Usterka w danych wzmacnia słaby obraz polskiej gospodarki

Ignacy MorawskiIgnacy Morawski
opublikowano: 2024-10-22 20:00

Sprzedaż detaliczna nieoczekiwanie załamała się we wrześniu. Wygląda to na jakiś błąd w danych, a nie recesję. Mimo wszystko umocniło to przekonanie, że w gospodarce coś zgrzyta, a ożywienie jest słabe.

Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Dane o sprzedaży detalicznej we wrześniu można spokojnie nazwać szokującymi, ponieważ nigdy nie zdarzyło się, by wynik tak mocno odbiegał od prognoz rynkowych. Średnia prognoz analityków wskazywała na wzrost o 2 proc. rok do roku, a finalnie nastąpił spadek o 3 proc. (na wykresie pokazana została średnia trzymiesięczna, która wynosi +1,3 proc.). Tego typu niespodzianki się nie zdarzają. Nawet w okresie pandemii, kiedy bardzo trudno było dokładnie określić, co właściwie dzieje się w gospodarce, zaskoczenia nie były tak duże. Tak duże wahnięcie na poziomie całej gospodarki, a nie jednego sklepu lub rynku, musiałyby oznaczać recesję konsumpcji, a nic innego nie wskazywało na możliwość wystąpienia takiej recesji: bezrobocie jest stabilne, zatrudnienie w samym handlu wręcz rośnie, płace w gospodarce rosną, nastroje konsumentów są umiarkowanie dobre. Wygląda to na jakieś zaburzenie statystyczne. Możliwe, że wpływ na to miała powódź, aczkolwiek dotknęła ona zbyt małego obszaru kraju, by wpłynąć istotnie na dane makroekonomiczne.

Mimo to inwestorzy odczytali dane jako negatywny sygnał – nawet jeżeli coś w nich nie gra, to tym szumie jest jakieś sygnał i nie jest to sygnał dobry. Po publikacji GUS złoty zaczął się osłabiać, a kontrakty terminowe zaczęły wskazywać większe prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych na początku 2025 r. Choć wiele wskazuje, że te akurat dane inwestorzy mogliby zignorować.

Inne dane miesięczne z polskiej gospodarki są spójne z obrazem stagnacji lub mozolnego ożywienia. Produkcja przemysłowa zwiększa się w bardzo niskim tempie. Trudno to nawet nazwać ożywieniem, biorąc pod uwagę spadki w poprzednich latach. Produkcja budowlano-montażowa spada z powodu przerwy w dużych inwestycjach publicznych. Aktywność deweloperska na rynku mieszkaniowym przestała rosnąć m.in. z powodu zatrzymania dopłat do kredytów. Zadłużenie firm i gospodarstw domowych rośnie nominalnie, ale wciąż w tempie niższym niż inflacja i PKB – gospodarka jest cały czas na kursie delewarowania.

Jednym z niewielu jasnych punktów w danych miesięcznych jest dość wysoki wzrost dochodów budżetu z VAT, co sugeruje, że jednak są obszary gospodarki, w których aktywność rośnie. Można się domyślać, że są to głównie usługi. Jest mało miesięcznych danych z sektora usług, dlatego trudno jest go obserwować na bieżąco, ale te dane, które napływają, wskazują, że koniunktura jest tam rzeczywiście niezła. Na przykład rośnie zatrudnienie w sektorze zakwaterowania i gastronomii czy w sektorze kultury i rozrywki.

Obraz gospodarki jest bardzo zróżnicowany, trudno ją określić w jasnych lub ciemnych barwach. Raczej nie obserwujemy recesji, co sugerowałyby dane o sprzedaży detalicznej. Ale na pewno nie jest to też klasyczne, szeroko zakrojone ożywienie.