Przekonanie, że im większa firma, tym większa niedola pracowników, a oazami przestrzegania prawa pracy są przedsiębiorstwa mniejsze, rodzinne — jest równie powszechne co mylne. Potwierdza to dorobek konferencji poświęconej przestrzeganiu praw pracowniczych, zorganizowanej przez Koalicję Karat.
Państwowa Inspekcja Pracy (PIP) z roku na rok odnotowuje coraz mniej sygnałów o łamaniu praw pracowniczych w sieciach handlowych. Systematycznie kontrolowane, rozbudowują i udoskonalają one system monitorowania warunków pracy. Przykładem może być Biedronka, o której jeszcze niedawno pisano szczególnie dużo i szczególnie źle. Tymczasem podczas konferencji firmę tę chwalili związkowcy i zwykli pracownicy, podkreślając m.in. jej szybką reakcję na każdy sygnał o naruszeniu prawa pracy. Jednocześnie PIP nie pozostawiła wątpliwości: obecnie najgorzej dzieje się w sklepach małych. Częsta jest w nich praca o każdej porze doby bez dodatkowego wynagrodzenia.
Sieci zaczęły dbać o pracowników, zdając sobie sprawę, że temat ten stał się ważnym elementem ich wizerunku oraz czynnikiem, na który zwracają uwagę klienci. Niestety, wśród decydentów po dawnemu przeważa wiara w zbawienną moc paragrafów i dodatkowych etatów kontrolnych. Tymczasem bardziej pożyteczne jest przejmowanie dobrych wzorców przez wszystkich polskich pracodawców, niezależnie od ich wielkości.