Zła passa polskich menedżerów na Ukrainie się nie kończy. Sławomirowi Nowakowi, zarządzającemu ukraińską siecią dróg, zarzucono tam naruszenie przepisów antykorupcyjnych. Wojciech Balczun, szefujący kolejom, zrezygnował ze względu na napięcia polityczne. A Paweł Stańczak, którego w sierpniu powołano na szefa Ukrtransgazu, czyli ukraińskiej sieci gazowej, nawet do nowej pracy nie dojechał. I już prawdopodobnie nie dojedzie.

— Nijak — tak na pytania, „jak wygląda sytuacja Pawła Stańczaka”, odpowiadał wczoraj w Warszawie Ihor Nasalyk, minister energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy. Minister przypomniał, że Paweł Stańczak nie uzyskał od Służby Bezpieczeństwa pozwolenia na dostęp do informacji niejawnych. W zeszłym tygodniu napisała o tym „Gazeta Wyborcza”.
— W podobnej sytuacji był wcześniej Wojciech Balczun, który był prezesem, ale dostępudo informacji niejawnych nie miał. Powodowało to problemy. Nie chcemy narażać Ukrtransgazu na takie problemy — mówił Ihor Nasalyk.
Słowa ukraińskiego ministra mają dużą wagę, bo 1 listopada Ukrtransgaz przejdzie, w ramach reformy rynku, spod skrzydeł Naftogazu bezpośrednio pod skrzydła ministerstwa.
— Ogłosimy konkurs na stanowisko prezesa — zapowiada Ihor Nasalyk. Ukraińska nominacja Pawła Stańczaka wywołała w polskim biznesie entuzjazm. Menedżer współprowadził m.in. proces tworzenia Gaz-Systemu, czyli operatora krajowego systemu przesyłowego. Czerwone światłodla tej nominacji może psuć nastrój, ale ukraiński minister i tak tryska pomysłami na polsko-ukraińską współpracę zarówno w gazie, jak i w szeroko rozumianej energetyce.
— Wydobycie gazu, interkonektory, atom, modernizacja bloków wytwórczych, odnawialne źródła energii — wyliczał minister. Na uwagę zasługuje apetyt ministra na interkonektory, czyli polsko-ukraińskie połączenia transgraniczne. Ukrainie zależy na rozbudowie połączenia gazowego i elektroenergetycznego.
— Patrzymy na to łącznie — podkreślał Ihor Nasalyk. Strona polska jednak rozdziela te dwie kwestie. Połączenie gazowe jest Polsce na rękę, bo umożliwi Ukrainie, która wstrzymała import gazu z Rosji, kupować więcej gazu z Polski. Połączenie dla prądu jest zaś niemile widziane, bo ukraińskie ceny są niższe od polskich (ze względu na udział atomu). Piotr Naimski, pełnomocnik rządu ds. infrastruktury energetycznej, podkreślał na forum ekonomicznym w Krynicy, że w Polsce na import prądu miejsca nie ma.
— Nasz pomysł nie zakłada eksportu prądu do Polski, tylko tranzytem do państw bałtyckich — przekonywał Ihor Nasalyk. Zaskakiwać może też ukraiński pomysł na współpracę atomową.
— Zachęcamy polskie firmy, które brały udział w budowie jednego z bloków elektrowni jądrowej w Chmielnickim, do udziału w planowanej budowie bloków 2 i 3. Polskie firmy albo nawet polskie państwo, mogłoby zostać inwestorem. Po co macie budować atom w Polsce, skoro u nas jest już infrastruktura i paliwo — zauważa Ihor Nasalyk.
Polski rząd planuje na razie budowę elektrowni atomowej w Polsce. Krzysztof Tchórzewski, polski minister energii, zapowiada budowę trzech bloków o mocy ok. 4,5 tys. MW.