12 grudnia przypadała piąta rocznica przyjęcia porozumienia paryskiego. W stolicy Francji państwa zobowiązały się, że podejmą działania na rzecz zatrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 2 st. C - a w razie możliwości jedynie 1,5 st. C - powyżej średniej temperatur sprzed rewolucji przemysłowej, co znacznie obniży skutki zmiany klimatu. Była to deklaracja nowych zasad ochrony środowiska, natomiast szczegóły polityczne i techniczne miały zostać ustalone podczas kolejnych COP-ów. W piątek podczas szczytu Rady Europejskiej szefowie rządów przyjęli w Brukseli nowy cel redukcji CO2 dla Unii Europejskiej na rok 2030. Zdecydowano, że cel ten wyniesie co najmniej 55 proc. w stosunku do roku 1990.

Ograniczyć emisję
- Od strony naukowej sprawa jest prosta: trzeba zaprzestać emisji gazów cieplarnianych. Od strony politycznej i społecznej bardziej złożona. Przede wszystkim trzeba przestać traktować atmosferę jak prawie darmowy ściek dla kominów i rur wydechowych i stosować zasadę "zanieczyszczający płaci" - to przesunie balans opłacalności z paliw kopalnych w stronę bezemisyjnych źródeł energii, nie tylko w energetyce ale i przemyśle czy lotnictwie. Jednocześnie należy skończyć z różnymi mniej lub bardziej ukrytymi dotacjami dla paliw kopalnych - podkreśla Marcin Popkiewicz, fizyk, analityk megatrendów, ekspert.
Dodaje, że nie walczymy już o to, żeby nie było problemów - na to już za późno - lecz o to, żeby nie doszło do katastrofy klimatycznej.
– Katastrofy w skali, która wywoła migracje setek milionów ludzi, głód, chaos, przemoc oraz załamanie się porządku społecznego, a w skrajnej sytuacji scenariusz wielkiego wymierania, zmiatającego z powierzchni Ziemi większość żyjących na niej gatunków, być może łącznie z nami - dodaje Marcin Popkiewicz.
Co trzeba zrobić? Należy zmienić normy energochłonności nowych budynków czy emisyjności samochodów, zakazać sprzedaży aut spalinowych, na którą to drogę wchodzi zresztą coraz więcej krajów, od Wielkiej Brytanii po Indie. Zapewnić sprawiedliwą transformację, tak, aby redukcje emisji dotyczyły zarówno mniej jak i bardziej zamożnych.
- Spójrzmy, 1 proc. najbogatszych odpowiada za ponaddwukrotnie więcej emisji, niż biedniejsza połowa ludzkości. Albo emisje najbogatszych zostaną zredukowane szybko i głęboko (przykro mi: koniec z lataniem po świecie, terenówkami i jachtami...) albo będą "żółte kamizelki" i rozpadający się porządek społeczny. Tu się też kłania konieczność zmniejszenia narastających nierówności przez opodatkowanie majątku i wyeliminowanie rajów podatkowych. To nie jest tylko kwestia zmiany klimatu - miliarderzy stoją przed wyborem: albo będą multimilionerami w działającym świecie albo miliarderami, którzy znajdą się w świecie Mad Maxa - opisuje Marcin Popkiewicz.
Mentalność to za mało
Tydzień poprzedzający rocznicę porozumienia klimatycznego obfitował w rozmaite raporty, analizy i dyskusje na ten temat. Co z nich wynika?
Na pewno zmienia się podejście do zmian klimatu. Udało się wyhamować tempo wzrostu emisji. Uczynić z wiatru i słońca najbardziej opłacalne źródła energii na świecie. Zmienić nastawienie sektora finansowego, który masowo odchodzi od postrzegania paliw kopalnych jako przyszłościowych inwestycji, a coraz bardziej widzi przyszłość w czystych źródłach energii i efektywności - od zeroenergetycznych budynków, przez elektromobilność po sieci inteligentne i inne technologie rewolucji energetycznej.
Nie mamy czasu
Jednak te działania nie wystarczą. Jak wynika z najnowszego rankingu "The Climate Change Performance Index (CCPI), opublikowanego 7 grudnia, żaden kraj nie robi wystarczająco dużo dla klimatu. Polska, obok Węgier i Czech negatywnie wyróżnia się w Unii Europejskiej m.in. z powodu upierania się przy węglu.
- Bez przyspieszenia transformacji we wszystkich sektorach, Polska pozostanie przez długie lata w tyle nie tylko za Europą Zachodnią, ale też gospodarkami azjatyckimi - uważa Aleksander Śniegocki z WiseEuropa.
Eksperci uważają, że zbyt długo zwlekaliśmy z działaniami, które miały chronić klimat niektóre konsekwencje są już nie do uniknięcia.
- Najważniejsze jest teraz faktyczne i szybkie zredukowanie emisji. Nowy cel redukcji emisji do co najmniej 55 procent to kres jakichkolwiek mrzonek o przyszłości dla węgla, ale także jasny sygnał do odchodzenia również od pozostałych paliw kopalnych, w tym gazu. Dlatego rząd premiera Mateusza Morawieckiego powinien niezwłocznie zdecydować o odejściu od węgla w Polsce najpóźniej do 2030 r. Równolegle musi postawić na intensywny rozwój odnawialnych źródeł energii i wsparcie transformacji regionów górniczych. Inaczej staniemy się skamieliną Europy - akcentuje Joanna Flisowska z Greenpeace.