UKE rusza z 5G

opublikowano: 20-12-2022, 11:22
Play icon
Posłuchaj
Speaker icon
Close icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl

Po dwuletnich wahaniach znów startują konsultacje aukcji częstotliwości 5G. Są zmiany, bo tym razem regulator ma konkretne wymagania co do jakości sieci.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • dlaczego UKE zdecydowało się właśnie teraz na rozpoczęcie konsultacji aukcji 5G,
  • jakich wpływów od operatorów oczekuje i jakie ma wobec nich wymagania,
  • jak Urząd chce rozwiązać problemy związane z cyberbezpieczeństwem sieci

Polska prowizorka w zakresie 5G może wreszcie się skończyć. Większość krajów unijnych rozdzieliła już między operatorów częstotliwości z tzw. pasma C (3,6-3,8 GHz), mającego być fundamentem sieci w nowej technologii. Polska jeszcze tego nie zrobiła, bo ogłoszona już na początku 2020 r. aukcja została w kontrowersyjnych okolicznościach odwołana, a potem regulator — Urząd Komunikacji Elektronicznej (UKE) — czekał na określenie rządowych wymogów w sprawie cyberbezpieczeństwa. Nie doczekał się, bo projekt ustawy o Krajowym Systemie Cyberbezpieczeństwa (KSC) wciąż nie wyszedł z rządu.

— Chcieliśmy skoordynować nowy proces konsultacji z pracami nad ustawą o KSC, choć od początku zakładaliśmy, że nie będziemy czekać na jej wejście w życie. Po ponownej analizie na przełomie listopada i grudnia uznaliśmy, że ruszamy z konsultacjami. Otrzymaliśmy pozytywną opinię rządowego komitetu ds. cyberbezpieczeństwa, uwzględniliśmy też treść nowych dyrektyw unijnych. Ze względu na sytuację ekonomiczną, m.in. rosnące koszty, a także ze względu na wysokie prawdopodobieństwo uruchomienia funduszy z UE na inwestycje, postanowiłem uruchomić postępowanie — mówi Jacek Oko, prezes UKE.

Drugie podejście:
Drugie podejście:
Aukcja częstotliwości 5G ruszyła już wiosną 2020 r., ale została zawieszona, a później anulowana, co tłumaczono pandemią. Stanowisko stracił też poprzedni prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Od września 2020 r. rynkowym regulatorem kieruje Jacek Oko, który teraz liczy na to, że wszystkie procedury uda się zakończyć do sierpnia.
Marek Wiśniewski

Finansowe oczekiwania

Pierwsza tura ogłoszonych we wtorek konsultacji potrwa 45 dni. Potem urząd będzie miał 15 dni na odpowiedź na uwagi, ewentualnie wystartuje druga tura, a następnie operatorzy zaczną szykować się do aukcji i licytować. Według UKE częstotliwości mogą do nich trafić w sierpniu.

Wymogi dla uczestników postępowania (skala inwestycji w infrastrukturę telekomunikacyjną w ostatnich latach oraz posiadane już zasoby częstotliwości) określono tak, że w aukcji będzie mogła wystartować tylko wielka czwórka: Orange, T-Mobile, Play i Plus. Cenę wywoławczą za każdy z czterech dostępnych bloków ustalono na 450 mln zł, choć bloki nie są sobie równe — na dwóch z nich pojedyncze gminy w Polsce będą czasowo wyłączone ze względu na istniejące już rezerwacje pasma dla operatorów lokalnych, a na jednym część pasma będzie wyłączona ze względu na możliwe interferencje z bazą wojskową w Redzikowie (Pomorskie).

— Oczekujemy, że uzyskamy z aukcji około 2 mld zł. Nie zmieniliśmy ceny wywoławczej w stosunku do poprzedniego postępowania, ale wprowadziliśmy nowe wymogi ilościowe i jakościowe wobec operatorów, by zagwarantować użytkownikom końcowym wysoką przepustowość sieci — mówi Jacek Oko.

Okiem analityka
Nie ma skoku na kasę
Konrad Księżopolski
szef działu analiz Haitong Banku

Opublikowana przez UKE dokumentacja aukcyjna i utrzymana na starym poziomie 450 mln zł cena wywoławcza za blok częstotliwości jest pozytywnym zaskoczeniem. Zakładam w swoim modelu 650 mln zł wydatków na blok z pasma C na operatora. Nie spodziewałem się skoku na kasę telekomów w wykonaniu UKE, choć oczywiście wiadomo, że potrzeby budżetowe są spore. Było jednak ryzyko podniesienia ceny wywoławczej — minęły w końcu dwa lata i sama inflacja uzasadniałaby podwyżkę o 15-20 proc. Brak podwyżki to pozytywna wiadomość dla telekomów, widać to zresztą po wtorkowej reakcji kursów na GPW. Spodziewam się, że aukcja zakończy się szybko i nie będzie tak mocnej licytacji, jak przy aukcji LTE. Nakłady inwestycyjne, jakie będą musieli w krótkim i średnim terminie ponieść operatorzy na rozbudowę sieci, na tym etapie trudno oszacować — zmieniają się ceny komponentów. Nie wydaje się jednak, by zobowiązania inwestycyjne zawarte w dokumentacji opublikowanej przez UKE w znaczący sposób odbiegały od tego, co operatorzy sami by realizowali, nie oczekuję więc znaczących zmian w ich CAPEX-ie.

