Mistrz horroru Alfred Hitchcock sugerował, że filmy należy rozpoczynać od trzęsienia ziemi, po czym napięcie powinno rosnąć. W polskich łupkach zapowiada się raczej telenowela, której finał poznamy za kilkanaście lat. Eksperci Centrum Analiz Społeczno- -Ekonomicznych (CASE) na zlecenie Orlenu przygotowali raport „Ekonomiczny potencjał produkcji gazu łupkowego w Polsce w latach 2012-25”.
Powoli, ale za swoje
— Gaz łupkowy to projekt przede wszystkim ekonomiczny, w którym standardowo trzeba określić, jakim kapitałem dysponujemy. Wyznaczyliśmy trzy ścieżki. Wszystkie są realne, rentowne biznesowo i spełniają wiele warunków technicznych, które przyjęliśmy w pracy badawczej — mówi Maciej Sobolewski, wiceprezes CASE.
Zdaniem autorów raportu, kasowy potencjał łupkowego przeboju zależy od tego, jakich aktorów zaangażuje polski rząd. Pierwszy z opracowanych przez ekspertów CASE scenariuszy zakłada, że władze ograniczą się do gwiazd krajowego formatu. Taka obsada oznacza „umiarkowany wzrost”. Problemem będzie niższy budżet.
„W tym scenariuszu Polska rozwija poszukiwania i produkcję gazu na skalę krajowych możliwości inwestycyjnych i kadrowych, importując dostępne technologie. Inwestując do 2025 r. ok. 8 mld USD w poszukiwania i produkcję, uzyskamy 520 odwiertów, a produkcja w 2025 r. dojdzie do 3,5 mld m sześc.” — przewidują eksperci.
Zajęcie na boku
Drugi scenariusz — „zwiększonych inwestycji” — zakłada częściowe zaangażowanie inwestorów zagranicznych, którzy nie będą jednak traktować wydobycia gazu z polskich łupków jako biznesowego priorytetu w globalnej skali. Dominować mają firmy polskie.
„W tym scenariuszu gospodarka za 11,1 mld USD finansuje 770 odwiertów, a produkcja w 2025 r. przekracza 5,9 mld m sześc. Dalsze inwestycje pozwolą do 2034 r. ustabilizować produkcję na poziomie 6,4 mld m sześc.” — uważają analitycy CASE.
Raj dla inwestorów
Wejście sektora łupkowego na trzecią ścieżkę — „przyspieszonego rozwoju” — ma być zależne od stworzenia przez władze przyjaznego dla inwestorów systemu prawno-podatkowego. Wtedy na scenę wkroczyć mają energetyczne gwiazdy światowego formatu, przede wszystkim z USA i Kanady. Do sukcesu konieczne będą zmiany w prawie górniczo-geologicznym, dostosowanie regulacji podatkowych i zaplanowanie wykorzystania wydobytego gazu.
„W przypadku wybrania tej ścieżki do 2025 r. w sektorze poszukiwań i wydobycia gazu z łupków mogą pojawić się inwestycje sięgające 17 mld USD, umożliwiające zwiększenie łącznej liczby odwiertów do 1270. Wielkość wydobycia gazu w tej sytuacji wynosi blisko 12 mld m sześc. (ponad 19 mld m sześc. do 2034 r.)” — głosi raport.
Zdaniem posła Maksa Kraczkowskiego, „gospodarczego mózgu” PiS, dzielenie gazowych inwestorów na krajowych i zagranicznych mija się z celem.
— Jeśli zostaną stworzone dobre reguły dla polskich firm, to przedsiębiorstwa z zagranicy też będą chętniej inwestować. Dla władz kluczowe powinno być nie tyle pochodzenie kapitału, ile jego wiarygodność, gwarantująca, że wydobycie przyniesie odpowiednie wpływy podatkowe i zastrzyk dla polskiej gospodarki — twierdzi Maks Kraczkowski. Paweł Kowal, przewodniczący PJN, podkreśla, że w łupki trzeba inwestować jak najszybciej.
— Koniunktura na światowym rynku gazu zmienia się pod wpływem rozwoju sektora łupkowego w USA, a nad rozpoczęciem wydobycia pracują nasi sąsiedzi. Inwestorów trzeba szybko zachęcić jasnymi regulacjami podatkowymi, by Polska nie przegapiła łupkowej szansy — mówi Paweł Kowal. Autorzy raportu uważają, że tylko realizacja trzeciego scenariusza „istotnie wpłynie na rozwój polskiej gospodarki”. Polska jednaknie jest przygotowana infrastrukturalnie i pod względem przepisów na stworzenie silnego sektora gazu z łupków. Trzeba stworzyć efektywny rynek odbiorców — którzy zapewnią popyt na surowiec — i sieć dystrybucyjną, umożliwiającą przyjęcie nowej, olbrzymiej produkcji gazu.
Zaangażowani przez Orlen eksperci przy okazji wrzucają kamyczek do ogródka PGNiG — uważają, że konieczne jest uwolnienie polskiego rynku gazu, które powinno odbywać się pod okiem silnego regulatora. Jego zadania to wspieranie liberalizacji i karanie firm z monopolistycznymi ciągotami.
„Trudno oczekiwać na rynku jednego dostawcy, że pojawi się naturalna chęć wprowadzenia liberalizujących zmian” — głosi raport.