WASZYNGTON/KABUL (Reuters) - USA i Wielka Brytania przeprowadziły w niedzielę pierwszą falę nalotów na Afganistan. Prezydent George W. Bush powiedział, że akcja oznacza początek "konsekwentnej, szeroko zakrojonej i nieubłaganej" kampanii przeciw terroryzmowi.
Naoczni świadkowie mówili, że widzieli wybuchy i słyszeli eksplozje w stolicy Afganistanu, Kabulu.
W przemówieniu telewizyjnym wygłoszononym z Białego Domu Bush powiedział, że ataki na cele militarne zostały szczegółowo przygotowane, a USA będą zrzucać z powietrza żywność dla Agfańczyków po to by zademonstrować, że wojna ta nie jest wymierzona w nich.
"Te starannie przygotowane akcje mają na celu uniemożliwienie dalszego wykorzystania Afganistanu jako bazy dla opercaji terrorystycznych i zniszczenie potencjału militarnego reżimu Talibów" - powiedział Bush.
"W tej operacji wspiera nas lojalny przyjaciel - Wielka Brytania" - powiedział Bush zaznaczając, że wraz z rozwojem operacji mogą w niej wziąć udział także inne kraje.
"Teraz Talibowie zapłacą cenę za to, co zrobili. Niszcząc ich obozy i system komunikacyjny utrudnimy funkcjonowanie siatki terrorystycznej i ćwiczenie rekrutów" - dodał prezydent.
Bush wezwał Amerykanów i ich sojuszników do cierpliwości, mówiąc że wojna nie będzie szybka, a początkowo Osama bin Laden - główny cel Amerykanów - może jeszcze głębiej zaszyć się w swych kryjówkach.
Opozycyjny wobec Talibów Sojusz Północny zamknął kontrolowaną przez siebie przestrzeń powietrzną i na kilka godzin przed atakiem posadził na ziemi swoją niewielką flotę powietrzną.
Sojusz ostrzegł także mieszkańców Kabulu, by nie zbliżali się do obiektów wojskowych.
((Reuters Serwis Polski, tel +48 22 653 97 00, fax +48 22 653 97 80, [email protected]))