Trzy życia Artura Deli, czyli o tym, skąd twórca firmy Eneris ma fortunę i w co ją inwestuje

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2025-10-27 20:00

Uciekł z Polski do Francji, studiował filozofię, pomagał polskim emigrantom, współpracował z Apple’em, a fortunę zbił na satelitach. Wrócił, by przejąć część Veolii i stworzyć Eneris. Artur Dela opowiedział PB, w co firma zainwestuje miliardy i w jaki sposób zamierza wejść do ścisłej czołówki na rynku odpadów.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • czym jest dziś Eneris
  • kim jest twórca firmy, Artur Dela
  • skąd się wziął we Francji i na czym zbił fortunę
  • jakie ma plany w Polsce
  • co sądzi o giełdzie i mikroatomie
  • co wiesza w biurze na ścianach i dlaczego
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

10 lat temu opisaliśmy w PB przejęcie przez Eneris, należący do Artura Deli, zorganizowanej części przedsiębiorstwa od działającej w Polsce Veolii. W ten sposób nieznany szerszej opinii publicznej biznesmen zaczął w Polsce inwestować i rozwijać firmę, która dziś ma prawie 1 mld zł przychodów.
O Arturze Deli wiedzieliśmy wówczas niewiele. „Rocznik 1956, urodzony w Polsce, ma dziś obywatelstwo francuskie, ale jest szwajcarskim rezydentem” – tak pisaliśmy w 2015 r. Oficjalna biografia była ekscytująca, lecz lakoniczna. Mówiła o 30-letnim doświadczeniu w branży technologicznej, doradztwie przy wprowadzaniu Apple’a do Europy w latach 80. XX w., a także o roli inwestora w Eutelsacie, trzecim operatorze satelitów na świecie.
Polskiej opinii publicznej Artur Dela nadal jest mało znany. Z okazji 10-lecia firmy opowiedział jednak PB, skąd wziął się w biznesie i dokąd zmierza.

"Tu nie chodzi o odpady"

– Byłem mało znany, jestem mało znany i dalej chciałbym, żeby to moja firma była bardziej znana niż ja – podkreśla Artur Dela.


Wspomina, że w 2015 r., zaraz po transakcji z Veolią, do nazwy Eneris dodał słowo „surowce”.
– W odpadach chodzi przecież o to, by wyciągnąć z nich jak najwięcej szkła, plastiku, metalu, papieru, biomaterii oraz niezwykle ważnej energii z biogazu i odzysku termicznego – mówi Artur Dela.
Stąd też nazwa firmy. Eneris wywodzi się od słów „energy”, „research” i „investments”.
– Bo świat energetyki i gospodarki obiegu zamkniętego wymaga wdrażania innowacji i rewolucji technologicznej – uważa Artur Dela.
Przez 10 lat, nie licząc wartości pierwszej transakcji (tajnej), zainwestował w firmę 1 mld zł.
– Liczba zatrudnionych wzrosła trzykrotnie, obroty – czterokrotnie, a zysk EBITDA jest dziś 10 razy wyższy – chwali się biznesmen.

"Była to w zasadzie ucieczka"

Pytamy Artura Delę o jego życiowe początki.
– Miałem trzy życia – odpowiada inwestor.
Pierwsze zaczęło się w Krakowie, gdzie się urodził. Dorastał jednak na Śląsku, w Katowicach, gdzie – jak podkreśla – nauczył się szacunku do śląskiego etosu pracy.
– Czuję, że jestem z Małopolski i ze Śląska – mówi Artur Dela.
To życie trwało 17 lat.
– Wtedy wyjechałem sam do Francji. Była to w zasadzie ucieczka, bo powiedziano mi, że nie będę miał szans na studia w Polsce – opowiada biznesmen.
Drugi raz urodził się więc we Francji, w 1974 r. Przez rok nauczył się francuskiego, zdał maturę, uzyskał status uchodźcy politycznego i poszedł na filozofię.
– Jak wielu emigrantów cechowała mnie nadgorliwość i strach. Bałem się m.in., czy jestem wystarczająco dobrze wykształcony, dlatego zdobyłem kilka dyplomów, dużo się uczyłem i dużo pracowałem – opowiada.

"Nie zapomniałem, że jestem Polakiem"

Żył w Paryżu, gdy 13 grudnia 1981 r. wprowadzono w Polsce stan wojenny. Zaskoczył on we Francji wielu Polaków – turystów, studentów.
– Od razu, następnego dnia, stworzyłem Komitet Pomocy Polakom Zatrzymanym we Francji. Zaangażowałem ludzi, zorganizowałem biura, doradztwo prawne, pomoc w poszukiwaniu pracy i mieszkania oraz wsparcie finansowe. Zorganizowałem szerokie wsparcie medialne i reklamowe. Przez cały okres działalności Komitet zrealizował 30 tys. aktów pomocy uchodźcom politycznym z Polski. Przyznaliśmy 500 stypendiów, które umożliwiły polskim studentom kontynuowanie nauki już od 1982 r. – wylicza Artur Dela.
Nie kryje, że założenie komitetu było dla niego szalenie ważnym momentem w życiu.
– Dowodem na to, że nigdy nie zapomniałem, że jestem Polakiem – podkreśla.

"Polski filozof, pierwszy dzień w pracy"

Akcja pomocowa miała też dla niego konsekwencje zawodowe. Szef agencji reklamowej BBDO, która pracowała dla komitetu, zatrudnił Artura Delę i zaprosił do Stanów Zjednoczonych na spotkanie z szefem Apple Computer, które w 1984 r. planowało wprowadzenie na rynek komputera osobistego Macintosh.
– Na spotkaniu szef przedstawił mnie, mówiąc: „To polski filozof, pierwszy dzień w pracy. Prawdziwej innowacji nie robi się na podstawie starych modeli”. W ten sposób nauczyłem się - i często powtarzam - że nie robi się nowego ze starego – mówi Artur Dela.
Agencja wprowadziła markę Apple do Francji, potem do Europy, a w końcu pozyskała budżet na cały świat.
– Apple, które wtedy było na granicy bankructwa, zrewolucjonizowało świat, a jego ówczesny slogan „think different” nadal inspiruje. Wiele się wtedy nauczyłem, głównie o tym, że świat trzeba zmieniać – opowiada biznesmen.

"Na czym zarobiłem pieniądze"

Po latach pracy w agencjach Artur Dela poszedł na swoje. Stworzył własną firmę, która od dystrybucji filmów i programów telewizyjnych szybko przeszła do inwestycji w nowe media i technologie.
– Uczestniczyłem w rewolucji technologicznej mediów. Brałem udział w tworzeniu pierwszych prywatnych kanałów, w tym kablowych i satelitarnych. W końcu zrozumiałem, że to nie tzw. content jest najważniejszy, lecz kanał komunikacji i infrastruktura – mówi Artur Dela.
Został pierwszym prywatnym udziałowcem Eutelsatu, europejskiego operatora satelitarnego.
– O roli satelitów wiele się teraz mówi – są w telewizji, internecie, telefonii, GPS-ie, informacji środowiskowej i wojskowej. Jeśli ktoś się zastanawia, na czym zarobiłem pieniądze, to właśnie na Eutelsacie – mówi Artur Dela.

"Włosi wolą kapitał lokalny"

Po wyjściu z Eutelsatu w 2006 r. („to była duża transakcja”) Artur Dela musiał się zastanowić, co dalej z życiem.
– Uznałem, że największym wyzwaniem dla świata jest dziś ochrona zdrowia i środowiska. Wybrałem to drugie. Przy czym nie zamierzałem modlić się do natury, tylko chronić ją przed masakrą wynikającą ze spalania węgla, marnowania wody i wielu innych ataków na naszą planetę – wyjaśnia biznesmen.
Zaczął inwestować w nowe zielone technologie, m.in. we Włoszech. Wybierał fotowoltaikę, wiatraki oraz start-upy, np. z obszaru energii z alg, paneli termicznych czy chłodzenia.
– Chciałem dokonać większego przejęcia we Włoszech, ale przekonałem się, że Włosi wolą kapitał lokalny, i przegrałem rywalizację mimo zaoferowania wyższej ceny. Uważam, że w Polsce też powinniśmy wspierać rodzimy kapitał – mówi Artur Dela.

"Sfinansowałem transakcję samodzielnie"

Dlaczego postanowił wrócić do Polski?
– Z patriotyzmu. Chciałem podzielić się z Polską swoim doświadczeniem i wiedzą – wyjaśnia przedsiębiorca.
Rynek usług miejskich związanych ze środowiskiem, czyli odpadami, OZE, ciepłem i gospodarką wodno-kanalizacyjną, wymagał – jego zdaniem – inicjatywy, innowacji i inwestycji.
– Wyszedłem więc z inicjatywą i zwróciłem się do francuskiej grupy Veolia, która wówczas reorganizowała się w Polsce. W 2015 r. kupiłem część jej polskiego biznesu zajmującą się odpadami. Sfinansowałem transakcję samodzielnie – mówi biznesmen.
I tak Artur Dela zaczął trzecie życie.

"Chcemy być w ścisłej czołówce"

Pytamy dziś Artura Delę, jak Eneris będzie wyglądał za 10 lat.
– Na pewno nadal będzie się rozwijał. Mamy duże ambicje. Dziś jesteśmy rynkowym numerem cztery w gospodarce odpadami, a chcemy być w ścisłej czołówce. Jesteśmy wciąż małym uczestnikiem transformacji energetycznej, ale z inicjatywą w tym obszarze – podkreśla Artur Dela.


