Stabilizacji złotego oraz wzmocnienia dolara spodziewa się w najbliższych miesiącach Saxo Bank. Wszystko dlatego, że jego zdaniem niebawem mogą popsuć się lepsze ostatnio nastroje rynkowe. Do utrzymania hossy na rynkach aktywów ryzykownych może nie wystarczyć pozostawienie bez zmian programów skupu aktywów przez Fed.
- Schemat kolejnych bodźców ze strony Fedu i reakcji rynków w postaci zwyżek cen wkrótce się załamie. To dlatego, że polityka banku popchnęła ceny aktywów do niedorzecznych poziomów – przestrzega John Hardy.
Słabszy złoty, słabsze euro
Jego zdaniem w najbliższych miesiącach złoty powinien utrzymywać się w dotychczasowym paśmie wahań. Krajową walutę wspiera poprawa salda rachunku bieżącego z ostatnich miesięcy. Polska waluta może jednak wciąż znajdować się pod presją ze względu na długą historię deficytów w obrotach, a na dodatek do jej kupowania inwestorów nie zachęca duża skala obniżek stóp procentowych z ostatnich kwartałów. Tymczasem kontynuacja łagodnej polityki Fedu może oznaczać powrót zwyżek na rynek polskich obligacji skarbowych. Ich rentowności mogą wyrównać poprzednie dołki (im niższa jest rentowność obligacji, tym wyższe są ceny tych papierów).
- Złoty może się osłabić, jeżeli różnica w oprocentowaniu obligacji polskich i niemieckich zacznie znów rosnąć – zapowiada John Hardy.
W średnim terminie dolar powinien znów zacząć umacniać się wobec euro. Jego zdaniem źródłem zaskakującej ostatnio siły wspólnej waluty jest nadmiernie restrykcyjna polityka EBC. Jednak w końcu bank musi dołączyć do globalnego wyścigu na osłabianie walut. Na dodatek słabną gospodarki krajów trzonu unii walutowej, czego przejawem jest miedzy innymi słabnięcie niemieckiego eksportu do Chin. W krótkim terminie Saxo Bank przewiduje osłabienie dolara do 1,38-1,40 USD za euro, jednak w perspektywie sześciu miesięcy amerykańska waluta powinna umocnić się do pułapu 1,25 USD za euro. Za powrotem do dolara zdaniem Johna Hardy’ego przemawia brak przełomu w realnej gospodarce w skali globalnej, który powinien skutkować powrotem awersji do ryzyka na światowych rynkach.
- Mówi się wiele o ożywieniu w strefie euro, jednak jej gospodarka zaledwie odbiła się od dna. Tymczasem gospodarka USA jest wyjątkowo niezrównoważona. Płace stanowią rekordowo niski udział PKB, a tworzone etaty to zwykle bardzo słabo płatne stanowiska pracy – zauważa specjalista Saxo Banku.
Pękające bańki
W perspektywie najbliższych tygodni inwestorzy powinni zajmować krótkie pozycje na parze EURGBP oraz grać na osłabienie dolara australijskiego do jego amerykańskiego odpowiednika i zniżek korony szwedzkiej. Gospodarka szwedzka nie może wyrwać się ze spirali zadłużania się. Tymczasem za słabszym „aussie” przemawiają strukturalne problemy gospodarki australijskiej. Obie waluty powinny tracić na wartości przez najbliższych kilka tygodni. Nieco krócej powinno trwać umocnienie funta do euro. Wszystko dlatego, że perspektywy brytyjskiej gospodarki wciąż nie są różowe, a rynek nieruchomości z Wysp niebezpiecznie przypomina bańkę spekulacyjną.
Wśród walut rynków wschodzących Johnowi Hardy’emu podobają się peso filipińskie oraz meksykańskie. Według niego postrzeganie przez inwestorów walut emerging markets coraz bardziej uwzględnia ogromne różnice w ich fundamentach. Tymczasem najgorzej ocenia perspektywy tureckiej liry, randa południowoafrykańskiego oraz rupii indyjskiej. Specjalista nie wyklucza, że Turcja będzie zmuszona zwrócić się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego z prośbą o pożyczkę. Indiom w skrajnym przypadku może grozić niewypłacalność. W przypadku wszystkich trzech walut tendencje rynkowe wyglądają bardzo niekorzystnie. Z drugiej strony wszystkie one wydają się już tanie. Jednak jego zdaniem nadzieje na przełom w notowaniach będzie można mieć dopiero, gdy bilans rachunku bieżącego tych krajów zacznie się stabilizować.
- Najgorzej wygląda sytuacja w Indiach, których gospodarka jest fatalnie zarządzana, a na dodatek ludność uwielbia przechowywać oszczędności w złocie – komentuje John Hardy.
