Unilever awansował Polskę do pierwszej ligi

Łukasz RawaŁukasz Rawa
opublikowano: 2025-03-31 20:00

W strategii giganta FMCG Polska została dołączona do grona najważniejszych rynków w Europie. Koncern zainwestuje setki milionów złotych w rozwój produkcji i logistyki nad Wisłą, a Warszawa stanie się jednym ze strategicznych punktów zakupowych dla całego świata.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • jakie inwestycje planuje Unilever w Polsce
  • jaka jest strategia koncernu na najbliższe lata
  • jak zmienia się rola Polski w strukturze Unilevera
  • jak zmienia się portfolio produktów Unilevera
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Unilever intensyfikuje inwestycje w Polsce. Na rozwój fabryk w ubiegłym oraz bieżącym roku przeznaczy w sumie 250 mln zł. Główne projekty to nowa linia produkcyjna makaronów w Poznaniu oraz rozbudowa linii antyperspirantów w Bydgoszczy. W tej ostatniej lokalizacji firma właśnie ukończyła w pełni zautomatyzowany magazyn, który – wykorzystując algorytmy sztucznej inteligencji – będzie zarządzał składowaniem i dystrybucją około 9 tys. palet produktów marek takich jak Dove, Rexona czy Vaseline. Maciej Lasoń, członek zarządu Unilevera w Polsce, podkreśla, że tempo nakładów rośnie, a w kolejnych latach ten trend się utrzyma.

Polska w czołówce

Jeszcze niedawno Polska była dla Unilevera częścią szerokiego regionu Europy Środkowo-Wschodniej, obejmującego m.in. Czechy, Rumunię i Węgry. Teraz awansowała do elitarnego grona sześciu kluczowych rynków w Europie, obok Francji, Niemiec, Włoch, Holandii i Wielkiej Brytanii. Maciej Lasoń wskazuje, że dla krajowego oddziału to wyróżnienie, ale i nowe wyzwania. Większe kraje w strategii Unilevera to konieczność osiągania bardziej zrównoważonych wyników - poza dynamiką wzrostu liczy się także rentowność i marżowość operacji.

– Fabryka spożywcza w Poznaniu to dziś jeden z trzech najważniejszych zakładów tej części biznesu Unilevera na świecie, z największym wolumenem produkcji w Europie. Z kolei bydgoski zakład produkujący kosmetyki jest uznawany za wzorzec bezpieczeństwa pracy w skali globalnej. 80 proc. produkcji z Poznania trafia na eksport, a w przypadku Bydgoszczy to aż 90 proc. Wiele wskazuje na to, że do Polski w najbliższych latach może być przenoszona produkcja z innych krajów – mówi Maciej Lasoń.

O sile Polski w strukturze koncernu może świadczyć także zbliżające się otwarcie nowego centrum zakupowego w Warszawie, które nastąpi w najbliższych miesiącach. To jeden z dosłownie kilku strategicznych hubów, które zarządzają zakupami surowców i półproduktów o wartości 48 mld EUR rocznie. Zatrudni 60 wysokiej klasy specjalistów, głównie senior menedżerów.

Niepewna sytuacja geopolityczna nie powstrzymuje Unilevera od inwestowania w regionie.

– Jesteśmy odważni. Byliśmy jedną z pierwszych globalnych firm, które w 2023 r., jeszcze przed pierwszą rocznicą wybuchu wojny w Ukrainie, ogłosiły budowę nowej fabryki w tym kraju. Nowy zakład powstaje w Białej Cerkwi w obwodzie kijowskim. Koszt inwestycji to 20 mln EUR. Fabryka będzie produkować głównie kosmetyki do higieny osobistej, szampony i żele pod prysznic przeznaczone głównie na rynek ukraiński. Start produkcji zaplanowano na przyszły rok – mówi Maciej Lasoń.

Przegląd portfolio

Unilever zakończył zeszły rok z globalnymi obrotami na poziomie 60,8 mld EUR, co oznaczało wzrost o 1,9 proc. Sprzedaż rosła szybciej w ujęciu organicznym – o 4,2 proc., napędzana 2,9-proc. wzrostem wolumenu i 1,3-proc. podwyżką cen. Wyników w Polsce firma nie ujawnia. Koncern ma nad Wisłą trzy spółki. Pierwsza odpowiada za sprzedaż, druga za wsparcie operacji finansowych dla całej Europy oraz działań w ramach łańcucha dostaw, a trzecia za produkcję. Tę koncern opiera na trzech zakładach – oprócz fabryk w Poznaniu i Bydgoszczy, ma jeszcze dywizję lodową w Baninie.

Lodowy biznes może jednak wkrótce zmienić właściciela. Od lipca globalna produkcja zostanie wydzielona do osobnej spółki – w ten sposób powstanie największy producent lodów na świecie, o przychodach rzędu 10 mld EUR rocznie. Co dalej? Oficjalnych decyzji jeszcze nie ma, ale według informacji Bloomberga firma prowadzi już rozmowy z potencjalnymi nabywcami. Na liście potencjalnych zainteresowanych jest m.in. fundusz CVC Capital Partners, który w 2022 r. przejął od Unilevera segment herbat, z flagową marką Lipton. Jeśli dojdzie do transakcji, Magnum i Ben & Jerry’s zmienią właściciela.

– Łańcuch dostaw lodów różni się znacząco od innych segmentów, w których działamy. Przede wszystkim chodzi o logistykę chłodniczą. Nie da się jej optymalizować razem z innymi produktami. Nie możemy przecież wrzucić mydła Dove i lodów Magnum do jednej wielkiej zamrażarki, bo albo ucierpi jedno, albo drugie. Różnice sięgają jednak głębiej. Produkcja lodów to głównie mleko, śmietanka, ale też kakao i wanilia – surowce, które pozyskuje się zupełnie inaczej niż składniki do produkcji innych kategorii produktowych, którymi się zajmujemy. Ich ceny rosną w zawrotnym tempie, ale decyzję o wydzieleniu biznesu lodowego podjęliśmy zanim zaczęły szaleć. To nie był czynnik decydujący – tłumaczy Maciej Lasoń.

Menedżer zaznacza, że jako spółka notowana na giełdach w Wielkiej Brytanii, Holandii i Stanach Zjednoczonych, Unilever nie może sobie pozwolić na chaos, a z 400 markami na pokładzie łatwo o rozdrobnienie. Dlatego obecna strategia zakłada skupienie na najbardziej zyskownych segmentach i najsilniejszych markach.

– Łatwiej pełnić rolę innowatora w 30 markach, które odpowiadają za ponad 70 proc. naszych przychodów, niż w 400. Centra rozwojowe mogą działać skuteczniej. Pozwala to na efektywniejsze zarządzanie i lepszy marketing – podkreśla członek zarządu Unilevera.

Głód innowacji

Choć Unilever porządkuje, a nawet nieco ogranicza swoje portfolio, to nie zwalnia tempa w przejęciach. Jednak nie interesują go ani dodatkowe moce produkcyjne, ani nowe marki – priorytetem są innowacyjne rozwiązania, które można skutecznie wyskalować. I na tym polu koncern działa wyjątkowo konsekwentnie.

Lista akwizycji w ostatnich latach jest imponująca: Liquid IV – lider na amerykańskim rynku napojów funkcjonalnych, Olly Nutrition i Onnit – firmy specjalizujące się w suplementach diety, SmartyPants Vitamins – numer jeden w segmencie witamin w formie żelków, Welly Health – marka obejmująca środki na różne dolegliwości, ale i wspomagające zdrowy sen. Do tego dochodzą firmy Nutrafol i K18 specjalizujące się w pielęgnacji włosów.

– Przejęcia duże i mniejsze wynikają z tego, że choć wszystkie nasze kategorie produktowe rozwijają się stabilnie, to największy potencjał ma bez wątpienia obszar beauty. Mówimy tu o zaawansowanych produktach do higieny osobistej i innowacyjnych kosmetykach, których w Polsce wciąż brakuje. Przykładowo, w Stanach Zjednoczonych ogromną popularność zdobywają obecnie dezodoranty do całego ciała. Dzięki akwizycjom te produkty pojawiły się w naszym portfolio, a ponadto suplementy diety, witaminy czy produkty związane z szeroko pojętym well-beingiem. W niektórych krajach oferujemy już suplementy na sen, bo coraz więcej osób ma problemy z zaśnięciem. W Polsce dopiero przymierzamy się do wprowadzenia tych kategorii, ale uważamy, że rynek jest na nie gotowy– podkreśla Maciej Lasoń.

Unilever nie tylko kupuje, ale i sprzedaje. W zeszłym roku koncern zdecydował się rozstać z markami mięsnymi, które były w jego portfolio od ponad stu lat – Unox i Zwan. Nowym właścicielem zostanie Zwanenberg Food Group, a finalizacja transakcji nastąpi jeszcze w tym roku.

Na sprzedaż trafił także The Vegetarian Butcher – producent roślinnych zamienników mięsa. Przejmuje go Vivera. Decyzja Unilevera to znak czasów. Segment, który jeszcze niedawno był perspektywiczny, traci na znaczeniu. Rosnąca konkurencja i malejące zainteresowanie konsumentów sprawiły, że koncern przestaje traktować go priorytetowo, podobnie jak wcześniej herbaty i margaryny.

Odpowiedzialność po nowemu

Na dalszy rozwój Unilevera w Polsce, podobnie jak na przyszłość większości firm z branży spożywczej, wpływ mogą mieć szykowane nowe regulacje rozszerzonej odpowiedzialności producenta (ROP), mające na celu domknięcie obiegu opakowań. Najnowsza koncepcja implementacji unijnej dyrektywy, przygotowana przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska, spotkała się z ostrą krytyką producentów FMCG.

– Nie ma wątpliwości, że wdrożenie ROP jest konieczne. Problem w tym, że w Polsce zamiast sprawnie działającego systemu, jaki udało się stworzyć na przykład w Czechach, zmierzamy w stronę rozwiązania, które na Węgrzech okazało się porażką. Zamiast narzędzia do domykania obiegu surowców i zmniejszania śladu środowiskowego, powstaje mechanizm parapodatkowy. MKiŚ planuje ściągnąć pieniądze od producentów i wpompować je w gminy oraz recyklerów. Ale co dalej? – zastanawia się Maciej Lasoń.

Dla menedżera to sytuacja tym bardziej frustrująca, że Unilever od lat inwestuje w ekologiczne rozwiązania.

– Wszystkie opakowania Dove i Axe w Polsce są w 100 proc. z recyklatu. Keczupy, majonezy czy sosy to także recyklat, albo szkło. Zaczęliśmy tę transformację 10–12 lat temu i wydaliśmy na nią miliardy euro. To wymagało nowych linii produkcyjnych, przestawienia całych zakładów. To jest realny wkład w ekologię, który powinien być uwzględniony – uważa członek zarządu Unilevera.

Jego zdaniem należałoby stworzyć system, który nagradza producentów stawiających na zrównoważone opakowania. Obecny kształt przepisów tego nie uwzględnia.

– Branża mówi jednym głosem, apel do MKiŚ o zmianę kształtu projektowanych przepisów podpisały niemal wszystkie stowarzyszenia biznesowe, największe browary, producenci żywności i napojów. Wydaje się mało prawdopodobne, by rząd zignorował tak silny głos. Wystarczy spojrzeć na dobre wzorce: Czechy, kraje nordyckie, Beneluks. Tam te systemy działają. Nie trzeba wymyślać koła na nowo. Pytanie, czy Polska skorzysta z tych doświadczeń, czy wybierze własną, kosztowną lekcję – mówi Maciej Lasoń.

Okiem eksperta
Polska wciąż przyciąga inwestorów, ale konkurencja rośnie
Tomasz Tyc
starszy ekonomista Banku BNP Paribas

Na koniec 2024 r. liczba miejsc pracy w centrach usług wspólnych (BPO/SSC) mogła sięgnąć 450-470 tys., a liczba aktywnych centrów – ok. 1100. Choć to istotna część rynku, jakość dostępnych danych budzi wątpliwości, podobnie jak faktyczny poziom zatrudnienia. Znaczna część tych podmiotów, to wyspecjalizowane spółki zależne zakładane przez firmy obecne w Polsce od lat, celem uproszczenia wewnętrznych procesów bądź też wykorzystania struktur prawno-podatkowych dostępnych dla ogółu przedsiębiorstw aktywnych naszym kraju.

Po 2020 r. dynamika nowych inwestycji wyraźnie osłabła. Wpłynęły na to m.in. napięcia geopolityczne, rosnące koszty pracy, trudności mieszkaniowe w dużych miastach oraz rozwój narzędzi AI. Jednocześnie na znaczeniu zyskały inne regiony, zwłaszcza Ameryka Łacińska i Indie.

Choć centra BPO/SSC działają w Polsce od ponad 15 lat, poziom zaawansowania procesów wciąż jest relatywnie niski. Dominują proste usługi, które mogą być zautomatyzowane lub przeniesione do tańszych lokalizacji. Nowych inwestycji jest niewiele – rynek rośnie głównie dzięki ekspansji już obecnych firm. Aby przyciągnąć kolejnych graczy, rozwój powinien obejmować także mniejsze miejscowości, bo w dużych miastach przewaga kosztowa wyraźnie się kurczy.