Turcja nie zagra z Rosją o polskie gazociągi

Katarzyna KapczyńskaKatarzyna Kapczyńska
opublikowano: 2020-06-09 22:00

KE planuje dzielić kontyngenty na rury. To dobra wiadomość dla polskich producentów, choć liczyli na więcej korzyści.

Ważą się losy kontyngentów na import wyrobów stalowych, które będą obowiązywać od lipca. W piątek podział przegłosują unijne instytucje. Dla większości towarów Komisja Europejska (KE) chce pozostawić rozwiązania podobne do obowiązujących lub nawet zgodzić się na wzrost przywozu o 3 proc. Protestują europejscy hutnicy.

Spełniony postulat

Nieco inaczej sytuacja wygląda na rynku spawanych rur stalowych o dużych średnicach, zaliczanych w unijnej nomenklaturze do tzw. kategorii 25. To wyroby używane np. do budowy gazociągów. Dotychczas w ramach tej kategorii kontyngent dla importerów w kilku państwach był połączony. Polscy dostawcy alarmowali, że dzięki temu Turcy będą mogli korzystać np. z dużego limitu Rosjan, przyznanego przed laty na dostawy do budowy morskiego połączenia Nord Stream II, zalewając polski rynek. Polscy dostawcy liczyli na podział kontyngentów, ale KE się nie zgodziła.

— Obecnie uznała za konieczne podzielenie kategorii na dwie grupy — 25A i 25B. Grupa 25A będzie składać się z jednego globalnego kontyngentu taryfowego. Kwartalną ilość dostaw określono w nim na 97 tys. ton. Grupa 25B będzie składać się z kontyngentów dla poszczególnych państw, takich jak Turcja, Rosja, Chiny, Korea i Japonia, oraz kontyngentu rezydualnego dla pozostałych krajów. Taki podział jest prawidłowy, ponieważ właściwie oddaje strukturę asortymentową dotychczasowego importu — uważa Krzysztof Kasprzycki, prezes giełdowej spółki Ferrum.

Jerzy Berhard, prezes Stalprofilu, informuje, że może być podzielony kontyngent na rury używane do budowy lądowych odcinków gazociągów, w których właśnie turecka konkurencja jest najbardziej dotkliwa, a dzięki rozdzieleniu puli na poszczególne kraje będzie nieco mniej groźna. Krzysztof Kasprzycki twierdzi, że europejscy hutnicy liczą na obniżenie limitów.

— Komisja Europejska nie obniżyła całościowego kontyngentuimportu rur z Turcji o dużych średnicach. Dotychczasowy kontyngent w okresie od 1 lipca 2019 do 30 czerwca 2020 r. wynosił 44,3 tys. ton, a planowany od 1 lipca 2020 do 30 czerwca 2021 r. jest na poziomie 11,2 tys. ton kwartalnie, czyli rocznie bez większych zmian. Razem z innymi producentami rur w Unii Europejskiej oraz z organizacjami EUROFER i ESTA oczekiwaliśmy radykalnego obniżenia kontyngentów — dodaje Krzysztof Kasprzycki.

Ryzyko celne

Zdaniem Jerzego Bernharda podział limitów oraz określenie kwartalnegp poziomu kontyngentów mogą utrudnić Turkom dostawy do Europy. Przypomina, że oprócz Polski tureckie firmy mają też zamówienia z Węgier, Holandii i innych państw Europy, które muszą realizować w najbliższych miesiącach. Szacuje skalę tureckich dostaw na blisko 60 tys. ton, czyli powyżej dostępnego limitu.

— Wielkość zakontraktowanych dostaw może być wyższa niż określony limit, a wówczas trzeba będzie zapłacić cło. Pytanie tylko, czy Turcy zechcą je wziąć na siebie, czy odetną dostawy — mówi Jerzy Bernhard.

Przypomina sytuację, która zdarzyła się w USA. W styczniu 2018 r. Turcy zawarli kontrakt na dostawę rur do gazociągu w Teksasie, ale w marcu 2018 r. amerykańska administracja wprowadziła cła. W efekcie turecki dostawca nie chciał realizować kontraktu, czego skutkiem mogły być problemy z budową magistrali. Amerykański inwestor zapłacił więc za towar z cłem, ale później próbował odzyskać należność. Sprawa trafiła do sądu, a turecki kontrahent został oskarżony o złamanie kontraktu. Jerzy Bernhard uważa, że podobny scenariusz może wydarzyć się w Polsce, jeśli Turcy „nie zmieszczą się” w kwartalnych lub rocznych kontyngentach.