle szczęścia, że dostarczyły dokumenty tuż przed szałem, spowodowanym przez wniosek BlackRocka. Tom jaką decyzję SEC podejmie w kwestii dwóch wspomnianych firm, zaważy na odpowiedzi na każdy kolejny wniosek, gdyż ich treść jest praktycznie taka sama.
- Inwestorzy oczekują, że fundusze ETF ułatwią inwestycje w bitcoina na poziomie instytucjonalnym, dadzą ekspozycję na kryptowalutę osobom, które dotychczas nie mogły lub nie umiały w nią inwestować. Optymistyczne oczekiwana związane z napływami wydają się zasadne, a akceptacja wehikułów jak najbardziej realna. Po krótkoterminowej korekcie i “sprzedaży faktów”, w średnim terminie kurs bitcoina podskoczyłby do 65 tys. USD, by dalej kontynuować wzrost. Potencjalnie duża zwyżka wynika z wielkich oczekiwań, które też powodują, że ewentualne odrzucenie wniosków o bitcoinowe ETF doprowadziłoby do paniki. Cena kryptowaluty mogłaby zjechać do 16 tys. USD, minimów z grudnia 2022 r. - mówi Eryk Szmyd, analityk XTB.
Pomysł na fundusz notowany na giełdzie, inwestujący w bitcoina, pojawił się już kilka lat temu, gdy rynek kryptowalut zyskiwał na popularności. Bitcoin był wtedy stosunkowo nowym instrumentem, a wielu inwestorów obawiało się jego spekulacyjnego charakteru i braku kontroli regulatora. Niszą zainteresowały się duże firmy z Wall Street zarządzające kapitałem, które przez ETF chciały zaproponować klientom ekspozycję na nowy rynek, dając im jednocześnie poczucie bezpieczeństwa.
SEC zgodził się na powstanie wyłącznie takich funduszy, które inwestują w kontrakty futures na bitcoina. Po krótkim okresie zachwytu ich popularność mocno spadła, aż do teraz. Największy ProShares Bitcoin Strategy ETF zaliczył w IV kwartale 2023 r. aż 200 mln USD napływów, dzięki czemu zarządza już 1,5 mld USD. Ponadto pod względem wyników jest w najlepszej dziesiątce amerykańskich ETF inwestujących w inne aktywa niż w akcje.
W Polsce fundusze również nie mogą inwestować bezpośrednio na kryptowaluty, więc TFI muszą się wykazać kreatywnością przy tworzeniu wehikułów, które będą miały na nie przynajmniej częściową ekspozycję. Niedawno powstał Superfund Akcji Blockchain, inwestujący w akcje spółek wykorzystujących technologię służącą do przesyłania i przechowywania danych. Wierzą w jej szersze zastosowanie, które doprowadzi do zwyżki kursowej, ale nie ukrywają, że dużo będzie zależało od notowań bitcoina, który nadaje ton sektorowi.
O tyle wzrosła cena VanEck Digital Transformation ETF, najlepszego w tym roku pod względem wyników wehikułu inwestującego w akcje podmiotów powiązanych z technologią blockchain i bitcoinem.
Ograniczenie podaży
Mniej więcej w drugiej połowie kwietnia 2024 r. nagroda przypadająca wydobywcom za znalezienie bloku bitcoina zostanie zmniejszona o połowę, z 6,25 jednostek kryptowaluty do 3,125. Wydarzenie, zwane halvingiem odbywa się co cztery lata. Zwykle wiąże się z dużymi emocjami na rynku, gdyż podobnie jak w sektorach dóbr materialnych, inwestorzy próbują oszacować na podstawie danych o popycie, jaka będzie nowa cena godziwa instrumentu. W przypadku wirtualnych aktywów zadanie jest o tyle trudne, że w gruncie rzeczy nie mają one praktycznego zastosowania.
Bitcoin miał służyć jako zdecentralizowany środek płatności, znajdujący się poza kontrolą organów państwowych, a w praktyce traktowany jest głównie jako walor do spekulacji. Trudno więc stwierdzić, jak rzeczywiście wpłynie na niego niższa podaż. Podpowiedzią są dane historyczne.
- Historycznie, w ciągu roku po każdym z trzech poprzednich halvingów bitcoina, ceny rosły. Już prawie 90 proc. docelowej emisji kryptowaluty [ponad 19 z 21 mln sztuk - red.] jest w obiegu, więc każde kolejne ograniczenie podaży może powodować mniejszą reakcję rynku, choć uważam, że zainteresowanie przyciągnie sezonowość - fakt, że zwykle halving kończy się zwyżką cen. Dużo ruchu ma szansę się pojawić nie tylko po stronie kupna, ale też sprzedaży. Warto obserwować długoterminowych inwestorów, którzy przechowują zapasy bitcoina na prywatnych dyskach i często w okolicy halvingu udostępniają je na rynku – dodaje Eryk Szmyd.
Decyzja Fedu
Chełpiący się swoją niezależnością rynek kryptowalut coraz bardziej lgnie do tradycyjnego świata finansów. Bitcoin kiedyś nazywano wirtualnym złotem, ponieważ jego notowania nie były zależne od nastrojów giełdowych. Teraz to się zmieniło - grają na nim duzi inwestorzy, którzy podążają za tradycyjnymi zasadami inwestowania. W obliczu niepokojów na arenie międzynarodowej czy słabych danych gospodarczych, bitcoin tanieje więc razem z akcjami. Oznacza to, że jest również zależny od decyzji Fedu.
Zapowiadana na przyszły rok decyzja o obniżeniu stóp procentowych w USA podyktuje sentyment więc nie tylko na rynku akcji, ale też kryptowalut. Ważny będzie zarówno czas, jak i rozmiar cięcia. Inwestorzy spróbują przewidzieć obie zmienne na podstawie danych gospodarczych, więc kurs bitcoina może reagować na istotne odczyty np. z rynku pracy.
– Inflacja spada do celu, a dane są dość dobre, więc inwestorzy zaczynają wierzyć w miękkie lądowanie gospodarki USA. Nie spodziewają się już spadku zysków i marż spółek, mimo najbardziej agresywnego cyklu podwyżek stóp Fedu od ponad 40 lat. Ten optymizm pociąga ze sobą skłonność do ryzyka i wspiera notowania bitcoina. Jeżeli się utrzyma, to cena kryptowaluty będzie rosnąć - tłumaczy Eryk Szmyd.