Jakościowe wymagania

Po zakończeniu aukcji każdy operator będzie miał trzy lata na postawienie co najmniej 3,8 tys. stacji bazowych na terenie całego kraju. UKE wymaga, by co najmniej 500 z nich pojawiło się w mniejszych gminach, liczących 10-20 tys. mieszkańców, a co najmniej 700 w gminach liczących 20-50 tys. mieszkańców. Wymaga też, by już po roku na 85 proc. powierzchni kraju przepustowość sieci mobilnej wynosiła co najmniej 30 Mb/s.

Z biegiem lat wymogi jakościowe będą rosły — po pięciu latach na 94 proc. powierzchni sieć ma mieć przepustowość co najmniej 100 Mb/s. Priorytetem będzie szybkie pokrycie siecią o wysokiej przepustowości głównych szlaków kolejowych oraz autostrad i dróg ekspresowych, a w dalszej kolejności dróg wojewódzkich.

Obecnie, głównie za sprawą sieci LTE (4G), nieco ponad dwie trzecie kraju jest pokryte siecią o przepustowości powyżej 30 Mb/s, a 58 proc. powyżej 100 Mb/s. Jednocześnie 26,7 proc. ma dostęp do przepustowości poniżej 3 Mb/s.

— Co istotne — w zakresie spełnienia tych wymagań jesteśmy neutralni technologicznie, czyli operatorzy nie będą musieli robić tego za pomocą wyłącznie pasma C, ale wszystkich dostępnych częstotliwości i technologii, również LTE. Wymagamy od nich wysokiej przepustowości, nie przepływności — zakładamy, że jeśli na jakimś obszarze faktyczna przepływność będzie mniejsza ze względu na wysoki popyt na usługi i dużą liczbę użytkowników, to operatorzy sami będą widzieć ekonomiczne uzasadnienie do wzmocnienia tam infrastruktury — tłumaczy Jacek Oko.

Nowe rozdanie

Opóźnienie rozdysponowania częstotliwości było związane m.in. z kwestiami cyberbezpieczeństwa — przede wszystkim tym, z których dostawców usług będą mogli korzystać operatorzy. Od ponad dwóch lat toczy się dyskusja o tzw. dostawcach wysokiego ryzyka, których sprzęt — jeśli taką decyzję podejmie rząd — będzie musiał zostać wycofany z użytkowania.

Te procedury, związane w praktyce z dostawcami chińskimi (głównie z Huaweiem, z którego sprzętu na dużą skalę korzysta większość operatorów), mają być uregulowane w ustawie o KSC, której wciąż nie ma.

— Startujemy w obecnym otoczeniu regulacyjnym, ale kwestie cyberbezpieczeństwa po długich rozmowach z operatorami regulujemy w specjalnym załączniku, który przewiduje samodzielną ocenę ryzyka i zasady postępowania z dostawcami sprzętu w celu minimalizacji uzależnienia się od jednego dostawcy. Jako urząd jesteśmy neutralni technologicznie, nie odnosimy się do konkretnych dostawców — wyjaśnia Jacek Oko.

Aukcja pasma C to tylko jeden z elementów nowego rozdania częstotliwości. UKE zapowiada, że w przyszłym roku powinna też wystartować procedura w sprawie pasma 700 MHz zwolnionego przez telewizję naziemną. To tzw. pasmo pokryciowe, pozwalające przy mniejszej infrastrukturze zapewnić dostęp do nowej sieci na dużej powierzchni.

W 2023 lub 2024 r. powinno też dojść do zmian w rozdysponowaniu pasm 900 i 1800 MHz, a także przydzielenia wolnego bloku w pasmie 800 MHz używanego przez sieć LTE.

Operatorzy telekomunikacyjni na razie nie odnoszą się konkretnie do przedstawionych przez UKE zapisów i wymagań.

— Jesteśmy zadowoleni, że po ponad dwóch latach UKE powrócił do procesu dystrybucji pasma C niezbędnego do pełnego wykorzystania technologii 5G w Polsce. Obecnie analizujemy przedstawione warunki i odniesiemy się do nich w konsultacjach — mówi Wojciech Jabczyński, rzecznik Orange’a.

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane