Ulgi nie decydują o pomyślności mieszkaniowej

Aleksander Paszyński
opublikowano: 1998-11-05 00:00

Aleksander Paszyński: ulgi nie decydują o pomyślności mieszkaniowej

ULGI BUDOWLANE: Złośliwcy sugerują, że szefowie naszych państwowych finansów świadomie wywołali to zamieszanie, by w ten sposób ściągnąć z rynku nadwyżki pieniężne. fot. Małgorzata Pstrągowska

Ręce zacierali developerzy, prezesi inwestujących spółdzielni mieszkaniowych, banki prowadzące mieszkaniowe kasy oszczędnościowe i pośrednicy handlu nieruchomościami i ci wszyscy, którzy już dawno nie przeżywali takiej lawiny klientów.

ZACZĘTO WIĘC produkować zaświadczenia i ten kto wpłacił zaliczkę na budowę czegoś, co dopiero było w zamyśle, zyskiwał ważny glejt podatkowy. Złośliwcy sugerują nawet, że szefowie naszych państwowych finansów świadomie wywołali to zamieszanie, by ściągnąć z rynku nadwyżki pieniężne. Dziś, gdy z dużą dozą pewności można już uznać, że przyszłoroczne zasady odliczania ulg budowlanych nie ulegną zmianie, nadszedł czas na spokojne rozważenie, czy rzeczywiście dobrze się stało, że będzie tak jak było. Odpowiedź wcale nie jest taka prosta i jednoznaczna. Zwolennicy ulgi łatwo przecież dowiodą, iż pewne ożywienie rynku mieszkaniowego ostatnich miesięcy jest w dużej mierze zasługą tej właśnie ulgi.

Przeciwnicy natomiast w sposób równie przekonujący odpowiedzą, iż tylko dlatego, że podatki są wysokie, więc każda możliwość ich obniżenia stanowi silny bodziec aktywności inwestycyjnej. Wszystko zależy od skali podatkowej. Wedle moich prywatnych wyliczeń punkt krytyczny wyznacza poziom 20 proc. Nieważne, czy będzie to podatek nazwany liniowym czy paraliniowym, ważne, by górna granica obciążeń podatkowych nie przekraczała tego poziomu.

OPTUJĄC ZA likwidacją ulgi, wszelkich ulg, w zamian za wyraźne obniżenie ogólnych obciążeń podatkowych, narażam się znakomitej części patriotów budowlano-mieszkaniowych. Czynię to jednak świadomie, jako że problem skrywający się za parawanem określanym mianem „ulga” jest znacznie szerszy i ważniejszy. Wiąże się mianowicie ze stale zgłaszanym postulatem opracowania przez państwo, rząd, jakieś ministerstwo zasad polityki mieszkaniowej czy wieloletniego programu mieszkaniowego — mieszkanie można zastąpić dowolną dziedziną gospodarki, na jedno wyjdzie.

SKORO JEDNAK rozpatrujemy przypadek mieszkaniowy to przypomnę, że mieszkania stały się tematem modnym jeszcze przed szaleństwem związanym z ulgami dzięki raportowi NIK udowadniającemu plajtę „założeń polityki mieszkaniowej państwa”, przyjętych przez Sejm w 1995 r. Niestety, posłowie uchwalając różne „polityki” albo całkowicie zapominają o nich przy zatwierdzaniu kolejnego budżetu bądź całkowicie abstrahują od możliwości ich realizacji. Rząd nie protestuje przy uchwalaniu takich polityk, ale zadaje retoryczne pytanie: proszę wskazać pozycje budżetu, które należy skreślić, by wam dodać?

TAK WIĘC PROGRAM przewidywał np. zapewnienie grubo ponad 2 proc. udziału wydatków mieszkaniowych w PKB, a w rzeczywistości zmalały one do 0,6 proc. w tym roku. Skromność budżetowych kwot przeznaczanych na mieszkania powodowała, że zdecydowana ich część musiała być przeznaczona na „zaszłości”, czyli na wykup odsetek od starych kredytów i premie gwarancyjne. Na działania aktywizujące budownictwo zostawało już niewiele, bo około 11 proc. Nie sprawdziły się też inne instrumenty zapowiadane jako remedium na lokalowe trudności. Choćby Krajowy Fundusz Mieszkaniowy, który teoretycznie miał stanowić fundament masowego budownictwa czynszowego dla mniej zamożnych grup społeczeństwa. Znów zabrakło środków. Fundusz dysponował w tym roku 300 mln zł, co da się przeliczyć na możliwość budowy 5 tys., może 6 tys. mieszkań.

POWYŻSZE smutne, acz — niestety — prawdziwe konstatacje prowadzą do następującego wniosku: o mieszkaniowej pomyślności, zdecyduje nie to, czy będą ulgi, ale to, w jaki sposób wykorzystane zostaną środki kierowane na sektor mieszkaniowy. Otwieram w ten sposób temat ogromny, do którego może warto wrócić. Teraz powiem tylko, że znacznie bardziej efektywne byłoby kierowanie mieszkaniowej pomocy budżetowej (ulga to też forma pomocy) nie na rzecz indywidualnie budujących, ale na rozwój infrastruktury, warunkującej masowy ruch budowlany. Bowiem polityka mieszkaniowa to zadanie własne samorządów; tylko one mają w swym ręku elementy umożliwiające jej kształtowanie: stary zasób mieszkaniowy, decyzje określające plany przestrzenne i rozwojowe, niekiedy zasoby gruntów.

Państwo powinno natomiast uruchamiać instrumenty finansowe wspierające lokalne inicjatywy. To jego zadanie.

Aleksander Paszyński, były minister budownictwa, jest prezesem Korporacji Przedsiębiorstw Budowlanych Uni-Bud