W ciągu roku stal zdrożała prawie o 100 procent

Marlena Gałczyńska
opublikowano: 2004-03-22 00:00

Na światowym rynku stali obawiano się nadprodukcji, tymczasem podaż okazała się za mała. Gwałtowny wzrost cen może jednak zaszkodzić odbiorcom wyrobów.

Rynek stali zarówno w Polsce, jak i na świecie przeżywa obecnie rozwój, i to znacznie dynamiczniejszy, niż się tego spodziewano. Przedstawiciele polskiej branży hutniczej są zdania, że obok generalnego ożywienia w Europie i na świecie, jednym z głównych powodów jest fenomenalny wręcz rozwój rynku azjatyckiego — głównie chińskiego. Przewidują oni, że do 2015 r. zużycie stali w Chinach osiągnie poziom 430 mln ton.

Kulisy wzrostu

Dobre są również prognozy światowego PKB na najbliższe dwa lata. Branża hutnicza szacuje, że w przypadku Stanów Zjednoczonych będzie to około 4 proc., UE — około 2,5 proc., Chin — 7,5 proc. , Rosji — 12 proc., a dla krajów wchodzących w maju do UE — około 3 proc. Za taką dynamiką wzrostu PKB idzie też wzrost produkcji i zużycia wyrobów stalowych. Zużycie stali w Polsce w 2003 r. szacowano na 7,4 mln ton. Co wywołało ten boom, który można porównać tylko z hossą stalową z lat 70.?

— Po pierwsze dynamiczny wzrost gospodarczy w Chinach. Drugą istotną przyczyną może być zbyt duży pesymizm w planowaniu produkcji przez europejskich producentów, głównie koncern Arcelor. Istnieje teoria, że Arcelor nie doszacował zapotrzebowania na stal ze strony przemysłu motoryzacyjnego, które wzrosło bardziej niż się spodziewano. Reasumując — zamiast spodziewanego kryzysu nadprodukcji, mamy niedobór i wszelkie tego konsekwencje, przede wszystkim wzrost cen. Od ubiegłego roku cena wielu grup produktów hutniczych wzrosła o 100 proc. Co za tym idzie — rosną też obroty dystrybutorów średnio o 30-50 proc. — wskazuje Andrzej Ciepiela z Polskiej Unii Dystrybutorów Stali.

Z opinią tą nie zgadza się jednak Romuald Talarek, prezes Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej. Twierdzi, że ceny produktów stalowych są zróżnicowane. Wzrosły od 20 do kilkudziesięciu procent, jednak żaden produkt stalowy nie osiągnął 100-proc. zwyżki ceny. Sytuację na polskim rynku stali prezes HIPH ocenia jednak optymistycznie.

— W Polsce nasze wcześniejsze oczekiwania dotyczące zakresu inwestycji w infrastrukturę, budownictwo i gałęzie przemysłu wykorzystujące stal, przekładają się coraz śmielej na konkretne działania — a to dla sektora stalowego szansa na wzrost popytu. Po akcesji krajów Europy Środkowej i Wschodniej do UE, rynek unijny stanie się atrakcyjnym i drugim co do wielkości po Chinach odbiorcą stali. Eksperci twierdzą, że taka korzystna koniunktura dla producentów stali utrzyma się przynajmniej do 2007 r. — mówi Romuald Talarek.

Istnieje ryzyko

Andrzej Ciepiela wskazuje jednak, że dotychczas ożywienie na rynku hutniczym zwykle nie trwało dłużej niż rok. A to by oznaczało, że załamania można się spodziewać już jesienią. Są też inne zagrożenia.

— Obawiam się przede wszystkim skutków ciągłej „pogoni za uciekającymi cenami surowców”. Przykładowo, 4 marca 2004 r. na rynku UE za złom płacono 200-220 EUR. Cena złomu, jako głównego składnika do produkcji stali, jest więc bardzo wysoka. Wzrosła również cena rudy. Polskie hutnictwo od kilku lat boryka się z problemem środków finansowych na działalność operacyjną, a płynność finansowa zakładów jest niska. Inwestorzy stosunkowo niedawno zaangażowali się w sektor i to głównie dzięki nim nadrabiamy 23-proc. spadek produkcji i podaży wyrobów stalowych obserwowany w Polsce w ciągu ostatnich dwóch lat. Przypuszczam też, że stan przewagi zapotrzebowania na stal nad podażą utrzyma się tylko przez najbliższych kilka miesięcy — uważa Romuald Talarek.

Wysokich cen obawiają się również dystrybutorzy.

— Obecna wysoka cena stali nie służy dystrybutorom. Wobec dużej konkurencji, marże zbijane są do granic opłacalności. Inną kwestią są wydłużające się terminy płatności. Dla zachowania obrotu na tym samym poziomie co dwa lata temu, potrzeba około 40 proc. kapitału więcej. Wyjściem jest albo zmniejszanie obrotów w ujęciu ilościowym, albo ich sfinansowanie, co zmniejsza z kolei efektywność sprzedaży na skutek wzrostu kosztów finansowych. Na rosnące ceny stali patrzymy z niepokojem, gdyż mogą one doprowadzić do upadku niejednego z naszych odbiorców — dodaje Andrzej Ciepiela.

O krok od Unii

Dla polskiej branży stalowej wejście naszego kraju na wspólny unijny rynek to zarówno nowe szanse, jak i zagrożenia.

— Zagrożenie stanowi konkurencja. Szans upatruję natomiast w potencjale Unii. Tworzyć ją będzie 25 państw. Wzrosty gospodarcze, jakich się spodziewamy, stwarzają możliwości zwiększenia zarówno produkcji w kraju, jak i importu — mówi Romuald Talarek.