USTAWODAWCA MOŻE SZKODZIĆ BIZNESOWI

Wojciech Surmacz
opublikowano: 2000-02-25 00:00

USTAWODAWCA MOŻE SZKODZIĆ BIZNESOWI

Według Stefana Jaworskiego, większość spraw trafiających do Trybunału Konstytucyjnego RP ma co najmniej pośredni wpływ na stan polskiej gospodarki. Za to wszystkie mają wydźwięk polityczny. Jego zdaniem, polskie społeczeństwo, władze państwowe i gremia polityczne nie mają jeszcze dostatecznej świadomości prawnej. Ale nie należy ich za to winić. Przyczyn tego zjawiska powinniśmy szukać w historii naszego państwa.

„Puls Biznesu”: Jak dużo spraw związanych z polską gospodarką trafia do Trybunału Konstytucyjnego RP?

Stefan J. Jaworski: Nie prowadzimy takiej statystyki. Ale to chyba nie ma większego znaczenia, poza samym potwierdzeniem faktu, że w trybunale są wszczynane postępowania dotyczące szeroko pojętej sfery gospodarczej. Zdecydowana większość spraw toczących się przed Trybunałem Konstytucyjnym (TK), z uwagi na abstrakcyjny charakter kontroli, dotyczy głównie zgodności ustaw z obowiązują Konstytucją. Jednak bezpośrednio lub pośrednio dotykają one również interesów gospodarczych określonych podmiotów, wbrew wąskiemu poglądowi, że sfery gospodarczej mogą dotyczyć tylko kwestie wszczęte na wniosek konkretnego podmiotu gospodarczego. Czyli na przykład, jeżeli trybunał bada na wniosek prezesa NIK ustawę o podatku dochodowym od osób fizycznych, to dotyczy to przecież podmiotów gospodarczych.

— Czy ustawodawca często popełnia błędy uderzające w gospodarkę?

— Nasza gospodarka rozwija się bardzo intensywnie. Ten proces dynamizowany jest przede wszystkim poprzez działalność gospodarczą. Dlatego z całym przekonaniem można stwierdzić, że interesy coraz większej liczby podmiotów gospodarczych mogą być zagrożone przez działalność prawotwórczą. Czyli, że zarówno ustawodawca, jak i inny organ państwowy, poprzez stanowienie prawa może naruszyć — w sposób zamierzony lub nie — interesy gospodarcze określonych podmiotów. Jednak polskie firmy mają możliwość obrony swoich interesów. Mogą to robić w drodze skargi konstytucyjnej albo inicjując postępowanie kontrolne za pośrednictwem uprawnionych do tego podmiotów, np. Rzecznika Praw Obywatelskich.

— Konstytucja RP z 2 kwietnia 1997 r. wprowadziła w artykule 79 instytucję skargi konstytucyjnej. Ile takich skarg wpłynęło już do trybunału?

— Statystycznie rzecz ujmując, przedstawia się to następująco: w 1997 r. do TK skierowano 1213 pism, nazywanych skargami konstytucyjnymi, w 1998 r. — 2891, a w roku 1999 — 2293. Przy czym spraw, które otrzymały status skargi, czyli zostały przekazane do merytorycznego rozpoznania, było odpowiednio: w 1997 r. — 1, w 1998 r. — 31 i w roku 1999 — 26.

— Liczba skarg, które nie spełniały wymogów Konstytucji jest dosyć spora. O czym to świadczy?

— To zjawisko należy tłumaczyć różnymi przyczynami. Można przyjąć np. taką wykładnię, że skarga konstytucyjna jest zjawiskiem nowym w polskim porządku konstytucyjnym. Dlatego początkowo obywatele nie mieli dostatecznej wiedzy na temat kształtu i wymogów formalnych, jakim powinna ona odpowiadać. Dotyczy to również osób uprawnionych do składania skargi, czyli adwokatów i radców prawnych. Dlatego że w toku kontroli wstępnej, jakiej skarga konstytucyjna podlega, stwierdzano liczne braki formalne tych pism. Ponadto zawierały one liczne braki merytoryczne. Po prostu nie odpowiadały wymogom, zgodnym z art. 79 Konstytucji RP. Trzeba pamiętać, że skarga konstytucyjna nie jest kierowana w interesie innych obywateli, tylko w interesie własnym. Składa się ją wówczas, gdy w ostatecznym rozstrzygnięciu sądu lub organu administracji publicznej zastosowano akt normatywny, który, zdaniem skarżącego, narusza jego podstawowe prawa i wolności konstytucyjne. Właśnie zrozumienie tych kryteriów często było niesłychanie kłopotliwe dla piszących, bądź redagujących skargę, czyli osób dysponujących określoną wiedzą prawniczą.