Przypomina, że firmy prywatne nadal mało ważą w polskim sektorze komunalnym – tylko 35 proc. 65 proc. to wciąż własność miast.
– Przez kolejne 10 lat zainwestujemy na pewno wielokrotnie więcej niż dotychczas. Wzmacniamy się geograficznie, rozszerzamy wachlarz odbieranych odpadów, wydłużamy łańcuch wartości. Dziś np. z odzyskanego plastiku produkujemy worki na odpady – takich właśnie łańcuchów będzie więcej – zapowiada Artur Dela.
Eneris ma się też wzmocnić w energetyce, czyli fotowoltaice, magazynach energii, biogazie, instalacjach odzysku termicznego.
– Może dojdziemy w biznesie również do paliw, np. wodoru. Przyglądamy się też nowym technologiom mikroatomowym – mówi Artur Dela.
Biznesmen uważa, że rynek wymaga konsolidacji, by mógł stawić czoła wyzwaniom inwestycyjnym.
– Eneris będzie rósł organicznie, czyli m.in. przez budowę instalacji, ale też przez przejęcia. Na stole zawsze mamy kilka transakcji. Sprzedającym często brakuje kapitału, by móc wdrożyć innowacje, albo chcą się skupić na innych branżach. Czasami powodem bywa brak sukcesora w rodzinie – precyzuje Artur Dela.
Czy chodzi mu po głowie wprowadzenie firmy na giełdę?
– Doradcy przychodzą i sugerują upublicznienie Enerisu. Uważam jednak, że jeszcze nie jesteśmy wystarczająco duzi, a nasz rynek kapitałowy jest ograniczony i niepłynny – odpowiada biznesmen.

"Podziwiam Veolię, cenię Remondis"

Artur Dela nie kryje, że jedną z biznesowych inspiracji jest dla niego francuska Veolia, ale nie tylko.
– Jest światowym numerem jeden w tej branży. Ma kompetencje w sektorach energetyki, gospodarki odpadowej i wodno-kanalizacyjnej. To niezwykle ważny trójkąt, bo te obszary się łączą i stoi za nimi ten sam klient. Podziwiam globalną kulturę biznesową Veolii. Cenię też mojego zacnego konkurenta, Remondis. Jest konsekwentnym i profesjonalnym uczestnikiem rynku gospodarki obiegu zamkniętego – mówi założyciel Enerisu.
Co uważa za swój największy sukces?
– Po 10 latach prowadzenia Enerisu w Polsce uważam, że jest nim zatrudnianie ludzi utożsamiających się z naszą misją. I to, że firma się rozwija dzięki ważnej i mozolnej pracy wszystkich ludzi – od pracowników w terenie przez ekspertów po całą kadrę zarządzającą – odpowiada Artur Dela.

"Wszyscy mamy obowiązek wspierać obronę kraju"

Świat oczami Artura Deli maluje się, mimo sceptycyzmu widocznego u takich polityków jak np. Donald Trump, w zielonych barwach.
– Zielonego trendu nie da się zatrzymać. To nie jest kwestia decyzji politycznej, tylko zdrowego rozsądku. Przecież lepiej mieć energię ze słońca świecącego nad naszym własnym domem niż importować gaz nie wiadomo skąd. Oczywiście zbyt duża ilość OZE bez magazynów energii to kłopot dla sieci energetycznych. Ale trendu nie da się zatrzymać, jest elementem oczekiwań społecznych – przekonuje Artur Dela.
A czy incydenty takie jak wtargnięcie rosyjskich dronów do Polski wpływają na jego biznesowy nastrój?
– Na pewno wprowadzają niepokój w społeczeństwie i na rynkach finansowych. Bezpieczeństwo jest podstawą wszystkiego i wszyscy mamy obowiązek wspierać obronę kraju, każdy w swoim obszarze. Zamierzam przyspieszyć inwestycje, bo uważam, że rozwój nas wzmacnia, dlatego powinniśmy wszyscy dalej ciężko pracować – deklaruje Artur Dela.

"Kultura to soft power"

Artur Dela rozmawia z nami w siedzibie Enerisu w warszawskiej Hali Koszyki. Biuro przypomina galerię sztuki. Obrazy i rzeźby są tu w regularnym ruchu – wędrują ze ściany na ścianę, zmieniają piętra, wyjeżdżają na wystawy i wracają. Ruchem zarządza zespół dela.art collection, tworzonej przez Artura Delę i jego żonę Mitrę.
– Cieszę się, że mogę na co dzień patrzeć na takie dzieła – powiedział nam kiedyś na bankiecie pracownik Enerisu.
Artur Dela w trakcie jednej z dyskusji w ramach tegorocznego Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach argumentował, że dzieła sztuki zachęcają jego zespół do myślenia „out of the box”.
– Nie interesuje mnie kolekcjonowanie dla siebie, tylko dzielenie się sztuką. Dlatego umieszczam sztukę w biurze, w miejscach publicznych, wspieram Zachętę, Pawilon Polski na Biennale w Wenecji, MSN i Muzeum Narodowe – mówi Artur Dela.
Poza tym, jak podkreśla, Eneris działa w obszarze środowiska, a kultura jest częścią środowiska.
– Wszystkie czołowe kraje inwestują w kulturę, także przez mecenat prywatny. Inwestowanie w kulturę to inwestowanie w duszę. Jesteśmy piątą gospodarką europejską, ale jakie jest nasze miejsce w kulturze? Kultura to soft power i nasza wizytówka międzynarodowa – uważa właściciel Enerisu.