UBS podniósł prognozę wzrostu dla polskiej gospodarki

opublikowano: 2004-02-06 12:10

PAP: W reakcji na wyniki gospodarki osiągnięte w 2003 roku i ożywienie w eurostrefie, ekonomiści UBS podnieśli prognozę wzrostu PKB dla Polski na lata 2004-05, odpowiednio, do 4,5 proc. z 4,3 proc. oraz do 4,5 proc. z 4,0 proc.

Jest to wciąż poniżej rynkowego konsensusu wynoszącego 4,7 proc. w 2004 roku i prognoz rządowych przewidujących wzrost o 5 proc.

"Dynamika ożywienia jest bardzo silna i najprawdopodobniej silniejsza niż uważano dotychczas" - napisali w komentarzu.

"Spodziewamy się, że spożycie indywidualne nadal będzie się ożywiać (z 3,0 proc. w 2003 roku do 4,0 proc. w 2004 roku), podczas gdy spożycie zbiorowe wzrośnie umiarkowanie z 0 proc. w 2003 do 0,5-1,0 proc. w 2004. Eksport wykaże się silnym wzrostem o 10-11 proc. dzięki słabemu złotemu. Dynamice wzrostu w Polsce służy też ożywienie w eurostrefie i większa konkurencyjność polskich firm będąca efektem restrukturyzacji" - ocenili.

UBS liczy się też z większym importem, który w 2003 roku rósł w tempie zerowym, a w 2004, w odpowiedzi na ożywienie inwestycji w dobra trwałe wzrośnie, o 10 proc.

W związku z tym, że niemal wszystkie ekonomiczne wskaźniki wskazują na wzrost, nie ma przekonywających argumentów za dalszą obniżką stóp procentowych.

Argumentami nie są ani wysoka stopa bezrobocia, które w ocenie UBS ma charakter cykliczny, a nie strukturalny, ani niska inflacja, ponieważ RPP stara się już teraz wstrzelić w cel inflacyjny na koniec 2005 roku, kiedy to presja inflacyjna nie będzie tak umiarkowana, jak obecnie.

UBS odrzucił wcześniejszy pogląd, że RPP w nowym składzie zmniejszy stopy procentowe o 50 punktów bazowych w 2004 roku. Obecnie przewiduje, że stopy pozostaną na obecnym poziomie przez cały rok.

Równocześnie nie spodziewa się ich zwyżki przed I kw. 2005 roku, z uwagi na niskie prawdopodobieństwo, że wzrost presji inflacyjnej będzie miał szeroką podstawę.

UBS uważa ponadto, że nowa RPP będzie się wahać przed szybkim przekazaniem rządowi części rezerwy rewaluacyjnej ocenianej na 32 mld złotych. NBP będzie się bowiem starał uniknąć wrażenia, że rezerwa zostanie wykorzystana dla pokrycia bieżących wydatków, zamiast do wcześniejszej spłaty części zagranicznego długu.

"NBP nie poluzuje presji na rząd, by wprowadził w życie dalsze cięcia wydatków. Z tego powodu uwolnienie części rezerwy będzie zapewne ściśle skorelowane z postępem osiągniętym przez rząd w realizacji planu wicepremiera Jerzego Hausnera" - zaznaczył bank.

Z tego powodu ryzyko przekroczenia 55-procentowego limitu długu publicznego w relacji do PKB analitycy UBS uważają za duże.