— Jak często decyzje TK spotykają się z naciskami politycznymi?

— Można śmiało powiedzieć, że wszystkie sprawy toczące się przed TK mają przynajmniej pośrednio wymiar polityczny, dlatego że kontrolujemy prawo, stanowione przez parlament. Ustanawia je konkretna większość parlamentarna. Wiadomo, że jest ona zawsze zainteresowana, żeby to co zostało uchwalone było zgodne z konstytucją. Czyli zależy jej również na tym, żeby obraz jej działalności parlamentarnej w ocenie TK był korzystny. Po drugie, każda kontrola konstytucyjna dotyczy zawsze bardzo dużego kręgu podmiotów, a co za tym idzie — znacznej części społeczeństwa. Stąd siłą rzeczy nasze orzeczenie się upolitycznia — czy tego chcemy, czy nie. Przykładowo, jeżeli kontrolujemy ustawę dotyczącą waloryzacji emerytur i rent, to wiadomo, że nasze orzeczenie odbije się rykoszetem politycznym. Czyli, jeżeli będzie po myśli ekipy rządzącej to będzie ona zadowolona. Jeżeli po myśli ugrupowań opozycyjnych, wiadomo — władza cieszyć się nie będzie.

— Mógłby Pan podać jakiś konkretny przykład?

— Weźmy nasze ostatnie orzeczenie związane z ustawą o najmie lokali, dotyczące czynszów reglamentowanych w lokalach osób fizycznych. Właśnie ono spotkało się z ogromnym oddźwiękiem społecznym i było krytykowane przez pewne grupy polityczne. Z drugiej strony, było przyjmowane z aprobatą, przede wszystkim przez właścicieli lokali. Z historii TK wiadomo, że trafiały do nas sprawy dotyczące mechanizmów sprawowania władzy, pewnych kolizji w zakresie kompetencji między najwyższymi organami konstytucyjnymi RP — prezydentem, Sejmem, Senatem itp. Siłą rzeczy miały one swój poważny rezonans polityczny. Poza tym ma to także wpływ na samopoczucie sędziów Trybunału Konstytucyjnego. Żyjemy w Polsce i jesteśmy odbiorcami krytyki naszych orzeczeń. Zawsze musimy sobie zdawać sprawę z tego, że wszystko, co robimy, jest oceniane przez wszystkich — społeczeństwo, władze państwowe i gremia polityczne.

— Jak Pan ocenia świadomość prawa w polskim społeczeństwie?

— Na to pytanie nie można odpowiedzieć jednoznacznie. Świadomość prawna w Polsce nie jest ani zła, ani dobra. Musimy zdawać sobie sprawę z bardzo trudnej historii naszego państwa. Ona ma bardzo duży wpływ na świadomość prawną nie tylko społeczeństwa, ale i władzy. Po 1918 roku tworzyliśmy swoje prawo od nowa, jako nowoczesne państwo, które pojawiło się na mapie Europy po 123-letnim okresie niebytu. Niestety podlegało ono ewolucji na skutek dalszych zdarzeń historycznych, tj. okupacji hitlerowskiej i zmian geopolitycznych po II wojnie światowej, kiedy Polska musiała budować tzw. prawo socjalistyczne. Później przyszedł rok 1990, kiedy odrzucono socjalistyczny model prawny i zaczęliśmy wracać do standardów prawa europejskiego. Pod wpływem tych wszystkich reperkusji historycznych obywatele, siłą rzeczy, przyzwyczaili się do tego, żeby prawa nie szanować. Brak stabilności państwowej zawsze zachęca do zachowania dużej rezerwy w stosunku do obowiązującego prawa.

„...z całym przekonaniem można stwierdzić, że coraz więcej różnego rodzaju interesów może być zagrożonych przez działalność prawotwórczą. Czyli, że zarówno ustawodawca, jak i inny organ państwowy, poprzez stanowienie prawa może naruszyć — w sposób zamierzony lub nie — interesy gospodarcze określonych podmiotów. Ale polskie firmy mają przecież możliwość obrony. Mogą to robić w drodze skargi konstytucyjnej albo inicjując postępowanie kontrolne za pośrednictwem uprawnionych do tego podmiotów, np. Rzecznika Praw Obywatelskich.”